Data: 2009-07-15 17:35:36 | |
Autor: mkarwan | |
Rostowski, uczucia i afera ponura | |
Niektórzy zarzucają mi emocjonalność.
Słusznie. (Dla zainteresowanych: proszę sobie śledzić moje krajobrazy emocjonalne w nawiasach). Bo czy deficyt na poziomie 27,18 mld zamiast przewidywanych 18,18 mld, nie jest alarmujący (niepokój)? Wpływy do budżetu w wysokości 272,9 mld, zamiast 303 mld, czyli o 30 mld mniejsze, niż przypuszczano (z samych podatków mniejsze o 46 mld zł)? (smutek). To dane z projektu noweli budżetowej. Minister Rostowski źle oszacował wskaźniki (zaskoczenie). Spadną wprawdzie wydatki (o ok. 20 mld zł), ale jaka to pociecha, skoro deficyt i tak rośnie (rozczarowanie)? Zresztą, jeśli minister Rostowski już raz niedoszacowań skali kryzysu (jego współpracownicy nazywali kryzys czkawką), skąd pewność, że teraz szacuje prawidłowo? (obawa, może lekka frustracja). Spokojnie. Błędu już na pewno nie powtórzy. - Wiedzieliśmy, że w połowie roku kryzys ustabilizuje się, przewidzieliśmy że rynki walutowe i światowa gospodarka się uspokoi. Teraz byliśmy w stanie określić zakres potrzebnych zmian w budżecie na 2009 rok - przekonuje Mr Jan Vincent (uff, upragnione poczucie błogości). Dlatego rząd przyjął hucznie (a sejm będzie ją "wałkował" w przyszłym tygodniu) "nowelizację stabilizacji, rozsądku i odpowiedzialności" (zaciekawienie, choć może raczej myślowa smuga po zaciekawieniu, bo we wtorek zaciekawienie minęło). I cóż w tym projekcie? Oczywiście ograniczanie wydatków i zwiększone dochody niepodatkowe (takie jak np. wypłata dywidendy przez PKO BP, czyli pomysł kretyński sprzedany absolutnie fenomenalnie jako sposób na podniesienie kapitału banku.) (śmiech; słodko-gorzki zresztą). A teraz dwa słowa o tym, jak w Polsce "ustabilizował" się kryzys (brak emocji - wypaliłam się). 1. Od stycznia do maja dochody z CIT spadły o 10 procent. Spadają dalej. Ale możemy się oszukiwać, że to na nic nie wpłynie (tylko ryba wpływa na wszystko). 2. Od stycznia do maja sądy zarejestrowały 224 upadłości polskich firm. W tym samym okresie ubiegłego roku - 159 upadłości. Wzrost o 40 procent. Upadłości będzie więcej. Skąd wiadomo? Pogarsza się moralność płatnicza przedsiębiorstw. 3. Zamrożenie płac i bezrobocie (tak, wiem, bezrobotnych jest dziś o 200 tysięcy mniej, niż na koniec czerwca 2007; ale prognozy mówią, że do grudnia wzrośnie do 12,5 procent) oraz strach przed kryzysem osłabią konsumpcję. Skąd wiadomo? Po wskaźniku. Wskaźnik ufności konsumenckiej to dziś - 24,3 p.proc. teraz. Dwa lata temu był trzykrotnie niższy: -7,3 p.proc. 4. A propos bezrobocia. 70 procent kredytów hipotecznych Polaków jest w obcej walucie. Wielu na przełomie jesieni i zimy stanie się niewypłacalnych (-- > punkt o upadłościach). 5. Topnieją rezerwy walutowe (tak wiem, minister Rostowski "załatwił" pieniądze w Międzynarodowym Funduszu Walutowym). Na co starczy 50 mld? Na dwie interwencje. (przypomnę, że od połowy 2008 do końca pierwszego kwartału 2009 stopniały o 28 procent). 6. Rezerwy mamy małe, ale za to coraz większy dług publiczny. Do końca roku może wynieść 18 tysięcy zł na jednego mieszkańca (prawie dwa razy więcej niż przed sześcioma laty). Nie będę się na ten temat jednak rozpisywać. Zapraszam do przeczytania bardzo ciekawego artykułu o DŁUGU PUBLICZNYM w następnym wydaniu "Wprost". I zachęcam też do przeczytania istnej Anny Świderkówny amerykańskiej ekonomii, która w najnowszym TIME wcale nie jest - w przeciwieństwie do ministra Rostowskiego - pewna, że to, co najgorsze w kryzysie jest już za nami: http://www.time.com/time/business/article/0,8599,1909115,00.html źródło http://www.wprost.pl/blogi/katarzyna_kozlowska/ |
|