Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tusk zapędzony do narożnika

Tusk zapędzony do narożnika

Data: 2012-11-06 21:31:25
Autor: u2
Tusk zapędzony do narożnika
.... ale jeszcze będzie wściekle kąsać :

http://nczas.com/publicystyka/pinski-tusk-zapedzony-do-naroznika-kiedy-wyladuje-na-deskach/



Zgon nastąpił, trwa ustalanie daty pogrzebu – ten dowcip krążący po
Sejmie najlepiej pokazuje sytuację, w której znalazł się Donald Tusk.
Drugi z żartów mówi o tym, że Tusk modli się, aby zima przyszła jak
najszybciej i trwała jak najdłużej. W zimie ludzie nie wyjdą na ulicę
więc zyska kilka miesięcy, aby się otrząsnąć i powalczyć o pozostanie na
scenie politycznej.

W boksie jest określenie groggy. Oznacza ono boksera, który chociaż stoi
na nogach, to faktycznie jest zamroczony. W takim stanie obecnie
znajduje się Donald Tusk. Ma zmęczoną twarz. W ciągu ostatnich kilku
miesięcy przybyło mu kilkanaście lat. Nie wytrzymuje nerwowo stresu
związanego z ofensywą opozycji.

Samotność długodystansowca

– Tusk boi się dojścia do władzy Kaczyńskiego i jego zemsty – mówi jeden
z byłych polityków PO. O stanie Tuska dużo mówią teksty i materiały w
mediach. Przez cztery lata rządów cieszył się swoistym immunitetem.
Nawet gdy doszło do wybuchu afery stoczniowej i hazardowej, Tusk nie
otrzymał żadnego mocnego ciosu. Ten immunitet się jednak skończył i
wszystko wskazuje na to, że premier nie jest w stanie przyzwyczaić się
do nowej sytuacji. A ta jest znacznie gorsza od tej, w której znajduje
się bokser w stanie groggy. Ten musi uważać na cios ze strony jednego
przeciwnika. Tusk ma tych przeciwników dużo. Używając tej analogii
sportowej, może dostać także od ekipy z własnego narożnika, kibiców, a
nawet sędziego.

Brak kontroli

Tydzień temu pochylił się z troską nad losem premiera salonowy
„Newsweek”, któremu szefuje Tomasz Lis. Opisał on psychozę Tuska, który
boi się rozmawiać z własną rodziną i we własnym gabinecie, obawiając się
wszechwładnych służb specjalnych. Przypomina mi to (z zachowaniem
proporcji), jak po czystce w MSW związanej z zabójstwem ks. Popiełuszki
oczekujący na wyrok ze strony gen. Kiszczaka gen. Zenon Płatek (szef
jednostki zajmującej się dezintegracją Kościoła) przed wypiciem każdej
kawy kazał próbować jej sekretarce.

Tusk znajduje się w stanie groggy. Nie wie, kto jest jego wrogiem, kto
przyjacielem i skąd przyjdzie kolejny cios. Jeżeli atakuje go
„Newsweek”, to oznacza, że wewnętrzna walka w PO wymknęła się spod
kontroli. A że kolejne ciosy nastąpią, to niemal pewne. Skoro nawet TVN
wyemitowała program, w którym pytała o szczegóły pochówku ofiar
katastrofy smoleńskiej, to widać, że z Tuskiem jest źle. Mało kto zdaje
sobie sprawę z tego, co mogliśmy przeczytać w mediach. Oto premier rządu
boi się działań podległych mu służb.

Tusk ma przeciwko sobie nie tylko Grzegorza Schetynę. Coraz silniejszą
opozycją jest Jarosław Gowin. Głośno było o konflikcie Tuska z
konserwatystami w sprawie wprowadzenia zakazu zabijania dzieci
poczętych. 40 posłów PO zagłosowało za projektem Solidarnej Polski,
który likwiduje prawo do zabijania dzieci z powodu choroby lub gdy ciąża
jest wynikiem gwałtu. Gowin miał się zetrzeć z Tuskiem także w sprawie
wprowadzenia ZUS dla umów o dzieło. Ten pomysł „Solidarności”,
sprzedawany pod hasłem walki z umowami śmieciowymi, wprowadzony w Polsce
przyspieszyłby kryzys. Trudno powiedzieć, czy Tusk wycofał się z
pomysłu, bojąc się przegrania głosowania w Sejmie, czy też od samego
początku był to zabieg socjotechniczny. Dziś przedsiębiorcy i normalni
ludzie cieszą się, że rząd nie przegłosował wprowadzenia ZUS na umowy o
dzieło. Przypomina to stary żart, w którym dwóch skinów uratowało życie
staruszce – przestało ją kopać.

Powtórka z historii

Jest sporo analogii między obecną sytuacją Donalda Tuska a tą, w której
znalazł się Leszek Miller po ujawnieniu afery Lwa Rywina na początku
2003 roku. Miller – podobnie jak Tusk – miał prezydenta ze swojego obozu
politycznego, z którym miał sprzeczne interesy. Wiosną 2003 roku
Aleksander Kwaśniewski atakował Millera, ponieważ zostało mu wówczas dwa
lata kadencji i chciał przygotować sobie powrót do władzy w SLD. Na
skutek wojny Miller stracił szefostwo partii i musiał zrezygnować z
bycia premierem. Kwaśniewski jednak stracił wszystko. Odszedł z funkcji
prezydenta w polityczny niebyt, z którego do tej pory nie może się
wydobyć. Między Bronisławem Komorowskim a Tuskiem iskrzy podobnie jak
między Kwaśniewskim i Millerem i ich zapleczami. Komorowski potrzebuje
dziś wcześniejszych wyborów. Prezydenckie i parlamentarne wybory w 2015
roku przyniosą obecnej władzy praktycznie pewną klęskę. Gdyby udało się
przeprowadzić je wcześniej, PO by straciła, natomiast dwa-trzy lata bez
rządu PO lub z szerokim rządem koalicyjnym dałyby Komorowskiemu szanse
na bycie ponadpartyjnym kandydatem.

Tusk – podobnie jak Miller w 2003 roku – ma kłopoty z PSL. Fakt, że jego
koalicyjny wicepremier Waldemar Pawlak urządził sobie za jego plecami
serię spotkań z szefami opozycji, o których pisała prasa, jest znaczący.
W przeciwieństwie do Millera, Tusk nie może jednak wyrzucić PSL z rządu.
Wymiana PSL na SLD lub Ruch Palikota doprowadziłaby do sytuacji, w
której część posłów PO dokonałaby rozłamu. Tak jak w 2003 roku SLD, dziś
PO jest na ścieżce wojennej z „Gazetą Wyborczą”. Środowisko tego
dziennika nie może się zdecydować, czy prowadzić z PO wojnę za to, że
część posłów tej partii jest konserwatystami, czy odpuścić w imię
strachu przed dojściem PiS do władzy. „GW” najchętniej widziałaby przy
władzy Janusza Palikota. To jest jednak nierealne. Rozdarcie „Wyborczej”
było widać po głosowaniu w sprawie ochrony życia. Z jednej strony
chciała wbić w ziemię PO i jej konserwatywną frakcję, ale z drugiej
pojawiły się kolejne sondaże wskazujące, że przewaga PiS nad PO nie była
błędem statystycznym, lecz jest trwałym trendem.

Propagandowa klęska

O stanie obecnej władzy świadczy porażka w walce o blokowanie lub
przejęcie Marszu Niepodległości 11 listopada. Oficjalnie środowiska
„Gazety Wyborczej” wycofały się z wezwań do blokady. Nie udała się
również próba „wrogiego przejęcia” i postawienia na celu marszu
prezydenta Bronisława Komorowskiego. W efekcie 11 listopada będą trzy
marsze: pierwszy tradycyjny, drugi prezydencki i trzeci lewicowy. To, że
środowiska „GW” zaniechały konfrontacji i zdecydowały się na próbę
zamilczenia Marszu Niepodległości, pokazuje, jak bardzo władza i tzw.
salon obawiają się dziś tłumu ludzi na ulicach. Tuskowi pozostaje teraz
wspomniana „modlitwa o śnieg”. Im więcej zimy, tym mniej liczne
demonstracje i więcej czasu na opracowanie kontrofensywy.

W polityce osiągnął już szczyt. Jest mało prawdopodobne, aby udało mu
się przeskoczyć do Pałacu Prezydenckiego. Znalazł się w niewesołej
sytuacji. Odpiera ataki i nie ma żadnego pomysłu na przyszłość.
Pojawiające się pogłoski o stanowiskach w Unii Europejskiej są zapewne
pokłosiem szukania przez niego pracy poza Polską. Nie spisywałbym Tuska
jeszcze na straty. Od bitwy pod Stalingradem do kapitulacji Rzeszy
upłynęły dwa lata, a wódz był w stanie trzymać władzę mimo kolejnych
porażek na wszystkich frontach. Aby ocalić władzę, Tusk będzie zmuszony
do przeprowadzenia trudnych manewrów. Problem w tym, że po pięciu latach
rządzenia może mu się zwyczajnie już nie chcieć. Na dodatek nie ma przy
sobie żadnego współpracownika dużego formatu, który mógłby być dla niego
partnerem. Obecnie współpracownicy chętnie zgodziliby się na utrzymanie
posad nawet za cenę zmiany lidera. Wszystko zależy od tego, czy Tusk
wykrzesze z siebie trochę energii. Na razie nie ma pomysłu wyjścia z
osobistego kryzysu.

Tusk zapędzony do narożnika

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona