Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Przykład kolesiostwa na szczytach władz y PO-PSL

Przykład kolesiostwa na szczytach władz y PO-PSL

Data: 2011-10-01 11:24:28
Autor: u2
Przykład kolesiostwa na szczytach władz y PO-PSL
... czyli walka z wiatrakami pazerności. Można te przykłady przytaczać i
przytaczać :

http://www.polishclub.org/2011/09/30/dr-inz-krzysztof-borowiak-walka-z-wiatrakami/

Ministerstwo Skarbu Państwa jest co prawda pod przemożnym wpływem PO, z
ekspertem od prywatyzacji za pomocą kapitału katarskiego, Aleksandrem
Gradem na czele, wszakże sekretarzem stanu (a więc „pierwszym“
wiceministrem) jest Jan Bury z koalicyjnego PSL, odpowiedzialny m.in. za
tak ważny sektor gospodarki narodowej, jak energetyka.

Pamiętamy aferę z „niedokładnym“ oświadczeniem majątkowym pana Burego,
szybko zamiecioną pod dywan po zaledwie pogrożeniu palcem przez pana
premiera. Ale ten prawnik z rzeszowskiego uniwersytetu, członek sejmowej
Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, „otwarty na kontakt z ludźmi,
których sprawy chce poznawać i rozwiązywać“ (to z oficjalnego życiorysu
tego aktywisty ZMW „Wici“) pozwala na uczynienie z państwowej (na
szczęście jeszcze!) energetyki prywatnego folwarku różnym „krewnym i
znajomym królika“ (pardon: Burego!).

Tak przynajmniej jest w spółce giełdowej ENEA, trzecim w Polsce dostawcy
energii elektrycznej dla blisko 2,5 miliona klientów, głównie w części
północno-zachodniej Polski. Na czele tej spółki stoi od czerwca 2009 r.
niejaki Maciej Owczarek. Wygrał konkurs ogłoszony przez Ministerstwo
Skarbu Państwa, ale w branży energetycznej mówi się – jak twierdzi
forsal.pl – głośno, że jego protektorem jest właśnie Jan Bury,
wiceminister resortu sprawującego kontrolę nad Eneą. Prezes Owczarek
obejmując swą funkcję nie miał żadnego doświadczenia z energetyką,
przeszedł z sektora telekomunikacyjnego, wcześniej zajmował się m.in.
handlem dżinsami firmy Levi Strauss (sic!) oraz sprzedażą kart
telefonicznych w TP S.A. W ENEI żartuje się, że zaraz po objęciu
stanowiska nowy prezes, najwyraźniej z powodu poczucia samotności,
pościągał do pracy swoich kolegów z branży IT. W czeroosobowym zarządzie
jest tylko jedna osoba związana od lat z energetyką.

Powyższy “dobór” prezesa nie przeszkodził wszakże w znalezieniu sposobu,
by – jak pod koniec lipca doniosła “Gazeta Prawna” – prezesowi
Owczarkowi zacząć płacić kilka razy więcej, niż pozwala prawo. I to za
aprobatą rządu! W koncernie doszło do prawno-płacowego majstersztyku:
prezes będzie zarabiał nawet 150 tys. miesięcznie. Owczarek dostawał do
tej pory (tak jak nakazuje ustawa “kominowa”, bo rząd ma w ENEI ponad 50
procent akcji) – 6-krotność średniego wynagrodzenia, czyli około 20 tys.
zł miesięcznie. Od 1 lipca jego zarobki wystrzeliły do 80 tys. zł plus
premie, które mogą sięgnąć podobnej kwoty. Rocznie daje to ponad 1,9 mln zł.

Jak do tego doszło? Do 1 lipca Owczarek miał zwykłą umowę o pracę, teraz
podpisał kontrakt menedżerski. Decyzję o podpisaniu kontraktów
menedżerskich z zarządem ENEI podjęła dziesięcioosobowa rada nadzorcza.
Przewodniczącym rady nadzorczej jest niejaki Wojciech Chmielewski,
zastępca dyrektora Departamentu Prywatyzacji w Ministerstwie Skarbu
Państwa. Członkowie rady nieoficjalnie przyznają, że zgodzili się na
kontrakty menedżerskie dla zarządu, by obejść ustawę kominową. Co
więcej, mówią “Gazecie Prawnej”, że takie procedery są powszechne w
innych państwowych spółkach energetycznych. Po co komu w takim razie
prawo, którego nikt nie przestrzega? Maciej Grelowski z Business Centre
Club mówi wprost: pokrętny sposób wynagradzania menedżerów to prosta
droga do demoralizacji kadry zarządzającej. Fatalnie wpływa również na
jej prestiż. Ta sytuacja dramatycznie obniża autorytet prezesa. Skoro on
nagina prawo, dlaczego pracownicy nie mieliby tego robić? – mówi Maciej
Grelowski. Prorocze słowa! Natomiast rząd, który powinien czuwać nad
przestrzeganiem prawa, sam przykłada rękę (poprzez swych przedstawicieli
w radzie nadzorczej) do jego omijania.

Jak się słusznie mawia: ryba psuje się od głowy.

Opisane powyżej patologie pozwalają na łamanie prawa na niższych
szczeblach. Zatem kilka faktów:

W Grupie Kapitałowej ENEA, obok innych spółek-córek, jest również spółka
Energomiar, zajmująca się głównie dostawami, legalizacją i naprawami
liczników energii elektrycznej, głównie na rzecz innej spółki-córki z
Grupy – ENEA Operator (to główna spółka “wykonawcza” Grupy). W spółce
Energomiar latem 2008 roku postanowiono powołać nowy zarząd. Procedurę
kwalifikacyjną wygrał piszący te słowa. Podczas rozmowy, w trakcie
której poinformowano mnie o wynikach, padły argumenty typu “wicie,
rozumicie, mamy swojego kandydata, on zostanie prezesem, a wy członkiem
zarządu na tych samych warunkach finansowych“. Pewnie było to moim
błędem, ale zgodziłem się na tę propozycję (raczej z gatunku tych „nie
do odrzucenia“…). Dane osobowe tak „powołanego“ prezesa okazały się
niejawne nawet dla mnie, członka zarządu, wiele razy dochodziły do mnie
informacje, że nie posiadał on nawet, wymaganego przez reguły
korporacyjne, wyższego wykształcenia.

Przejęta przez nasz zarząd spółka była w bardzo kiepskiej kondycji, nie
udało się w czasie pozostałych czterech miesięcy 2008 roku wyciągnąć ją
ze strat, za to wyniki finansowe i cała kondycja spółki w kolejnych
latach były już bardzo dobre.

Teraz ad rem:

Spółka ENEA Operator, działając na podstawie Prawa zamówień publicznych,
w dniu 28 lutego 2011 r. zaprosiła kilka podmiotów (w tym także
Energomiar) do złożenia oferty na dostawę liczników energii elektrycznej
(przetargi takie odbywały się cyklicznie w każdym roku). W przetargowej
Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), w opisie przedmiotu
zamówienia, zawarto m.in. jako bezwzględne wymaganie techniczne
"wykonanie obudowy i osłony skrzynki zaciskowej licznika z samogasnących
tworzyw sztucznych ze spełnieniem wymagań określonych w normie PN-EN
60695-11-10:2002/A1:2005 dla kategorii V-0". Zapisano również w SIWZ
wymóg zamieszczenia w ofercie "certyfikatów lub innych dokumentów
potwierdzających spełnianie przez licznik wymagań w zakresie niepalności
dla kategorii V0, wykonane przez niezależne akredytowane laboratoria".

Otwarcie ofert nastąpiło 11 marca 2011 r. Oferty na zadanie II (czyli
liczniki 3-fazowe) złożyły trzy firmy: oprócz Energomiaru także ELGAMA
ze Świdnicy i konsorcjum POLITECH z ENERGIA-PRO, też ze Świdnicy (to
takie historyczne „zagłębie“ licznikowe). 19 kwietnia 2011 r.
dowiedzieliśmy się, że zamawiający wybrał ofertę konsorcjum POLITECH z
ENERGIA-PRO ze Świdnicy na kwotę blisko 6,5 miliona zł netto.

Dwukrotnie przedstawiciele naszej spółki dokonali przeglądu zwycięskiej
oferty i za każdym razem stwierdzaliśmy brak w niej jakichkolwiek
certyfikatów lub innych dokumentów potwierdzających spełnianie przez
zwycięski licznik wymagań w zakresie niepalności dla kategorii V0,
wykonanych przez niezależne akredytowane laboratorium. Przedstawiciel
zamawiającego nie potrafił wyjaśnić tego braku, wspominano tylko
mgliście o istnieniu części niejawnej oferty, czym jednak trudno było
nas przekonać, bo nie umieszcza się stosownych certyfikatów (z których
oferent powinien być wszak dumny!) w części niejawnej oferty (tam jest
miejsce na ewentualne tajemnice handlowe oferenta). Zarząd Energomiaru
zdecydował się zaskarżyć dokonany wybór w Krajowej Izbie Odwoławczej
(KIO), przygotowane zostało przez radcę prawnego stosowne odwołanie.
Jednak przewodniczący rady nadzorczej Energomiaru, będący jednocześnie
członkiem zarządu ENEA Operator, wydał (nieformalnie) nam polecenie, aby
odwołania do KIO nie składać, gdyż spowodowałoby to duże problemy w ENEA
Operator.

19 maja 2011 r. zawiadomiłem o powyższej sprawie oficera (bodajże
podpułkownika) ABW z Poznania. Otrzymałem przy tym solenne przyrzeczenie
zachowania informacji o osobie zgłaszającej w bezwzględnej tajemnicy.
Jednak miesiąc później, 20 czerwca 2011 r., decyzją zarządu ENEA,
pełniącego funkcję walnego zgromadzenia zwyczajnego Energomiaru,
zostałem – bez podania jakichkolwiek przyczyn – odwołany z pełnionej
funkcji członka zarządu, mimo pozytywnej oceny dokonań zarządu za 2010
rok i uzyskania przez obu członków zarządu absolutorium.

Trudno byłoby nie połączyć ze sobą w całość przedstawionego powyżej
ciągu faktów.

W sprawie mego odwołania i zgłaszanych przeze mnie nieprawidłowości
odmówili mi spotkania zarówno prezes ENEI, Maciej Owczarek, jak również
przewodniczący jej rady nadzorczej, Wojciech Chmielewski z Min. Skarbu.

Po moim odwołaniu próbowałem dowiedzieć się w ABW o efektach
ewentualnego postępowania wyjaśniającego w sprawie zgłoszonych
nieprawidłowości – odmówiono mi jednak wszelkich informacji.

Sprawę podejrzenia popełnienia przestępstwa zgłosiłem formalnie 17
sierpnia do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu (Wydział do Spraw
Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji), która sprawę – niczym gorący
ziemniak – przekazała do prokuratury okręgowej. Nie znam – póki co – jej
dalszych losów.

ENEA Operator przeprowadza rocznie setki przetargów na dostawy urządzeń
i usług, czy są one kontrolowane wewnętrznie lub przez instytucje
zewnętrzne pod kątem podobnych do przetargu na liczniki
nieprawidłowości? Co ciekawe, ogłoszenie o "trefnym" przetargu bardzo
szybko zniknęło (wraz z pełnym tekstem SIWZ) ze strony internetowej ENEA
Operator – powiadomił mnie zresztą o tym oficer z ABW, który chciał
zdobyć tekst SIWZ.

Jeśli przykłady mijania się z prawem płyną z samej góry, z rządu i z
zarządu, to sygnał taki jest bardzo czytelny i na niższych szczeblach
jest – moim zdaniem – jednoznacznie odbierany.

dr inż. Krzysztof Borowiak

Data: 2011-10-01 11:53:57
Autor: .
Przykład kolesiostwa na szczytach władz y PO-PSL
Dnia Sat, 01 Oct 2011 11:24:28 +0200, u2 napisał(a):

.. czyli walka z wiatrakami pazerności. Można te przykłady przytaczać i
przytaczać :

http://www.polishclub.org/2011/09/30/dr-inz-krzysztof-borowiak-walka-z-wiatrakami/

Ministerstwo Skarbu Państwa jest co prawda pod przemożnym wpływem PO, z
ekspertem od prywatyzacji za pomocą kapitału katarskiego, Aleksandrem
Gradem na czele, wszakże sekretarzem stanu (a więc „pierwszym“
wiceministrem) jest Jan Bury z koalicyjnego PSL, odpowiedzialny m.in. za
tak ważny sektor gospodarki narodowej, jak energetyka.

Pamiętamy aferę z „niedokładnym“ oświadczeniem majątkowym pana Burego,
szybko zamiecioną pod dywan po zaledwie pogrożeniu palcem przez pana
premiera. Ale ten prawnik z rzeszowskiego uniwersytetu, członek sejmowej
Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, „otwarty na kontakt z ludźmi,
których sprawy chce poznawać i rozwiązywać“ (to z oficjalnego życiorysu
tego aktywisty ZMW „Wici“) pozwala na uczynienie z państwowej (na
szczęście jeszcze!) energetyki prywatnego folwarku różnym „krewnym i
znajomym królika“ (pardon: Burego!).

Tak przynajmniej jest w spółce giełdowej ENEA, trzecim w Polsce dostawcy
energii elektrycznej dla blisko 2,5 miliona klientów, głównie w części
północno-zachodniej Polski. Na czele tej spółki stoi od czerwca 2009 r.
niejaki Maciej Owczarek. Wygrał konkurs ogłoszony przez Ministerstwo
Skarbu Państwa, ale w branży energetycznej mówi się – jak twierdzi
forsal.pl – głośno, że jego protektorem jest właśnie Jan Bury,
wiceminister resortu sprawującego kontrolę nad Eneą. Prezes Owczarek
obejmując swą funkcję nie miał żadnego doświadczenia z energetyką,
przeszedł z sektora telekomunikacyjnego, wcześniej zajmował się m.in.
handlem dżinsami firmy Levi Strauss (sic!) oraz sprzedażą kart
telefonicznych w TP S.A. W ENEI żartuje się, że zaraz po objęciu
stanowiska nowy prezes, najwyraźniej z powodu poczucia samotności,
pościągał do pracy swoich kolegów z branży IT. W czeroosobowym zarządzie
jest tylko jedna osoba związana od lat z energetyką.

Powyższy “dobór” prezesa nie przeszkodził wszakże w znalezieniu sposobu,
by – jak pod koniec lipca doniosła “Gazeta Prawna” – prezesowi
Owczarkowi zacząć płacić kilka razy więcej, niż pozwala prawo. I to za
aprobatą rządu! W koncernie doszło do prawno-płacowego majstersztyku:
prezes będzie zarabiał nawet 150 tys. miesięcznie. Owczarek dostawał do
tej pory (tak jak nakazuje ustawa “kominowa”, bo rząd ma w ENEI ponad 50
procent akcji) – 6-krotność średniego wynagrodzenia, czyli około 20 tys.
zł miesięcznie. Od 1 lipca jego zarobki wystrzeliły do 80 tys. zł plus
premie, które mogą sięgnąć podobnej kwoty. Rocznie daje to ponad 1,9 mln zł.

Jak do tego doszło? Do 1 lipca Owczarek miał zwykłą umowę o pracę, teraz
podpisał kontrakt menedżerski. Decyzję o podpisaniu kontraktów
menedżerskich z zarządem ENEI podjęła dziesięcioosobowa rada nadzorcza.
Przewodniczącym rady nadzorczej jest niejaki Wojciech Chmielewski,
zastępca dyrektora Departamentu Prywatyzacji w Ministerstwie Skarbu
Państwa. Członkowie rady nieoficjalnie przyznają, że zgodzili się na
kontrakty menedżerskie dla zarządu, by obejść ustawę kominową. Co
więcej, mówią “Gazecie Prawnej”, że takie procedery są powszechne w
innych państwowych spółkach energetycznych. Po co komu w takim razie
prawo, którego nikt nie przestrzega? Maciej Grelowski z Business Centre
Club mówi wprost: pokrętny sposób wynagradzania menedżerów to prosta
droga do demoralizacji kadry zarządzającej. Fatalnie wpływa również na
jej prestiż. Ta sytuacja dramatycznie obniża autorytet prezesa. Skoro on
nagina prawo, dlaczego pracownicy nie mieliby tego robić? – mówi Maciej
Grelowski. Prorocze słowa! Natomiast rząd, który powinien czuwać nad
przestrzeganiem prawa, sam przykłada rękę (poprzez swych przedstawicieli
w radzie nadzorczej) do jego omijania.

Jak się słusznie mawia: ryba psuje się od głowy.

Opisane powyżej patologie pozwalają na łamanie prawa na niższych
szczeblach. Zatem kilka faktów:

W Grupie Kapitałowej ENEA, obok innych spółek-córek, jest również spółka
Energomiar, zajmująca się głównie dostawami, legalizacją i naprawami
liczników energii elektrycznej, głównie na rzecz innej spółki-córki z
Grupy – ENEA Operator (to główna spółka “wykonawcza” Grupy). W spółce
Energomiar latem 2008 roku postanowiono powołać nowy zarząd. Procedurę
kwalifikacyjną wygrał piszący te słowa. Podczas rozmowy, w trakcie
której poinformowano mnie o wynikach, padły argumenty typu “wicie,
rozumicie, mamy swojego kandydata, on zostanie prezesem, a wy członkiem
zarządu na tych samych warunkach finansowych“. Pewnie było to moim
błędem, ale zgodziłem się na tę propozycję (raczej z gatunku tych „nie
do odrzucenia“…). Dane osobowe tak „powołanego“ prezesa okazały się
niejawne nawet dla mnie, członka zarządu, wiele razy dochodziły do mnie
informacje, że nie posiadał on nawet, wymaganego przez reguły
korporacyjne, wyższego wykształcenia.

Przejęta przez nasz zarząd spółka była w bardzo kiepskiej kondycji, nie
udało się w czasie pozostałych czterech miesięcy 2008 roku wyciągnąć ją
ze strat, za to wyniki finansowe i cała kondycja spółki w kolejnych
latach były już bardzo dobre.

Teraz ad rem:

Spółka ENEA Operator, działając na podstawie Prawa zamówień publicznych,
w dniu 28 lutego 2011 r. zaprosiła kilka podmiotów (w tym także
Energomiar) do złożenia oferty na dostawę liczników energii elektrycznej
(przetargi takie odbywały się cyklicznie w każdym roku). W przetargowej
Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), w opisie przedmiotu
zamówienia, zawarto m.in. jako bezwzględne wymaganie techniczne
"wykonanie obudowy i osłony skrzynki zaciskowej licznika z samogasnących
tworzyw sztucznych ze spełnieniem wymagań określonych w normie PN-EN
60695-11-10:2002/A1:2005 dla kategorii V-0". Zapisano również w SIWZ
wymóg zamieszczenia w ofercie "certyfikatów lub innych dokumentów
potwierdzających spełnianie przez licznik wymagań w zakresie niepalności
dla kategorii V0, wykonane przez niezależne akredytowane laboratoria".

Otwarcie ofert nastąpiło 11 marca 2011 r. Oferty na zadanie II (czyli
liczniki 3-fazowe) złożyły trzy firmy: oprócz Energomiaru także ELGAMA
ze Świdnicy i konsorcjum POLITECH z ENERGIA-PRO, też ze Świdnicy (to
takie historyczne „zagłębie“ licznikowe). 19 kwietnia 2011 r.
dowiedzieliśmy się, że zamawiający wybrał ofertę konsorcjum POLITECH z
ENERGIA-PRO ze Świdnicy na kwotę blisko 6,5 miliona zł netto.

Dwukrotnie przedstawiciele naszej spółki dokonali przeglądu zwycięskiej
oferty i za każdym razem stwierdzaliśmy brak w niej jakichkolwiek
certyfikatów lub innych dokumentów potwierdzających spełnianie przez
zwycięski licznik wymagań w zakresie niepalności dla kategorii V0,
wykonanych przez niezależne akredytowane laboratorium. Przedstawiciel
zamawiającego nie potrafił wyjaśnić tego braku, wspominano tylko
mgliście o istnieniu części niejawnej oferty, czym jednak trudno było
nas przekonać, bo nie umieszcza się stosownych certyfikatów (z których
oferent powinien być wszak dumny!) w części niejawnej oferty (tam jest
miejsce na ewentualne tajemnice handlowe oferenta). Zarząd Energomiaru
zdecydował się zaskarżyć dokonany wybór w Krajowej Izbie Odwoławczej
(KIO), przygotowane zostało przez radcę prawnego stosowne odwołanie.
Jednak przewodniczący rady nadzorczej Energomiaru, będący jednocześnie
członkiem zarządu ENEA Operator, wydał (nieformalnie) nam polecenie, aby
odwołania do KIO nie składać, gdyż spowodowałoby to duże problemy w ENEA
Operator.

19 maja 2011 r. zawiadomiłem o powyższej sprawie oficera (bodajże
podpułkownika) ABW z Poznania. Otrzymałem przy tym solenne przyrzeczenie
zachowania informacji o osobie zgłaszającej w bezwzględnej tajemnicy.
Jednak miesiąc później, 20 czerwca 2011 r., decyzją zarządu ENEA,
pełniącego funkcję walnego zgromadzenia zwyczajnego Energomiaru,
zostałem – bez podania jakichkolwiek przyczyn – odwołany z pełnionej
funkcji członka zarządu, mimo pozytywnej oceny dokonań zarządu za 2010
rok i uzyskania przez obu członków zarządu absolutorium.

Trudno byłoby nie połączyć ze sobą w całość przedstawionego powyżej
ciągu faktów.

W sprawie mego odwołania i zgłaszanych przeze mnie nieprawidłowości
odmówili mi spotkania zarówno prezes ENEI, Maciej Owczarek, jak również
przewodniczący jej rady nadzorczej, Wojciech Chmielewski z Min. Skarbu.

Po moim odwołaniu próbowałem dowiedzieć się w ABW o efektach
ewentualnego postępowania wyjaśniającego w sprawie zgłoszonych
nieprawidłowości – odmówiono mi jednak wszelkich informacji.

Sprawę podejrzenia popełnienia przestępstwa zgłosiłem formalnie 17
sierpnia do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu (Wydział do Spraw
Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji), która sprawę – niczym gorący
ziemniak – przekazała do prokuratury okręgowej. Nie znam – póki co – jej
dalszych losów.

ENEA Operator przeprowadza rocznie setki przetargów na dostawy urządzeń
i usług, czy są one kontrolowane wewnętrznie lub przez instytucje
zewnętrzne pod kątem podobnych do przetargu na liczniki
nieprawidłowości? Co ciekawe, ogłoszenie o "trefnym" przetargu bardzo
szybko zniknęło (wraz z pełnym tekstem SIWZ) ze strony internetowej ENEA
Operator – powiadomił mnie zresztą o tym oficer z ABW, który chciał
zdobyć tekst SIWZ.

Jeśli przykłady mijania się z prawem płyną z samej góry, z rządu i z
zarządu, to sygnał taki jest bardzo czytelny i na niższych szczeblach
jest – moim zdaniem – jednoznacznie odbierany.

dr inż. Krzysztof Borowiak

Co z tymi chorymi majakami ma wspólnego PO-PSL?

Dominik

Przykład kolesiostwa na szczytach władz y PO-PSL

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona