Data: 2011-07-03 10:07:10 | |
Autor: Przemysław W | |
W krakowskim Sojuszu huczy od plotek. | |
Czy z krakowskiego SLD wyprowadzano partyjne pieniądze? - Tak, służyłem jako klasyczny słup do ich przepływu - twierdzi młody działacz Dominik Gotyński. Publicznie przyznał, że na swoją firmę brał lewe faktury. Jego szef stanowczo zaprzecza.
Sprawa wyszła na jaw podczas środowego posiedzenia małopolskiej rady SLD. Mamy oświadczenie, które wygłosił wówczas 24-letni działacz Dominik Gotyński. Sugerował w nim, że na jego firmę wystawiano lewe faktury i umowy za pomoc w kampaniach wyborczych oraz za remont siedziby partii - w sumie na blisko 40 tys. zł. Gotyński twierdził, że większość pieniędzy potem oddawał Grzegorzowi Gondkowi, szefowi krakowskiego SLD (uchodzącemu za człowieka Grzegorza Napieralskiego), pozostała część umów była zapłatą za przekazane przewodniczącemu przedmioty, np. za drogie zegarki. - Największe pieniądze, jakie przechodziły przez moje konto, to kwoty za remont siedziby SLD na Alejach Trzech Wieszczów. Były one płacone bezpośrednio z konta SLD na konto mojej spółki. Mam na to dowód w postaci wyciągu z konta bankowego. Potem w całości oddawałem je przewodniczącemu, który rozliczał je z kolegą Bugańskim. Służyłem jako klasyczny słup do wyprowadzania pieniędzy. Oczywiście remont w jakiejś części został wykonany, ale za kwoty dużo niższe niż te, które przechodziły przez moje konto - oświadczył Gotyński w obecności prawie 50 członków rady wojewódzkiej SLD. Opowiadał, że jego firma nigdy wcześniej nie zajmowała się sprawami budowlanymi. Więcej - gdy na jej konto wpłynęły pieniądze z SLD, była dopiero w trakcie organizacji. Były to jej pierwsze i jedyne przychody. W 2009 r. na konto należącej do Gotyńskiego firmy Atlantis (w Krajowym Rejestrze Sądowym miała wpisane 150 form działalności, ale w rzeczywistości była wówczas jeszcze w trakcie organizacji) SLD przelewał w transzach pieniądze na remont - 10 tys. zł w listopadzie i 20 tys. zł w grudniu 2009 r. I jeszcze 3 tys. na początku następnego roku. W 2010 r. Gotyński podpisał też z partią umowy o dzieło za mycie okien w siedzibie SLD (800 zł), a także za pomoc w kampanii prezydenckiej Grzegorza Napieralskiego (3,4 tys. zł). Twierdzi, że żadnej z tych prac nie wykonał. - Brylantowy kolczyk, który przewodniczący Gondek często nosi w uchu, został sfinansowany ze środków partyjnych. Dostał go ode mnie, zapłacił dwoma umowami o dzieło za pomoc w kampanii Grzegorza Napieralskiego - na mnie i na kolegę Tomasza Bugańskiego. Umowy opiewały na 3,4 tys. zł i 2,5 tys. zł - tłumaczył Gotyński kilkudziesięciu członkom rady wojewódzkiej SLD. Działacz był też oburzony sposobem obsadzenia miejsca w radzie nadzorczej Radia Kraków. Tłumaczył, że z ramienia SLD zasiadała w niej żona działacza Sojuszu, od którego Grzegorz Gondek miał kupić mercedesa. Grzegorz Gondek, który ma być jedynką krakowskiej listy SLD do Sejmu, mówił nam w nieoficjalnej rozmowie, że jest oburzony zarzutami i uważa, że to ''brutalna polityczna intryga''. - To fałszywe oskarżenia, które nie są poparte żadnymi dowodami. Zgłaszam sprawę do prokuratury - zapewniał. Dodał, że remont siedziby SLD prowadził Tomasz Bugański, a jego rozliczenie zaakceptowały odpowiednie organy partyjne. Oficjalnie nie chciał komentować zarzutów, tłumacząc, że ma za mało czasu na odniesienie się do zarzutów (dzwoniliśmy do niego od czwartku; długo nie odbierał telefonu, udało nam się z nim połączyć dopiero z innego numeru). Gondek, Gotyński i Bugański byli do tej pory partyjnymi bliskimi kolegami. Wspólnie zajmowali się remontem partyjnej siedziby i kolejnymi kampaniami wyborczymi. Potem się pokłócili. Tomasz Bugański mówi, że konieczny od dawna remont ''prowadził społecznie i uczciwie'' - na wszystkie zamawiane usługi brał faktury. Płacił pieniędzmi, które dostawał od przewodniczącego Gondka. Bugański: - Muszę, niestety, przyznać, że pozwoliłem wystawić na siebie fakturę za kampanię. W rzeczywistości pieniądze przekazałem koledze Gotyńskiemu, któremu przewodniczący Gądek zapłacił w ten sposób za kupiony brylantowy kolczyk. Bo przewodniczący traktuje organizację jak prywatny folwark - twierdzi Bugański. W krakowskim Sojuszu huczy od plotek. W dodatku irytuje innych tym, że szef SLD, taki lewicowy, a po mieście jeździ ostentacyjnie mercedesem kabrioletem. - O finansowych nieprawidłowościach mówiło się w naszej partii od dawna. Jeśli choć część tego, co teraz usłyszeliśmy, jest prawdą, to mamy skandal - ocenia Łukasz Danel, członek rady wojewódzkiej SLD. Kazimierz Sas, przewodniczący małopolskiego SLD, podchodzi do oświadczenia Gotyńskiego ostrożnie. - To tylko słowa. Muszę najpierw te wszystkie faktury zobaczyć, dotknąć, przeczytać. Mamy do czynienia z animozjami między działaczami. Wyjaśnimy wszystko dokładnie, a partia wyjdzie z tego obronną ręką - zapewnia Sas. Gotyński twierdzi, że o ''pustych fakturach'' informował liderów SLD: Grzegorza Napieralskiego, Edwarda Kuczerę oraz Marka Nawrota. - Żadnych dokumentów do tej pory nie dostaliśmy. Jadę w środę do Małopolski, by zapoznać się z ta sprawą - zapowiada Marek Nawrot, sekretarz generalny SLD. Przy okazji awantury o faktury wyszło też na jaw, że przeciwko Grzegorzowi Gondkowi toczy się sprawa karna dotycząca nieprawidłowości przy finansowaniu kampanii samorządowej w 2002 r. Na wtorek zwołano w pilnym trybie posiedzenie zarządu małopolskiego SLD. Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9880855,Drogi_kolczyk_w_SLD.html#ixzz1R1l7pKLQ Przemek -- "Polska ma w tej chwili tak dobry i bezpieczny wizerunek w Unii Europejskiej, że nawet PiS i ojciec Rydzyk nam nie zaszkodzą." http://www.youtube.com/watch?v=HEl_8eBXmtI&NR=1 |
|