Data: 2014-12-05 05:20:55 | |
Autor: stevep | |
To ten kretyn od "Bóg, Honor, Ojczyzna:? | |
# Czy można jednocześnie głosić zasługi polskich matek, domagać się doceniania ich roli w społeczeństwie, a z drugiej strony nazywać je obraźliwie kurami domowymi? Poseł Artur Górski z PiS udowadnia, że można.
Artykuł otwarty Na swojej stronie internetowej Górski podkreśla, jak ważne są dla niego rodzina i tradycja. "Żywotność narodu zależy od zdrowia rodzin i warunków ich egzystencji. Dlatego Państwo powinno otoczyć ochroną i opieką rodziny, szczególnie rodziny wielodzietne" - zapewnia. Poseł wielokrotnie dawał wyraz, jak bardzo docenia wkład w rozwój narodu polskich rodzin, a zwłaszcza matek, które decydują się wychowywać potomstwo. Piękne słowa. Ale czy polityk rzeczywiście tak myśli? Po zakończeniu II tury wyborów samorządowych w wywiadzie dla Frondy.pl na pytanie, na czym polega fenomen nowej-starej prezydent Warszawy, odpowiada: "Słowo fenomen w odniesieniu do Hanny Gronkiewicz-Waltz chyba nie jest właściwe. Można powiedzieć raczej, że ma mentalność 'kury domowej', ale ta 'kura domowa' jest wiceprezesem Platformy Obywatelskiej i to w znacznej mierze determinuje jej wybór". Zapytaliśmy dr. Leszka Mellibrudę, psychologa, jak rozumie te słowa - "Mentalność kury domowej" kojarzy się z mentalnością kobiety, która spędza czas w kuchni i zajmuje się domem i dziećmi. Mówiąc o "mentalności kury domowej", w tym wypadku chodziło oczywiście o zdyskredytowanie kompetencji innego polityka. Ale przy okazji wyszła na jaw druga sprawa - że autor tych słów podważa wartość pracy kobiet, które zajmują się domem, wychowują dzieci. Pokazuje to, że być może wszystkie wcześniejsze opinie na temat kobiet pracujących w domu nie są tak naprawdę uznawane przez niego jako wartościowe. Można powiedzieć, że polityk, choć niezamierzenie, odsłonił swoje prawdziwe poglądy. Czy Polki, które zajmują się domem i wychowaniem dzieci, mogą się czuć obrażone? - Jak najbardziej, bo to ukryta próba pogardy i niedoceniania harówki na tzw. drugim etacie w domu - mówi psycholog. Niestety, poseł Górski w swoich poglądach nie jest osamotniony. Podobne postrzeganie roli kobiety w rodzinie dotyczy dużej części polityków. Zwłaszcza prawicowych. Z jednej strony deklarują piękne idee, a z drugiej kobieta w ich mniemaniu jest od spraw mniej znaczących, czyli od kuchni i garów. Niestety, obecna koalicja PO-PSL też ma tu wiele zaniedbań. Gdy wprowadzała roczny urlop rodzicielski, nie wydzieliła z niego części zarezerwowanej tylko dla mężczyzn. Skutek? Rodzicielski bierze zaledwie... 2 proc. ojców. Urlop rodzicielski stał się więc tak naprawdę wydłużonym macierzyńskim. PiS już zapowiada, że gdy przejmie władzę, wszelkie urlopy po urodzeniu dziecka wydłuży do sześciu lat (oczywiście bez okresu przypisanego ojcom). Oznaczać to będzie, że Polki przez sześć lat będą miały przerwy w pracy i będą przez ten czas zajmować się domem. Czyli przez sześć lat będą dla posła Górskiego kurami domowymi. Tymczasem, jak mówi demograf prof. Irena Kotowska, partnerski podział obowiązków w rodzinie wpływa na równe traktowanie kobiet i mężczyzn w sferze publicznej, czyli także w miejscu pracy. Jeśli szef firmy sam opiekuje się dzieckiem, to nie będzie zdziwiony, kiedy o urlop rodzicielski wystąpi jego pracownik. Poza tym w tych rodzinach, w których jest większe zaangażowanie mężczyzn, jest też więcej dzieci. Politycy wciąż nie chcą tego zauważyć. A powinni. Bo demografia jest nieubłagana. Dziś według GUS jest nas 38,5 mln. W 2050 r. nasza liczbność skurczy się do 33 mln 951 tys. osób. Polska wyludniać się będzie powoli. Pierwsze zaczną wymierać miasta. Teraz kurczą się o 69 tys. mieszkańców rocznie, za kilka lat będzie to już po 88 tys. rocznie, po 2020 r. - po 100 tys. rocznie (to oznacza, że co 12 miesięcy będzie znikała populacja miasta wielkości Płocka). I jeszcze jedna sprawa. Poseł Górski podkreśla swój związek z Kościołem. Deklaruje że "należy szanować Boga, Wiarę, Kościół i starać się żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła". Ojciec Wacław Oszajca, jezuita (jak papież Franciszek), zapewnia jednak, że w nauczaniu Kościoła nie ma nic o "mentalności kur domowych". - To określenie niestosowne, zwłaszcza w ustach człowieka, który uznaje się za chrześcijanina. Zawsze trzeba pamiętać, że wszelkiego rodzaju deklaracje o wierze czy jakimś światopoglądzie potwierdzają się bądź nie w tym, jak odnosimy się do ludzi: w słowach i czynach. Powoływanie się na Ewangelię, a później nazywanie kogoś w sposób niegodny, świadczy o rozejściu się deklaracji z praktyką - mówi ojciec Oszajca Zapytaliśmy posła, co rozumie pod pojęciem "mentalność kury domowej" i czy nie uważa, że takim określeniem obraził wiele Polek. Odpowiedzi nie dostaliśmy. Ze strony: http://tnij.org/wydktvq -- stevep -- -- - Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|