Data: 2010-05-22 19:28:34 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
Wciskają im na siłę "[----] wikarego". | |
To już nie jest walka z nazwą ulicy, ale z arogancją rady miasta. A
argument arcybiskupa, że powinniśmy wymienić dowody osobiste w imię miłości do Jana Pawła II, to zwykły szantaż osobą papieża - mówią mieszkańcy Sławinka, walczący z narzuconą im nową patronką ulicy W lutym lubelska rada miasta nazwała jedną z ulic imieniem Chiary Lubich. Uchwała dotyczy niewielkiego, błotnistego odcinka ul. Willowej, gdzie w ostatnich latach deweloperzy ustawili szeregowce. Mieszka tam około 30 rodzin. Z inicjatywą nadania właśnie takiej nazwy wystąpili radni klubu Prawa i Sprawiedliwości z Krzysztofem Siczkiem na czele. W uzasadnieniu swojej propozycji napisali: będąc tercjanką w Trzecim Zakonie Franciszkańskim, przyjęła imię Chiary, ponieważ była zafascynowana postacią św. Klary z Asyżu. W czasie II wojny światowej założyła ruch Focolari, nazwany tak od włoskiego "foco", co znaczy "ognisko". Jego członkowie informują na oficjalnej polskiej stronie internetowej ruchu: "Ta mała grupka szybko przeradza się w Ruch, który rozwija się najpierw we Włoszech, a następnie w Europie i na świecie". Radni piszą: "W 1956 r. Lubich postanowiła odpowiedzieć na apel papieża Piusa XII, który prosił, by imię Boga powróciło na place, do domów, do fabryk i do szkół. Zainicjowała wówczas dzieło nazywane później Volontarti di Dio - wł. Wolontariusze Boga, w którym osoby świeckie różnych stanów i zawodów miały czynić Boga obecnym w społeczeństwie. Polscy Focolarini piszą o nich na swojej stronie internetowej: >>To chrześcijanie, którzy dobrowolnie idą za Bogiem pośród świata i starają się żyć radykalnie ewangeliczną duchowością jedności (...). W świecie nękanym przez materializm i konsumizm; zagubionym w hedonizmie i przemocy, wolontariusze chcą przynosić nową rzeczywistość: światło i siłę Jezusa obecnego pośród nich<<". Prawo i Sprawiedliwość ma w radzie miasta większość, więc uchwała przeszła. Dla wszystkich mieszkańców zameldowanych przy tym odcinku Willowej, taka decyzja rady oznacza przede wszystkim wymianę dokumentów: dowodów osobistych czy rejestracyjnych. Ratusz, o tym że wprowadzają się na ulicę o tymczasowej nazwie, poinformował jedynie część mieszkańców. Uchwała z Wikipedii - Jak się dowiedziałem, to byłem niesamowicie zaskoczony, że coś się dzieje za naszymi plecami. Gdyby nie zadzwonił do mnie znajomy, który poszedł na radę miasta w związku z innym tematem, to pewnie o całej sprawie dowiedzielibyśmy się, jakby nam tabliczkę wieszali - mówi mieszkający przy spornym fragmencie ul. Willowej Marcin Kocot, 33-letni inżynier - elektryk. Jego sąsiadka, pani Iwona: - Pamiętam swoje pierwsze wrażenie. Chiara Lubich? Kto to jest? Nic nam to nie mówiło. Przeszliśmy od domu do domu i pytaliśmy, czy ludzie ją znają, ale nikt, dosłownie nikt nie wiedział. A ludzie różni tu mieszkają, z różnymi zainteresowaniami, po różnych uczelniach. I dopiero jak zobaczyliśmy w internecie, to skojarzyliśmy to z tym, że mieszkają tu panie z ruchu Focolari. Marcin Kocot: - Co najbardziej przeszkadza? Nie chodzi o zmianę dokumentów, bo z tym prędzej czy później trzeba było się liczyć, że będzie nowa nazwa. Bulwersuje nas to, jak to zostało załatwione. Rzeczywiście to nazwa trudna do wymówienia, ale już nie chodzi o to. I nie chodzi o samą panią Lubich. To z pewnością osoba zacna, ale można ją było uczcić w inny sposób - rondem, placem, ale nie tak jak tu, pod polityczne zamówienie. Sąsiadka: - Ale to, że nie wiadomo jak napisać i wymówić tę nazwę, też ma znaczenie. Gdziekolwiek będzie trzeba ją podyktować, będzie trzeba literować. Naprawdę, każdy mówi inaczej i na przyszłość będą tylko z tego tylko problemy. Być może to osoba bardzo ważna i znana, ale w pewnym kręgu. A argumenty radnego Siczka to rozdmuchana demagogia. Usiłuje nam się wmówić, że nie chce nam się zajrzeć do encyklopedii czy uczyć się języków obcych. Zaczęła się walka na pisma. Mieszkańcy wysłali protest do urzędu wojewódzkiego, który może stwierdzić niezgodność uchwały z prawem. Ten jednak nie przyznał im racji. - Zwołaliśmy sąsiedzkie zebranie. Nie chcieliśmy sprawy stawiać na ostrzu noża i kierować sprawy do sądu. Doszliśmy do wniosku, że najlepszy w tej sytuacji będzie nasz własny projekt uchwały. Daliśmy radnym szansę wyjść z tej sytuacji z honorem. Mieliśmy bardzo dobre uzasadnienie, dużo lepsze od uzasadnienia do nadania imienia Chiary Lubich. Napisaliśmy, że "Sławinek" to najbardziej logiczna nazwa naszej ulicy, bo to tak naprawdę jest przedłużenie istniejącej ul. Sławinek. A uzasadnienie radnych jest słowo w słowo przepisane z Wikipedii, w ogóle się nie wysilili. Nawet nie napisali, że dostała doktorat honoris causa KUL, co by było jakimś uzasadnieniem, że akurat Lublin [uczelnia doceniła Chiarę Lubich doktoratem honoris causa w dziedzinie nauk społecznych - red.]. Projekt uchwały mieszkańców trafił na radę za pośrednictwem radnych lewicy. Jednak głosami PiS-u pomysł nazwania fragmentu ulicy Willowej ulicą Sławinek rada odrzuciła. Głos arcybiskupa "Patronka z importu" - tak jedna z lokalnych gazet zatytułowała artykuł, w którym opisywała pomysł zmiany ulicy. To nie przypadło do gustu metropolicie lubelskiemu, abp. Józefowi Życińskiemu. Ksiądz arcybiskup dał temu wyraz na antenie radia eR w swojej cosobotniej audycji "Pasterski kwadrans". - To niefortunne określenie, bo Kościół jest Kościołem Chrystusa, czyli Kościołem powszechnym. Nie ma w nim ludzi z importu i ludzi na eksport - mówił. Poza tym stwierdził, że gazeta grubo przesadziła, opisując sytuację. - Z wiadomości, które docierały do mnie poza prasą, nie wynikał równie udramatyzowany obraz rzeczywistości. Po prostu część osób nie wiedziała, kto będzie patronem, część była zaskoczona, część nie orientowała się, kim była Chiara Lubich - twierdził metropolita. Dodał rzecz według niego bardzo istotną: - Jan Paweł II bardzo cenił Włoszkę i założony przez nią ruch. Na koniec dodał: - Wiem, że wiąże się to z pewnym wysiłkiem. Niech jednak to będzie wyrazem naszej miłości do Ojca Świętego, troski o obecność pięknych, wielkich postaci w historii naszego miasta i jego kulturze. Jedna z mieszkanek: - Gdy usłyszałam tę audycję, to już wiedziałam, że sprawa jest przegrana. A ten głos arcybiskupa zabrzmiał w momencie, kiedy czekaliśmy na to, że wojewoda zawetuje uchwałę. Mieliśmy podpisy wszystkich mieszkańców, w związku z czym byliśmy przekonani, że nikt nie będzie nas uszczęśliwiał na siłę. - Najbardziej bolesne i oburzające były słowa, że mamy podjąć wysiłek wymiany dokumentów w imię miłości do Jana Pawła II. To jest koszmarnym nadużyciem i wręcz szantażem osobą Jana Pawła II. Arcybiskup mówił też, że kiedy mieszkańcy dowiedzieli się, cóż to za wspaniała osoba, to zmienili zdanie. Ja nie mówię, że nie wspaniała, ale tej nazwy dalej nie chcemy - dodaje. (...) http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7919493,Na_Slawinku_szantaz_Janem_Pawlem_II.html -- "Przyjemnie jest robić zakupy w niedzielę i słyszeć wściekłe szarpanie za dzwony zdenerwowanych plebanów" |
|