Data: 2011-03-11 14:33:36 | |
Autor: Przemysław W | |
Wystarczyło kilka dni PiS w TVP: radny dostał posadę. | |
Warszawski radny Maciej Maciejowski, jeden z jastrzębi stołecznego PiS, ma kolejną synekurę z politycznego klucza. W ciągu kilku dni rządów jego partii w telewizji publicznej dostał w niej posadę z pensją 7 tys. zł miesięcznie
Jeszcze nie ucichły emocje związane ze staraniami radnego Maciejowskiego o utrzymanie stanowiska w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, a już się okazało, że dzięki partyjnym koneksjom ten aktywny działacz PiS zdobył następną posadę opłacaną z pieniędzy podatników. "Gazeta" ustaliła, że dziś pracuje w biurze zarządu Telewizji Polskiej. Pracę dostał, gdy na kilka dni władzę przejęli tam nominaci partii Jarosława Kaczyńskiego. To Romuald Orzeł i Przemysław Tejkowski, którzy przejęli telewizyjne stery w poprzednią środę, po rezygnacji związanego z lewicą prezesa Bogusława Piwowara. W tym czasie Maciejowski był zatrudniony w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Do pracy jednak nie przychodził, miał zwolnienie lekarskie. Gdy PiS wziął władzę w TVP, błyskawicznie ozdrowiał. W ostatni piątek wrócił z chorobowego i złożył wypowiedzenie krajowej radzie, a już w poniedziałek miał nową pracę. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, jako główny specjalista w TVP zarabia teraz ok. 7 tys. zł. W KRRiT dostawał 4,7 tys. zł. Karuzela prezesowskich stanowisk w telewizji ostatnio przyspieszyła i razem z Maciejowskim do TVP przyszedł nowy prezes Juliusz Braun. Ma on opinię człowieka Platformy Obywatelskiej. Nowym pracownikiem biura zarządu zachwycony nie jest. - Strasznie dziwna sytuacja. Ten radny dostał u nas etat, ale nie wiadomo, czym ma się zajmować. Nikt mu nie ufa. Przyjął go w pośpiechu prezes z nominacji PiS. Pan Maciejowski przychodzi co prawda do pracy, ale konkretnych zadań do wykonania na razie nie ma - zdradza nam pracownik telewizji publicznej. KRRiT z ulgą przyjęła przenosiny Maciejowskiego do TVP. - Sam złożył wypowiedzenie. Rozstał się z nami za porozumieniem stron - mówi Katarzyna Twardowska, rzeczniczka Krajowej Rady. Teraz jednak problem ma TVP. - Kierownictwo spółki analizuje krok po kroku wszystkie przypadki ponownych zatrudnień w TVP. Sprawdzanie zaczęliśmy od stanowisk kierowniczych - słyszymy od Joanny Stempień-Rogalińskiej, rzeczniczki TVP. Władze telewizji z nadania politycznej konkurencji PiS zapewne nie będą chciały mieć wśród pracowników pisowskiego działacza. Jednak na zwolnienie radnego z pracy musi się zgodzić Rada Warszawy, bo tak mówią przepisy. A samorządowcy są w tego typu przypadkach solidarni: z reguły wetują prośby pracodawców. To dlatego Maciejowski niedawno skorzystał z tego niepisanego obyczaju. Dzięki poparciu radnych utrzymał posadę w KRRiT. Trafił tam w lutym 2008 r., gdy szefem rady był Witold Kołodziejski z PiS, dziś wiceburmistrz Ursynowa. Pod koniec 2009 r. Maciejowski znalazł atrakcyjniejszą pracę w opanowanej przez PiS TVP. Mimo to z etatu w Krajowej Radzie nie zrezygnował - wziął tylko bezpłatny urlop. Wrócił z niego na początku tego roku. Nowe kierownictwo KRRiT pod rządami sympatyzującego z PO Jana Dworaka wyznaczyło mu inne obowiązki i chciało obniżyć pensję. Maciejowski reklamował się wtedy jako ofiara politycznej zemsty. Narzekał na rzekome szykany ludzi Platformy. Żalił się: "Dali mi biurko na korytarzu, w którym potwornie wieje". Radni stanęli w jego obronie i miesiąc temu nie zgodzili się, by Krajowa Rada obniżyła mu pensję. - Dziś postąpilibyśmy inaczej - zarzekają się radni PO. Mają żal do Maciejowskiego, bo przemilczał fakt, że od 4 stycznia aż do 4 marca był na zwolnieniu lekarskim. Do pracy w KRRiT nie przychodził, ale na sesje rady miasta już tak. Dzięki temu nie tracił diety - ok. 2,5 tys. zł miesięcznie. - To oburzające. Ten młody człowiek chyba nie wyobraża sobie pracy na stanowisku zdobytym bez partyjnej protekcji. A jednocześnie bodaj najgłośniej w całej radzie domaga się sprawiedliwości społecznej, broni praw biednych lokatorów czy pracowników miejskich spółek - przypomina Ligia Krajewska (PO), wiceprzewodnicząca Rady Warszawy. Maciej Maciejowski wczoraj był nieuchwytny dla dziennikarzy "Gazety", choć zwykle z mediami kontaktuje się chętnie. To on proponował m.in. wysadzenie pomnika "czterech śpiących" w powietrze, a podczas jednej z sesji Rady Warszawy nazwał homoseksualistów zboczeńcami. Cztery lata temu na swoim blogu zarzucił Lechowi Kaczyńskiemu, że ulega "różowemu salonowi". Zdaniem PiS-owskiego jastrzębia miała tego dowodzić wspólna modlitwa prezydentów Polski i Ukrainy we wsi Pawłokoma na Podkarpaciu, gdzie w 1945 r. w odwecie za zamordowanie grupy Polaków polskie oddziały zbrojne zgładziły grupę Ukraińców. http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9235740,Wystarczylo_kilka_dni_PiS_w_TVP__radny_dostal_posade.htmlPrzemek-- ."Prezydent Lech Kaczyński ułaskawił gangstera, z którym jego zięć prowadziłinteresy. Marcin Dubieniecki i Adam S. pojawiają się w dokumentach jednej zespółek. Udziały w niej ma także Robert Draba, były szef kancelarii LechaKaczyńskieg. Zięć Lecha Kaczyńskiego i były szef jego kancelarii prowadziliinteresy z przestępcą, którego ułaskawił nieżyjący prezydent". |
|
Data: 2011-03-11 14:34:40 | |
Autor: Przemysław W | |
Wystarczyło kilka dni PiS w TVP: radny dostał posadę. | |
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9235740,Wystarczylo_kilka_dni_PiS_w_TVP__radny_dostal_posade.html
Przemek -- .."Prezydent Lech Kaczyński ułaskawił gangstera, z którym jego zięć prowadził interesy. Marcin Dubieniecki i Adam S. pojawiają się w dokumentach jednej ze spółek. Udziały w niej ma także Robert Draba, były szef kancelarii Lecha Kaczyńskieg. Zięć Lecha Kaczyńskiego i były szef jego kancelarii prowadzili interesy z przestępcą, którego ułaskawił nieżyjący prezydent". |
|