Data: 2011-06-26 03:19:27 | |
Autor: cirrus | |
Sprawca własnego nieszczęścia. | |
# - Gdybym ja miał być biegłym w tej sprawie, to przyjąłbym pana Kaczyńskiego, przeprosił, że muszę go zbadać, i napisał, że jest zdolny do uczestnictwa w procesie - mówi dr Jerzy Pobocha, prezes Polskiego Stowarzyszenia Psychiatrów Sądowych
Ewa Siedlecka: Jak pan ocenia decyzję sądu o posłaniu Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne w procesie, który z oskarżenia prywatnego wytoczył mu były minister spraw wewnętrznych w jego rządzie Janusz Kaczmarek? Czy to, że człowiek rok temu brał leki, może uzasadnić podejrzenie, że teraz nie jest w stanie uczestniczyć w procesie? Dr Jerzy Pobocha: Cóż, pan Kaczyński w dużym stopniu jest sprawcą własnego nieszczęścia. Publicznie głosił o swoim ówczesnym złym stanie psychicznym, by wytłumaczyć niektóre swoje wypowiedzi czy decyzje. A w Polsce sąd związany jest zasadą legalizmu, więc jeżeli uzna, że są uzasadnione wątpliwości co do zdolności oskarżonego do udziału w rozprawie, to powinien te wątpliwości wyjaśnić. Sąd działa - przynajmniej w założeniu - w interesie oskarżonego. Musi ustalić, czy może on podlegać odpowiedzialności karnej, czy może się bronić, czy będzie rozumiał, co dzieje się na rozprawie. I rzeczywiście zachowanie Jarosława Kaczyńskiego budzi takie wątpliwości? - Gdybym to ja miał być biegłym w tej sprawie, to przyjąłbym pana Kaczyńskiego, przeprosił, że muszę go zbadać, i napisał, że jest zdolny do uczestnictwa w procesie. Ale sąd uznał, że musi wyjaśnić wątpliwości. Czy sąd nie powinien był się liczyć z tym, że informacja o skierowaniu na badania psychiatryczne tak znanego polityka wycieknie? I poniży go w opinii publicznej? - Powinien był się liczyć. Ale ja bym się w tym nie dopatrywał motywów politycznych, chęci poniżenia. Sąd miał natomiast możliwość powołać biegłego, by na podstawie ogólnodostępnych informacji - np. obserwacji publicznych zachowań i wypowiedzi pana Kaczyńskiego - ocenił, czy rzeczywiście jest potrzeba jego zbadania przez biegłych. O takiej możliwości pisał prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego prof. Lech Paprzycki. Ale nie wiem, czy sąd znał tę publikację. Sądy w Polsce zbyt łatwo kierują na takie badania. I na obserwację psychiatryczną. Opiniowałem dla Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dwie takie sprawy, które trafiły do Trybunału Konstytucyjnego i przyczyniły się do tego, że zmieniono prawo, m.in. zaostrzając kryteria skierowania na takie badania. Czy nie obawia się pan, że po takim publicznym włóczeniu znanego polityka na badania psychiatryczne ludzie będą się bali zgłaszać do psychiatry w sytuacjach kryzysowych, bo później to może być użyte przeciwko nim? Po słynnym zatrzymaniu warszawskiego kardiochirurga dramatycznie spadła liczba transplantacji... - Aż takiego efektu bym się nie obawiał. Ale rzeczywiście ludzie mogą się bać, że ktoś im potem wyciągnie leczenie psychiatryczne. Jest możliwość leczenia się anonimowego, ale wtedy wystawia się pełnopłatne recepty. Tajemnica leczenia psychiatrycznego jest ściślejsza za granicą. Do tego stopnia, że nieraz na potrzeby procesu karnego nie jesteśmy w stanie ściągnąć informacji o leczeniu oskarżonego za granicą. # Ze strony: http://tiny.pl/hfnl5 -- stevep |
|