Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Serdecznie żydów nie znoszę

Serdecznie żydów nie znoszę

Data: 2013-04-07 16:10:17
Autor: Grzegorz Z.
Serdecznie żydów nie znoszę

 Wszelkie odniesienia do spraw narodowosciowych, a szczegolnie do
procentowego udzialu mniejszosci narodowych w aparacie bezpieczenstwa
publicznego w PRL w latach 1944-1956 budza ogromne emocje i wywoluja
kontrowersje. Miedzy pogladami skrajnymi (typu: UB = Zydzi czy tez - w UB
nie bylo Zydow) wyroznic mozna wiele wersji posrednich, ktorych podstawowym
mankamentem jest fakt, iz dotychczas nie prowadzono takich badan w sposob
gwarantujacy obiektywizm uzyskanych wynikow. Co wiecej, nie bylo klimatu
dla takich badan. Ich podjecie spotkaloby sie natychmiast ze strony osob
przewrazliwionych z zarzutem "antysemityzmu". Cos sie jednak zmienia.
Dowodem tego jest spotkanie w Zydowskim Instytucie Historycznym na powyzszy
temat...

Prelekcja prof. Andrzeja Paczkowskiego w Zydowskim Instytucie Historycznym
na temat: "Zydzi w UB" (12 kwietnia 1995 r.) nie zostala naglosniona przez
media, ponadto odbyla sie w godzinach rannych, dlatego zapewne frekwencja
byla niewielka, a dyskusja krotka i powierzchowna. Samo spotkanie pokazalo
jednak, iz nawet na tematy uwazane za kontrowersyjne, czy wstydliwe,
dyskutowac mozna spokojnie, w dodatku w gronie sluchaczy skladajacym sie
m.in. z bylych funkcjonariuszy.

Prof. Paczkowski, przy oczywistych w tego typu badaniach zastrzezeniach
metodologicznych (prelegent uznal m.in., iz kryteria uznania kogos za Zyda
sa "niejasne"), stwierdzil, iz w latach 1944-1956, na 447 osob w centrali
resortu bezpieczenstwa publicznego, pelniacych funkcje kierownicze (od
naczelnika wydzialu wzwyz), bylo 131 Zydow. Daje to lacznie ponad 29% Zydow
na stanowiskach kierowniczych w MBP! Inny wiarygodny historyk, Andrzej K.
Kunert w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" (z 24-25 kwietnia 1992 r.)
stwierdzil:

"Panuje opinia, ze bezpieka, informacja wojskowa, prokuratura, sadownictwo
byly pelne Zydow. To jest opinia calkowicie falszywa - statystycznie w
sadownictwie, bezpiece i informacji nie bylo wiecej niz 10 proc. Polakow
pochodzenia zydowskiego".

Ale 10% calej populacji komunistycznego aparatu terroru i represji, przy
udziale ludnosci pochodzenia zydowskiego nie siegajacym wowczas nawet 1%
ludnosci w Polsce, to jednak liczba, ktora robi wrazenie i podwaza
calkowicie te opinie, ktore neguja udzial Zydow w bezpiece: a 29% Zydow na
stanowiskach kierowniczych to fakt, dajacy podstawy do twierdzenia, iz
wspolrzadzili oni tym aparatem.

Skad sie wziela "zydokomuna"

Alina Grabowska napisala zas w paryskiej "Kulturze" (nr 12/267 z 1969 r.),
iz: "W pierwszych latach powojennych (a nawet i pozniej) znakomita,
niestety, wiekszosc pracownikow UB stanowili Zydzi (...)".

Druga liczba, podana przez prof. Paczkowskiego, dotyczyla czlonkow
przedwojennych formacji komunistycznych (Komunistycznej Partii Polski,
Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Komunistycznej Partii Zachodniej
Bialorusi, Komunistycznego Zwiazku Mlodziezy itp.). Otoz na owych 447
wysokich funkcjonariuszy bezpieki az 94 osoby, czyli 21% nalezalo przed
wojna do nielegalnych struktur komunistycznych, dzialajacych w II RP. Wg
stwierdzenia prof. Paczkowskiego, prawie wszyscy Zydzi w bezpiece byli
przed wojna czlonkami KPP, KPZU, KPZB, KZM i ich przybudowek. Stad, wg
niego, wzielo sie okreslenie "zydokomuna". Prelegent stwierdzil
jednoczesnie, iz sa to jedyne dane liczbowe, ktorymi rozporzadza.
Zaczerpnal je glownie z poufnego, czy tez tajnego opracowania Biura "C"
Ministerstwa Spraw Wewnetrznych, wydanego w 1978 r., zatytuowanego: "Aparat
Bezpieczenstwa w PRL w latach 1944-1976". Zawiera ono noty biograficzne
funkcjonariuszy aparatu bezpieczenstwa, sporzadzone na podstawie ich akt
personalnych, w tym wlasnych zyciorysow.

Co ciekawe, wiekszosc Zydow w bezpiece wykazywala pochodznie
"drobnoburzuazyjne", co tez wobec dokonujacej sie rzekomo "rewolucji
proletariatu", ktora miala byc skierowana przeciw "burzuazji", stawia te
rewolucje w nieco krzywym zwierciadle. Przypomina to slawne powiedzenie z
tamych lat, na temat koniaku, ktory byl niegdys w ruchu komunistycznym
symbolem kapitalizmu. Otoz koniak stal sie "napojem klasy robotniczej,
spozywanym ustami jej przywodcow".

Celem bezpieki nie bylo rutynowe w takiej sluzbie gromadzenie i
przetwarzanie informacji. Nie byla to bowiem sluzba normalna, powolana do
ochrony panstwa jako takiego. Wg naukowcow zajmujacych sie tym resortem
profesjonalnie (A. Paczkowskiego i G. Jakubowskiego), "celem jego dzialania
[byla] "obrona i utrwalanie wladzy ludowej". Byla to instytucja calkowicie
zideologizowana (...) i poslugujaca sie - rowniez na uzytek wewnetrzny i
operacyjny - jezykiem ideologii. Rzecz jasna komunistycznej".

Pomocnicy rewolucji

Dzieje ruchu komunistycznego przed wojna nie sa doglebnie zbadane.
Dotychczasowe publikacje na ten temat to na ogol politgramota, przyodziana
w szaty "naukowe", ale czasami mozna w nich znalezc interesujace dane. Ze
zrozumialych wzgledow pomijano w nich zestawienia statystyczne, dotyczace
spraw narodowosciowych. Skad zatem wzial sie stereotyp "zydokomuny"?

W 1936 r. wladze KPP sporzadzily pisemny raport na temat sytuacji
organizacyjnej. Wynika z niego, iz po postulowanych zmianach skladu
narodowosciowego i socjalnego we wladzach organizacji komunistycznych, w
centralnych wladzach KPP, liczacych 15 osob, bylo 8 Zydow i 7 Polakow. Na
15 sekretarzy komitetow okregowych, 8 bylo pochodzenia zydowskiego, a 7
polskiego. W styczniu 1936 r. na 30 czlonkow i zastepcow czlonkow KC KPP
bylo 15 Polakow, 12 Zydow, 2 Ukraincow i 1 Bialorusin, a razem z KC KPZB
(ale bez zastepcow czlonkow KC) na 52 osoby bylo 21 Zydow, 17 Polakow, 8
Bialorusinow, 5 Ukraincow i 1 Litwin. W "aktywie centralnym" bylo 53%
Zydow, w aparacie wydawnicym 75%, w Miedzynarodowej Organizacji Pomocy
Rewolucjonistom 90%, a w "aparacie technicznym" Sekretariatu Krajowego 100%
(przy czym "aparat techniczny" nie oznaczal, wbrew pozorom, funkcji mniej
waznych - byli to np. kurierzy do moskiewskiej centrali, lacznicy itp.,
ktorzy trzymali nici organizacyjne struktur komunistycznych w swych
rekach).

Rownie wysoki byl udzial Zydow w strukturach terenowych KPP. W okregu
radomskim w 1932 r. bylo ich 37%, w okregu kieleckim ponad 54%. W
strukturach mlodziezowych zas bylo ich jeszcze wiecej: w sierpniu 1930 r. w
skali calego kraju w Zwiazku Mlodziezy Komunistycznej Polacy stanowili
zaledwie 20%, Zydzi 50%, a Bialorusini i Ukraincy 30%. Autor jednej z
monografii regionalnych KPP, wydanej w 1994 r. stwierdzil, iz "z uplywem
czasu zwiekszal sie udzial mlodziezy zydowskiej w KZMP [Komunistycznym
Zwiazku Mlodziezy Polskiej], w niektorych osrodkach stanowila ona prawie
100%". To oni wlasnie w znacznym stopniu ksztaltowali wojenne oblicze ruchu
komunistycznego w kraju podczas okupacji, odbudowywanego na polecenie
Stalina od 1942 r. (w postaci tzw. Polskiej Partii Robotniczej), a takze w
Moskwie.

Koncentracja w sluzbach specjalnych

Wg prof. Paczkowskiego aparat bezpieczenstwa byl pierwszym czlonem nowego
rezimu, budowanym calkowicie od podstaw. O ile w innych dziedzinach
kompartia nastawiona byla poczatkowo raczej na kontrolowanie i dozorowanie
przedwojennych fachowcow (w przemysle, szkolnictwie, wojsku, nawet w
administracji), brakowalo jej bowiem oddanych czlonkow PPR, ktorymi mozna
bylo ich zastapic, to do bezpieki i innych tajnych sluzb kierowano przede
wszystkim "swoich". A ktoz mogl byc bardziej za takiego uznany, niz
przedwojenny czlonek KPP i jej przybudowek?

Dlatego zatem do bezpieki trafiali przede wszystkim przedwojenni komunisci,
w wiekszosci juz przed wojna zawerbowani do wywiadu sowieckiego. Podczas
okupacji niemieckiej przebywali oni w ZSRR, inni zas odgrywali czolowe role
w partyzantce komunistycznej: sowieckiej oraz GL-AL.

Podobnie bylo w innej, mniej znanej, ale nie mniej waznej sluzbie, czyli w
Informacji Wojskowej. Znawca jej dziejow, Z. Palski podaje, iz: Informacja
nie pelnila zadan kontrwywiadowczych - byla instytucja
terrorystyczno-policyjna, ktorej zadaniem bylo wymuszenie posluszenstwa sil
zbrojnych wobec nowych wladz politycznych. Poczatkowo 100% stanowisk w niej
obsadzonych bylo przez oficerow sowieckich. Polakow dopuszczono dopiero
pozniej - pierwsi z nich objeli jednak stanowiska wylacznie tlumaczy i
protokolantow. Bylo ich zas az... siedemnastu!

Dopiero w latach pozniejszych miejsca zwalniane przez oficerow sowieckich
zajmowali oficerowie w mundurach polskich. Ale na stanowiska kierownicze
wysuwano glownie ludzi pochodzenia zydowskiego. Ten sam autor podaje
konkretne przyklady:

szefa Glownego Zarzadu Informacji, plk. Kozuszke, zastapili kolejno plk Jan
Rutkowski i plk Stefan Kuhl (obaj pochodzenia zydowskiego); zastepcow szefa
GZI, plk Poniedzielnikowa i plk Bycana zastapili plk Anatol Fejgin i plk E.
Zadrzynski (obaj pochodzenia zydowskiego); szefa Oddzialu I,k plk. Curanowa
zastapil plk Aleksander Kokoszyn (pochodzenia zydowskiego); szefa Oddzialu
II, plk Gajewskiego zastapil plk Ignacy Krzemien (pochodzenia zydowskiego);
szefa Oddzialu II, pplk Prystupe zastapil plk Jerzy Fonkowicz (pochodzenia
zydowskiego); szefa Oddzialu IV, plk Malkowskiego, zastapil plk Wladyslaw
Kochan (narodowosci polskiej); szefa Oddzialu V, plk. Zajasznikowa,
zastapil pplk Wincenty Klupinski (pochodzenia zydowskiego).

Kryteria doboru kadr kierowniczych do Informacji Wojskowej byly takie same,
jak do bezpieki cywilnej. Nie decydowalo tu bowiem przygotowanie fachowe
(na to trzeba przeciez pracowac latami), lecz wylacznie lojalnosc i
calkowita dyspozycyjnosc wobec mocodawcow komunistycznych.

Dobre, slowianskie nazwiska

We wszelkich tego typu badaniach nalezy jednak zachowywac szczegolna
ostroznosc. Przemiany w strukturze komunistycznego aparatu terroru, walka
miedzy "chamami" i "Zydami" w centrum wladzy (ktora miala tez swe
odniesienie do bezpieki cywilnej i wojskowej) doprowadzily do stanu, w
ktorym "chamy" oskarzaly publicznie o "wypaczenia socjalizmu", dokonane
szczegolnie w pierwszej dekadzie istnienia PRL, funkcjonariuszy pochodzenia
zydowskiego, czyli "Zydow". Jednak nie zawsze "Zyd" byl Zydem prawdziwym,
tak jak nie zawsze "cham" musial byc Polakiem.

Komintern, czyli Miedzynarodowka Komunistyczna (z siedziba oczywiscie w
Moskwie), zalecala oficjalnie towarzyszom zydowskim zmiane danych
personalnych, w tym nazwisk, na slowianskie. Wspominala to dzialaczka KPP,
Ester Rozental-Szneiderman po przybyciu do Moskwy w 1926 r.: "Ktoz moze
pojac i opisac swiety dreszcz, jaki mnie przejal, gdy weszlam do gmachu
Kominternu, znajdujacego sie nie opodal Kremla... Watpie, czy mlody
czytelnik naszych czasow potrafi to sobie uprzytomnic".

Przedstawiciel KPP w Kominternie natychmiast zaproponowal jej zmiane
nazwiska: "Wybierzcie sobie slowianskie, dobrze brzmiace". Nie zgodzila sie
ona jednak na taki zabieg, ale jak wspomina: "Malo kto z moich nowo
przybylych towarzyszy oparl sie tej pokusie. Lea Kantorowicz przeobrazila
sie w Jelene Kaminska; jej maz Icchak Gordon - w Aleksandra Leonowicza;
Nechama i Jozef Feigenbaum stali sie Natalia i Osipem Krawczynkim; Chana
Milsztajn jest tu Hanna Turska; Motke Hajman to teraz Mikolaj Wojnarowicz;
z jednego Rapaporta zrodzil sie Krawiecki, z drugiego, czestochowskiego -
Jozef Karpinski".

Czesc z tych "politycznych emigrantow" przybywala w 1944 r. z Moskwy do
Polski, obejmujac eksponowane funkcje, juz z nowym zyciorysem i zmienionymi
personaliami. Np. Natan Grunspan-Kikiel w MBP byl wiceministrem i generalem
brygady, ale znany jest jako Roman Romkowski. Mojzesz Bobrowicki, tez
wiceminister MBP i tez general, stal sie Mieczyslawem Mietkowskim. Nachym
Alster, I z-ca przewodniczacego Komitetu ds. Bezpieczenstwa Publicznego i
wiceminister MSW zostal Antonim Alsterem. Lajb-Wolf Ajzen, z-ca komendanta
szkoly sluzby bezpieczenstwa w Kujbyszewie, z-ca dyrektora Biura
Personalnego MBP, dyrektor gabinetu ministra MBP, z-ca Komendanta Centrum
Wyszkolenia MBP, wicedyrektor IV, nastepnie III Departamentu, przybral
nazwisko Leon Andrzejewski. Julia Brustiger, dyrektor Departamentu
Politycznego MBP, zostala Julia Brystygier. Jozef Goldberg, dyrektor
Departamentu Sledczego MBP, nazwal sie Jozefem Rozanskim. I tak dalej...

Z drugiej strony, przedstawiciele spolecznosci zydowskiej neguja role Zydow
w powojennym aparacie terroru komunistycznego w Polsce. Np. prof. Chone
Shmeruk, przewodniczacy Osrodka Kultury Zydow Polskich na Hebrajskim
Uniwersytecie w Jerozolimie, w wypowiedzi dla "Tygodnika Powszechnego" w
1990 r. stwierdzil: "Berman nie funkcjonowal jako Zyd, on funkcjonowal jako
czlonek partii. A partia nie byla zydowska, byla polska. On sie nie uwazal
za Zyda, za kogos, kto wystepuje w imieniu Zydow. I zaden Zyd nie widzial w
nim przedstawiciela narodu zydowskiego. Czulby sie obrazony, gdyby ktos mu
to powiedzial. Berman funkcjonowal jako Berman i jego mozna obwiniac,
czynic mu zarzuty. Ale jako Zyd? To samo moglby robic Polak. Gdyby nie on,
bylby Polak na jego miejscu".

Z tym juz nie mozna sie zgodzic. Gdyby byli Polacy, odpowiedni na te
stanowiska, to Stalin (ktorego trudno uznac za tak szczegolnego
filosemite), z pewnoscia nimi wlasnie, a nie Zydami, badz osobami
pochodzenia zydowskiego obsadzalby stanowiska kierownicze w bezpiece,
Informacji Wojskowej, aparacie politycznym w wojsku, w kompartii i
administracji. Stalin poslugiwal sie tymi kadrami komunistycznymi, ktore
mial i ktorym ufal (przynajmniej poczatkowo, w okresie "utrwalania wladzy
ludowej"). Nie wyszukiwal specjalnie towarzyszy pochodzenia zydowskiego,
aby wysylac ich do Mongolii, Chin, Korei Pln. i do Albanii. Racje ma
natomiast prof. Shmerik, iz Zydzi funkcjonowali jako czlonkowie partii, a
nie przedstawiciele narodu zydowskiego.

Elity wladzy

Bylo ich w gornych strukturach wladzy komunistycznej tak wielu, bo
nastapilo prawie automatyczne przeniesienie stosunkow narodowosciowych z
KPP na PPR, szczegolnie od polowy 1944 r., gdy do "krajowcow" dolaczyli
komunisci ze Zwiazku Sowieckiego. I nie bylo to zajwisko wlasciwe wylacznie
dla bezpieki i Informacji Wojskowej. Wszedzie tam, gdzie partia uznala, iz
jest to miejsce newralgiczne dla jej przyszlosci, tam pojawili sie
komunisci pochodzenia zydowskiego w takiej koncentracji, iz w dalszym ciagu
przeciwnicy polityczni okreslali nowy ustroj mianem "zydokomuny".
Statystycznie moglo to byc uzasadnione.

Jakub Berman, czlonek Biura Politycznego i z jego ramienia nadzorca nad
tajnymi sluzbami, w potocznym pojeciu funkcjonowal nie tylko jako
komunista, ale tez jako Zyd". W wywiadzie dla Teresy Toranskiej powiedzial:
"Zdawalem sobie (...) sprawe z tego, ze najwyzszych stanowisk jako Zyd
objac albo nie powinienem, albo nie moglbym. Zreszta nie zalezalo mi, by
ustawic sie w pierwszych rzedach. (...) Faktyczne posiadanie wladzy nie
musi wcale isc w parze z eksponowaniem wlasnej osoby. (...) Zalezalo mi,
zeby wniesc swoj wklad, wycisnac pietno na tym skomplikowanym tworze
wladzy, jaki sie ksztaltowal, ale bez eksponowania siebie. Wymagalo to,
naturalnie, pewnej zrecznosci". I faktycznie, wycisnal swoje "pietno".
Odpowiednikiem "beriowszyczyzny" w Sowietach stalo sie pojecie
"bermanowszczyzny" w PRL.

Roman Zambrowski (Rubin Nussbaum) jako czlonek Politbiura mial nadzor m.in.
nad sadownictwem; jako zastepca Bieruta w Krajowej Radzie Narodowej mial
prawo orzekac prawo laski dla skazanych w procesach politycznych. Byl wiec
jednym z tych, ktorzy doslownie decydowali o zyciu lub smierci
antykomunistow, lub osob za takich uznanych. Gen. Wiktor Grosz (Izaak
Medres) byl szefem Glownego Zarzadu Polityczno-Wychowawczego ludowego
Wojska Polskiego (w wojsku przed wojna zapewne w ogole nie sluzyl). Gen.
Leszek Krzemien (Maksymilian Wolf) zostal kierownikiem Wydzialu Wojskowego
Zwiazku Patriotow Polskich w Moskwie, nastepnie byl m.in. szefem Kancelarii
Wojskowej Bieruta, zastepca szefa Glownego Zarzadu Politycznego ludowego WP
i pelnomocnikiem Rzadu PRL "ds. pobytu wojsk radzieckich w Polsce". Hilary
Minc, czlonek Politbiura, odpowiadal za sprawy gospodarcze. Wg. hierarchii
partyjnej byl trzecia co do waznosci osoba w PRL (po Bierucie i Bermanie).
Roman Werfel byl czolowym ideologiem komunistycznym, dyrektorem wydawnictwa
"Ksiazka i Wiedza" i redaktorem naczelnym organu KC PZPR "Nowe Drogi".
Jerzy (Beniamin) Borejsza, rodzony brat plk. UB Jozefa Rozanskiego byl
dyktatorem prasowym - byl m.in. redaktorem naczelnym dziennika
"Rzeczpospolita" (organu PKWN), prezesem Spoldzielni Wydawniczej
"Czytelnik" i pelnomocnikiem rzadu ds. "Ossolineum".

To oczywiscie najbardziej znane przyklady, ale nie wszystkie. Osob tych nie
sposob oddzielic od historii PRL,

ktora dla ogromnej czesci spoleczenstwa byla tworem obcym. Jest zatem
rzecza wazna poznac dokladnie, kto rzadzil Polska po 1944 r. Nie wystarczy
tu ogolnikowe powiedzenie, ze "byli to komunisci". Autorzy publikacji o
zatrudnieniu ludnosci zydowskiej po wojnie (np. Michal Grynberg w
"Biuletynie Zydowskiego Instytutu Historycznego" nr 1-2 z 1986 r.)
calkowicie pomijali to zagadnienie. Byc moze, wtedy takie badania nie byly
mozliwe.

Musieli, czy... chcieli?

Podczas spotkania w ZIH z prof. Paczkowskim padlo pytanie: "czy mozna
uznac, ze do UB oddelegowywano Zydow z wojska?", co moglo sugerowac, iz
trafiali oni tam na rozkaz lub polecenie partyjne. Ale przeciez nie wszyscy
tym rozkazom, badz partyjnym poleceniom podlegali. A jesli podlegali, to
oznacza, iz w wojsku lub partii juz odgrywali nieposlednia role - wracamy
do poczatku, czyli do faktu, iz Zydzi od czasow KPP byli spoiwem struktur
komunistycznych.

System komunistyczny byl ustrojem totalitarnym, dlawiacym wszelka wolna
mysl, likwidujacym w sposob bezwzgledny swych przeciwnikow. Kazdy kolejny
zwolennik tego ustroju oznaczal, iz jego panowanie bedzie pelniejsze i
dluzsze. I analogicznie, kazdy dodatkowy przeciwnik komunizmu oddalal
realizacje "dyktatury proletariatu". Dlaczego Zydzi w swej masie poparli
komunizm, szczegolnie po tragicznych doswiadczeniach innego totalitaryzmu,
w wydaniu hitlerowskim, ktory nie tak znow bardzo odbiegal od wizji
hitlerowcow (oczywiscie oprocz mordowania Zydow)?

Ch. R. Browning, recenzent wspomnien Ytzhaka Zukiermana, jednego z
przywodcow powstania w warszawskim getcie, napisal w "New York Times" w
1993 r.: "Zukierman oszczedza swoje najostrzejsze oskarzenia na okres
powojenny. Deklaruje, ze AK skonczylaby robote, ktora zaczal Hitler. (...)
nie ukywa swego podziwu i poparcia dla polskich komunistow (...). Byli oni
prawdziwymi idealistami i "prawdziwymi patriotami", oddani sprawie
zbudowania niepodleglej Polski socjalistycznej. Byli oni po prostu
"wspanialymi ludzmi", oraz "zagrozona mniejszoscia" (...).

"W okresie powojennym Zydzi, ktorzy przezyli - wspomina Zukierman - stali
miedzy Komunistami i Reakcja i musieli dokonac wyboru". Dla niego wybor byl
czysty zarowno z pragmatycznego jak i moralnego wzgledu. "W tym okresie,
byc partnerem komunistow to byla zydowska rola narodowa, z jedynej
perspektywy zydowskiego istnienia".

Tak tlumaczy to czlowiek, ktory pisal na uzytek czytelnika zachodniego, nie
obeznanego z realiami w Polsce po wojnie. Ale podobne opinie ksztaltowane
sa przez autorow krajowych, choc w bardziej zawoalowanej formie. Adam
Michnik w jednym ze swych artykulow zawarl nastepujaca mysl: "Przed
owczesna inteligencja stanela alternatywa: albo oboz rewolucji jako
koniecznosc dziejowa, albo oboz reakcji: antysemityzm typu oenerowskiego,
palkarski, czesto ludobojczy, czesto czerpiacy z wzorow hitlerowskiego
rasizmu. A byl to antysemityzm starej endecji, czy znacznej czesci ruchu
ludowego (...)".

Czy rzeczywiscie Zydom, jesliby nie poparli komunizmu w Polsce, grozila
fizyczna zaglada? Czy alternatywa komuny - ludobojstwa "klasowego" bylo
ludobojstwo rasowe? I czy w taki sposob mozna w ogole tlumaczyc to, co
stalo sie w Polsce po 1944 r. - z obozami koncentracyjnymi, wywozkami na
Sybir "przedstawicieli obozu reakcji", skrytobojczymi i jawnymi mordami,
terrorem UB i zbrodniami dokonywanymi w majestacie "prawa"? Popelniano je w
imie "walki klas"... Byly to zatem przestepstwa popelniane z powodu
przynaleznosci osob przesladowanych do okreslonej grupy politycznej i
spolecznej. Dla ofiar tego systemu roznica miedzy walka klas a walka ras to
tylko semantyka.

Podobno tylko getta dawaly nadzieje

Od takich pytan nie uciekniemy. Byc moze jest jeszcze za wczesnie na pelna
odpowiedz, zbyt wiele spraw jest na tyle zywych, aby moc je ocenic bez
emocji z obu stron. Ale taka odpowiedz jest konieczna. Tym bardziej, iz w
publikacjach zagraniczych przypisuje sie nam zbrodnie nieslychane. Np. wg
cenionego historyka amerykanskiego Reubena Ainszteina "Polscy faszysci
podczas powstania [warszawskiego] prawdopodobnie zabili wiecej Zydow niz
Niemcow", a Niemcow zginelo "tylko" 16 tysiecy!

Dr Icchak (Henryk) Rubin uznal, iz "stosunek Polski Podziemnej i calej
prawie ludnosci polskiej do Zydow powodowal, ze getto i oboz pracy lub oboz
koncentracyjny byly jedynymi miejscami na swiecie, ktore dawaly Zydom nikla
nadzieje i szanse na przetrwanie". "A po wyzwoleniu (...) po calej Polsce
rozlala sie fala masowych mordow i pogromow antyzydowskich. (...) A
mordercami w Polsce [po wojnie] nie byly SA i SS, lecz AK i specjalnie
utworzone dla dzialalnosci terrorystyczno-dywersyjnej, dyrygowane z Londynu
antysowieckie i antyzydowskie organizacje "NIE" i "WiN" pod wodza generalow
L. Okulickiego i E. Fieldorfa, pulkownikow J. Rzepeckiego, Franciszka
Niepokolczyckiego, Janusza Bokszczanina i innych elitarnych oficerow
przedwojennego Wojska Polskiego, oraz inne bandy mordercow (...)".

Na takie "naukowe" zarzuty trzeba odpowiedac. Brak odpowiedzi jest
przyznaniem, ze to prawda. Zaniechanie obrony moze spowodowac, iz niedlugo
bedziemy obwinieni o inne zbrodnie niepopelnione, jeszcze bardziej
absurdalne. Byc moze jest to proba skierowania calej dyskusji na tory
zastepcze, uprzedzenia pytan, ktore powinnismy postawic publicznie.

Leszek Zebrowski

Data: 2013-04-07 23:15:09
Autor: Grzegorz Z.
Serdecznie żydów nie znoszę
Dnia Sun, 7 Apr 2013 16:10:17 -0500, u2 napisał(a):

Nie wyszło z pederastią, teraz będzie że jestem Żydem?

Od razu wyjaśniam - nic mi o moim ewentualnym żydowskim pochodzeniu nie
wiadomo.

--
"Niech będzie przeklęty bóg ojciec i syn i duch i matka najświętsza i całe
królestwo niebieskie!"

Serdecznie żydów nie znoszę

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona