Data: 2011-10-09 11:27:31 | |
Autor: u2 | |
Song o ciszy | |
.... znowu niezawodny Ziemek :)
http://www.rp.pl/artykul/9133,729753-Felieton-Rafala-Ziemkiewicza-o-ciszy-wyborczej.html Subotnik Ziemkiewicza Cisza wyborcza to niewątpliwie najgłupszy rodzaj ciszy, jaki istnieje w przyrodzie. Jak nie mówić o polityce w kraju, w którym polityka przeżarła wszystko? Pochwalisz cokolwiek − znaczy, agitujesz. Skrytykujesz cokolwiek − też agitujesz. A agitować nie wolno. Wolno za to zachęcać do pójścia na wybory. Byle tylko nie hasłem: „Idź na wybory. Zmień kraj". To hasło było cacy cztery lata temu. Teraz jest trefne. Jakie jest dziś cacy? „Idź na wybory, nie pozwól zmienić kraju"? Nie wiem, nie miałem czasu oglądać „profrekwencyjnych" spotów. To znaczy, widziałem jeden, z Jerzym „Jurkiem" Owsiakiem. Owsiak opowiadał, jak bardzo się cieszy, że ma wybór. To chyba jedyny taki radosny egzemplarz w Polsce. Z kim nie rozmawiam, jest tym „wyborem" głęboko sfrustrowany. To mi wybór: albo Tusk, albo Kaczyński, ewentualnie Pawlak, Napieralski, względnie, za przeproszeniem, Palikot. Menu jak w budzie z szybkim żarłem w przejściu podziemnym przy dworcu Ochota: wybierz co chcesz, wszystko z mikrofali. Ale może Owsiakowi by smakowało. Po Jerzym „Jurku" wystąpiła jeszcze jakaś piosenkareczka, oznajmiając, że pójdzie na wybory, bo „ma dość zajmowania się przeszłością". Fajne, że to nie jest łamanie ciszy wyborczej. Mam pomysł na cała kupę profrekwencyjnych spotów, które w podobnym stopniu by jej nie łamały. „Idę na wybory, bo mam dość zakłamania". „Idę na wybory, bo trzeba wreszcie skończyć z korupcją". „Idę na wybory, bo musimy wreszcie poznać prawdę o Smoleńsku". „Idę na wybory, by zatrzymać wzrost zadłużenia kraju, biurokracji i bezrobocia". Albo: „Idź na wybory, ratuj sześciolatków!" „Idź na wybory, żeby nie było wielomiesięcznych kolejek do lekarzy"... Czyż nie są to hasła, które mogłyby zmobilizować obywateli do wyjścia w niedzielę z domu i tym samym podnieść frekwencję, a więc, jak twierdzi wielu (ja akurat nie, ale cytuję) „poprawić jakość demokracji"? No to dlaczego takich haseł jakoś nie można w sobotniej ciszy usłyszeć? Odpowiedzi proszę nie przysyłać, i tak mi się stale skrzynka zapycha − przecież wiem, dlaczego, i wiem, że Państwo też wiecie. Ciekawe, czy można w ciszy wyborczej pisać o panu prezydencie Komorowskim? Chyba tak, bo przecież on w wyborach nie startuje, patronuje jedynie kampanii „profrekwencyjnej". No i pisanie o nim nie jest zajmowaniem się przeszłością − niestety − tylko przyszłością naszą jak najbardziej. Nie wiedzieć czemu przyjęto zasadę, że im bardziej ktoś szanuje i poważa pana prezydenta, tym bardziej stosuje się do zasady, żeby, jak On coś mówi, lepiej udawać, że się nic nie słyszało. A tu tymczasem prezydent powiedział szereg ciekawych rzeczy, które w ferworze kampanii jakoś umknęły uwadze mediów. Powiedział, że jego sławne słowa o „ślepym snajperze" były wyrazem troski o lepszą ochronę dla śp. prezydenta Kaczyńskiego. I że gdyby jego − Komorowskiego − słów posłuchano, to by do tragedii smoleńskiej nie doszło. Jeśli do tragedii doszło dlatego, że zawiodła ochrona, to jasno wskazuje, iż zdaniem prezydenta przyczyna nie leżała w błędach pilotów. Bardzo ciekawa ewolucja od czasu, gdy ten sam prezydent Komorowski oznajmiał nam, że przyczyny są „najboleściwiej" oczywiste, i od czasu, gdy szefa tej ochrony, która zawiodła, awansował do stopnia generalskiego. No bo przecież opcji, że pan prezydent nie wie co mówi albo co robi nie można brać pod uwagę. Szczególnie dziś − byłaby to przecież niedopuszczalna agitacja wyborcza. A może dopuszczalna agitacja profrekwencyjna? Mniejsza. Skoro jesteśmy „w temacie" takich, którzy nie bardzo wiedzą co mówią i czynią, to warto zauważyć, że prezes TVP Juliusz Braun zauważył ostatnio, że niejaki Nergal, pajac, którego TVP lansuje, jest skandalistą. I zażądał w tej kwestii wyjaśnień. Za moich czasów mówiło się o refleksie korespondencyjnego szachisty, teraz powinno się to zjawisko ochrzcić raczej mianem „refleksu Brauna". Wszystko może przez to, że Holocausto − Nergal podarł nie to, co trzeba podrzeć, żeby pana Brauna obudzić z zimowego snu. Przypadkiem wiem, bo przed laty wystąpiłem obok niego w dyskusji organizowanej przez Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy. To znaczy, pan Braun w niej w końcu nie wystąpił, bo zanim do tego doszło, jeden z prelegentów powołał się na księdza Tischnera, a wtedy jakiś staruszek z tylnego rzędu zawołał „Tischner to zdrajca!". Pan Braun − wówczas poseł UD − poderwał się, spąsowiał (być może w odwrotnej kolejności) porwał za teczkę i z oburzoną miną wypadł z sali. Rozumiem, że gdyby Holocausto powiedział coś na księdza Tischnera albo jakiś inny autorytet z kręgów zbliżonych do nieboszczki UD, to by pan prezes wiedział jak zareagować. Tak, jak na innego Brauna, który ośmielił się uchybić świętości arcybiskupa Życińskiego. Ale darcie Biblii, robienie sobie jaj z Jezusa Chrystusa? Hm, a to nie ten Jezus, co to zdaje się jest rodzinnie powiązany z radiem Ojca Rydzyka? No... na wszelki wypadek pan prezes zażądał wyjaśnień, dając sobie czas na przemyślenie sprawy. Ale sam nie wiem, może i ten temat lepiej zostawić, bo narusza ciszę wyborczą? Wszak pajac zwany Nergalem wyrósł na jedną z głównych postaci tej kampanii wyborczej. Podobnie jak Jakub Wojewódzki, zwany, żeby było młodziej, Kubą. Za moich czasów chodziło takie powiedzenie: „Połomski Jerzy idolem młodzieży". To był taki żart, bo sympatyczny skądinąd Jerzy Połomski miał wtedy pod czterdzieści lat, więc robił za symbol absolutnego zgredostwa. „Kuba" ma pod pięćdziesiątkę i sunie do osiemnastolatków ze swoim agit-propem z pozycji ziomala. Może: „Wojewódzki Kuba to młodzieży chluba"? Obok, ma się rozumieć, Zbigniewa „włosy me to symbol pokolenia" Hołdysa? Zaznaczam, wysoki sądzie, że w powyższym passusie nie agituję nikogo za niczym, a jedynie odnoszę się do problemu frekwencji, o którym obaj cytowani intelektualiści się właśnie wypowiadali. Jak takie tuzy się wypowiadają, to cóż, i ja się wypowiem. Powiem tak: jeśli chcesz zmienić kraj, to idź na wybory. Przejdzie? To do zobaczenia po. PS. Tomasz Lis, który swego czasu przedstawiał się za ofiarę politycznych prześladowań, a potem gromko szydził z wyrzucanych z pracy za poglądy dziennikarzy, że podają się za ofiary prześladowań, właśnie pożalił się portalowi gazeta.pl na „zorganizowaną" na niego przez PiS „nagonkę" w Internecie. Wstrząśnięty strasznymi prześladowaniami Lisa przyznaję ze skruchą, że faktycznie, uczestniczyłem w tej zorganizowanej nagonce, wplatając w swój felieton na Interii wierszyk naśladujący Brzechwę „Proszę państwa, oto Lis..." Mam nadzieję, że nie złamię ciszy wyborczej, oznajmiając, że jestem wstrząśnięty bezmiarem brutalności, z jaką naganiany jest przez zorganizowanych internautów ten jakże zasłużony − nie mówię dla kogo, bo raz, że cisza, a dwa, że i tak wiem, że Państwo wiedzą − autorytet. |
|