Data: 2011-01-02 06:15:12 | |
Autor: mi\(c\).sz. | |
c.d. - 1 | |
S.M.K. "Z.Cz."
(..) " Cześć czwarta. (..) Rozdział IV Ciemne niebo nad wzgórzami i lasem poczęło szrzeć, a potem stawało się coraz jaśniejsze. Świt był bliski, toteż Zawisza wyszedł przed namiot, obudziwszy uprzednio Mihalya, który przecierając zaspane oczy i ziewając co chwila, klął jak umiał: i nakazaną przeprawę, i Turków, i zimne powietrze o brzasku, i wczorajsze wino. - Ani chybi, jakowyś przebrany poganin, wierze prawdziwej przeciwny, musiał wczora dosypać do mojej beczułki garść trutki, skoro w gębie czuję ninie gorzkość i suchość... - Napijcie się łyk wody - doradził Zawisza, który wracając słyszał narzekania gościa - a wypiwszy, przyodziewajcie się nie mieszkając. Trza jak najrychlej obaczyć, co dzieje się po wołoskiej stronie. Mihaly mruknął coś niezbyt zrozumiałego o rybach, które piją wodę i opróżniwszy do dna swoją beczułkę, zdołał utoczyć z niej zaledwie niecały pucharek, resztę tego wina, na które przed chwilą narzekał, a które tym razem mu nie zaszkodziło. Toteż po wypiciu wstał z ławy i przy pomocy przybyłego pachołka Tomasza jął nakładać szaty i zbroję. Zawiszy przy ubieraniu pomagał Pietrzyk, podziwiając w duchu, nie po raz pierwszy zresztą, wspaniałą, toledańską, lśniącą jak srebro zbroję rycerza, zdobytą w jednym z turniejów na Zachodzie. - Takoż i jakę - przypomniał mu starosta, a następnie zapytał: - Aza koń mój już pod siodłem? - Nie inaczej, wasza miłość! Chwałko pewnikiem wnet go przywiedzie. O, właśnie słychać jego stąpanie. - Obacz dobrze, zali wszystko zapięte i dokręcone? - Wszytko, wasza miłość! - Pakujcie tedy z Chwałkiem sakwy i miejcie szkapy w gotowości. - Sakwy już spakowane, konie pod siodłem, wasza miłość! - Dobrze się sprawujecie. Będę o tym pamiętał. Ubrany, choć wciąż ziewający, Mihaly stanął przed Zawiszą. - Gotowym, jako i wy, Zawiszo! Jadę do Wołochów. Co trza im nakazać? - Powiedzcie, by dobrze popatrywali ku Turkom, a takoż by z okopów nie schodzili, dopóki nie wyślę do nich gońca. - Dobrze, powiem im! A gdy wrócę, rad bych uźrzał co z jadła, chociażby i rybę, ino bez wody! Zawisza uśmiechnął się. - Dla miłego gościa - powiedział - najdzie się w naszym taborze i kęs pieczeni sarniej, i bohcen chleba. - Będę popędzał konia, by prędzej tu wrócić! Roześmieli się obaj i razem wyszli z namiotu. - Podjedziem ku przystani - rzekł Zawisza do pachołków. - Trza obaczyć, zali wróciły już wszytkie statki. O statki, a zwłaszcza o ich załądunek troszczył się jednak nie tylko Zawisza i jego rycerze. (..)" |
|