Data: 2011-04-21 16:12:49 | |
Autor: cirrus | |
VI. | |
# Nie wyjaśniłeś, że nim nie jesteś?
- A jak to miałem zrobić? W ogóle rozmowy z nimi nie miały sensu. Dlaczego? - Raz mnie jedna z dziewczyn, obrończyni krzyża, zapytała, dlaczego robię jej zdjęcia. Nie chciałem być niemiły, więc złamałem swoją zasadę i powiedziałem, że robię to, bo czuję, że tu się coś ważnego dzieje. Jakkolwiek od razu dodałem, że się absolutnie nie zgadzam z tym, co tu robią, i z ich koncepcją. "To dlaczego pan robi zdjęcia, skoro się pan nie zgadza?". "Bo wasza determinacja jakoś mi imponuje". "No tak, widzi pan, są tacy ludzie, którzy się poświęcają, bo kraj tego potrzebuje". I zeszło na zamach. Czy ja wierzę, że to był zamach? "Nie, to był wypadek". "Zamach. I jest taki senator amerykański, który już ma dowody w tej sprawie, tylko nie może ich opublikować...". I co ja mogłem jej powiedzieć? "Nie, dziewczynko, nie denerwuj się, to nie był zamach, to nie jest tak, że wszyscy ludzie chcą nas zabić". Pogłaskać ją po głowie, żeby się nie bała? Oni naprawdę się bali. - Oczywiście, bo sobie wyobrażali, że są bardzo ważni, gdyż są posiadaczami wielkiej tajemnicy. Jakiej? Ano takiej, że to był zamach. Oni to zresztą mówili: "Już giną ludzie, którzy coś na temat wiedzą". Żyli więc w takim przeświadczeniu, że są tak dużym zagrożeniem dla obecnej władzy, że ona zmobilizuje przeciw nim wszystkie możliwe siły. I rzeczywiście byli zagrożeniem, ale nie dla premiera czy prezydenta, tylko dla państwa w ogóle i oczywiście na trochę innej zasadzie, niż im się wydawało. A na jakiej? - Nie jest normalne z punktu widzenia powagi państwa, jeśli pod jednym z głównych urzędów publicznych jest taki teren, gdzie przychodzą ludzie i bez żadnej odpowiedzialności mówią wszystkie możliwe głupstwa, zarzuty i oszczerstwa. Którzy kwestionują legalność tego państwa. Legalność wyborów. Uczciwość rządu, prokuratorów, dziennikarzy, wszystkich. Denerwowało mnie, że państwo nic z tym nie robi. Że zwolniło się z obowiązku egzekwowania tego, co stanowi jego istotę, więc obywatele wzięli sprawy w swoje ręce i do jednego cyrku dołożyli drugi. A jednocześnie stało się też tak, że obrońców krzyża zostawił też Kaczyński, dla którego oni tam przecież stali. Bo to byli - tak pomyślałem - ostatni ludzie, którzy go kochali. I jak już byli tacy bardzo zmęczeni, brudni, śpiący gdzieś w załomie Kordegardy, nieustająco wyszydzani, wystawieni na pośmiewisko, to sobie pomyślałem, że on powinien, nie w takich kategoriach politycznych, ale ludzkich, przyjść i ich stamtąd zabrać. To, że tego nie zrobił, to jest rzecz, za którą go nie lubię nawet bardziej niż za kilka innych. A ty uważałeś, że jak się powinno z tym krzyżem zrobić? - Chciałem, żeby przyjechała policja i posprzątała. Bo ja od pewnego momentu miałem już jasność, że tu nie chodzi o krzyż i żałobę. Tylko że oni sobie zrobili takie terytorium dziesięć na dziesięć i przed Pałacem Prezydenckim zakładają antypaństwo. I im nie chodziło o jakikolwiek pomnik, tylko o pomnik upamiętniający zbrodnię. # Ze strony: http://tiny.pl/hdvx8 -- stevep |
|