Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?

Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?

Data: 2010-11-03 08:44:57
Autor: Jarek nie obronił kżyża
Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?
VIP-y, w tym prezydent Lech Kaczyński, traktowali loty samolotami 36. pułku specjalnego jak podróże taksówką - wynika z zeznań wojskowych i wdów po pilotach, którzy zginęli w Smoleńsku




Tygodnik "Wprost" pod tytułem "Prawda o Smoleńsku" publikuje fragmenty książki Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego. Szuka odpowiedzi na 20 pytań dotyczących katastrofy prezydenckiego tupolewa 10 kwietnia. Autorzy piszą, że poznali 57 tomów akt śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i "z setek zeznań i dokumentów" wybrali najistotniejsze.



Sięgnęli więc do materiałów zgromadzonych gdzieś do sierpnia. W połowie października prokuratura miała już 72 tomy akt jawnych i 10 tajnych, a potem dostała kolejną partię od prokuratury rosyjskiej; dalej przesłuchiwała - tak że dziś akta liczą około stu tomów.

Efekt: w tekście zbyt dużo miejsca zajmują wątki marginalne (np. spóźnienie prezydenta) i już opisywane (wyciek rzekomo świadczący o awarii, a naprawdę - plama wody po myciu samolotu).

"Wprost" daje nam jednak obszerny materiał źródłowy - cytaty z akt śledztwa. Część zeznań już publikowano, ale wybór do "Prawdy o Smoleńsku" układa się w ważną prawdę o 36. pułku specjalnym lotnictwa transportowego odpowiedzialnym za loty VIP-ów.

Jest to miażdżąca krytyka dowództwa 36. pułku, dowództwa sił powietrznych i - w drugim planie - szefostwa MON. Pokazuje, że loty najważniejszych osób w państwie były "partyzantką". Nie do końca sprawne samoloty (np. powrót z misji do Haiti bez autopilota); złe szkolenie (zarzucenie treningów na symulatorach, co opisywaliśmy); lekceważenie procedur i standardów bezpieczeństwa (nawigator wstający z fotela, by wyglądać ziemi) itd.

"Sytuacja w pułku przypominała >zamawianie taksówki, gdy brakuje taksówkarzy <" - zeznała wdowa po drugim pilocie tupolewa. I BOR-owcy, i członkowie załóg latających z VIP-ami mówią, że nie czuli się w powietrzu bezpieczni!

Dramatycznie brzmi pytanie wdowy po dowódcy kpt. Arkadiuszu Protasiuku: "Chciałabym wiedzieć, co gen. Błasik robił w kabinie Tu-154M".

Chodzi nie tylko o to, czy dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik siadł za sterami Tu-154 w locie do Smoleńska ("Wprost" cytuje kilka relacji, że miał on taki zwyczaj, choć w Jakach-40). Ważniejsze jest to, czy właśnie on - a nie pilot - podjął decyzję o lądowaniu mimo gęstej mgły?

Czy zatem pilot uległ presji zwierzchników? "Wprost" tego nie rozstrzyga, ale materiał, jaki zamieszcza, pozwala to poważnie analizować. Począwszy od wiarygodnych relacji o tzw. incydencie gruzińskim w sierpniu 2008 r.

Otóż stewardesa zeznała, jak prezydent Lech Kaczyński wpada do kokpitu i pyta pilota (był nim wtedy płk Grzegorz Pietruczuk; Arkadiusz Protasiuk, dowódca lotu smoleńskiego, był drugim pilotem): "Kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?". Po czym "rozkazuje lecieć do Tbilisi [stolicy Gruzji]" podczas rosyjsko-gruzińskich działań zbrojnych. Sprzeciwiła mu się cała załoga.

"Gazeta" pisała, że Lech Kaczyński dzwonił wtedy do kilkunastu osób, w tym dowódców wojskowych, by złamać opór pilotów. "Wprost" cytuje zeznania wdowy po gen. Błasiku, że gdy telefon odebrał jej mąż, "bronił racji pilota". Dalej zeznaje, że jeśli mąż był 10 kwietnia w kokpicie tupolewa, to dlatego, że "chciał być zderzakiem chroniącym załogę" przed naciskami.

Autorzy "Wprost" zastrzegają, że "żadnej wersji wydarzeń nie uznają za mniej lub bardziej prawdopodobną". Ale konkurencyjnych wersji nie podają. Nie podsuwają nowych tropów istotnych dla ustalenia przyczyn katastrofy.

Pomijają kwestie związane np. z wyposażeniem smoleńskiego lotniska (zapewne nie było ich w dostępnych autorom aktach). Trochę o tym mówił akredytowany przy rosyjskiej komisji płk Edmund Klich, np. że "załoga nie dostała szczegółowych danych lotniska Siewiernyj", a podczas podejścia do lądowania piloci "wykorzystali dane o wysokości lotu z radiowysokościomierza". W efekcie "byli przekonani, że lecą równolegle do ziemi, a w rzeczywistości szli równolegle do obniżającego się zbocza". Gdy to dostrzegli, nie zdołali już poderwać maszyny, zawadzili o drzewa, runęli.

Poruszające jest cytowane przez "Wprost" nagranie z telefonu wdowy po pośle Leszku Deptule dwie, trzy sekundy przed katastrofą. Wołanie "Asia, Asia!", "trzaski, krzyk ludzi, hałas wiatru w słuchawce" wskazują, że poseł dzwonił, gdy samolot rozpadał się po uderzeniu w drzewo.

Autorzy jednak nietrafnie umieścili ten fragment w rozdziale poświęconym rozprawieniu się z jednym ze smoleńskich mitów spiskowych - że z katastrofy rzekomo ktoś ocalał.

"Wprost" zajął się też wątkiem lotnisk zapasowych. Z zeznań wynika raz jeszcze, że lądowania w Smoleńsku nie wyobrażali sobie Rosjanie. A do lądowania gdzie indziej nie była przygotowana strona polska, z BOR włącznie.

Szokuje puenta tekstu - zapis rozmowy oficera Centrum Operacji Powietrznych z dyżurnym Centrum Hydrometeorologii (odpowiedzialni za dostarczenie załodze danych). Toczy się ona już po katastrofie - o czym rozmówcy nie mają pojęcia - ale wciąż dotyczy ewentualnego przekierowania tupolewa na lotnisko zapasowe.

Po lekturze tekstu "Wprost" widać, że prokurator generalny Andrzej Seremet, mówiąc o "ewentualnych zarzutach" w wątku przygotowań lotu z 10 kwietnia, zapowiadał coś, co się szybko ziści.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8603511,Prawda_o_Smolensku_czy_prawda_o_36__pulku_.html#ixzz14CeRaYri

--

Przemysław Warzywny

--

"Partia (PiS), która swoich przeciwników politycznych prześwietla do drugiego pokolenia wstecz, wystawiła w wyborach samorządowych kandydatów w przeszłości współpracujących z organami bezpieczeństwa PRL."

Data: 2010-11-03 09:09:25
Autor: dK
Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?

Użytkownik "Jarek nie obronił kżyża" <Brońmy RP przed pisem@..pl> napisał w wiadomości news:iar3tq$a1s$1inews.gazeta.pl...
VIP-y, w tym prezydent Lech Kaczyński, traktowali loty samolotami 36. pułku specjalnego jak podróże taksówką - wynika z zeznań wojskowych i wdów po pilotach, którzy zginęli w Smoleńsku



Każdy dołożył do tego gara trochę dziegciu.  Tak zresztą  jest w przypadku każdej katastrofy.
Jadący po pijaku kierowca zabijajacy dziecko na przejsciu jest winny, ale przy okazji zahacza się o procedury szkolenia kierowców i wydawania praw jazdy, do rodziny, kóra nie oponowała przed tym, by pijany morderca siadał za kółkiem ect, ect.
Zaczyna się rozmywać wyłączna wina kierowcy, który przecież złamał  przepis - nie wolno prowadzić pojazdów mechanicznych pod wpływem alkoholu i należy udzielić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu.

Analogicznie w przypadku katastrofy tego samolotu. Złamano jeden jasny i nieinterpretowalny przepis - nie wolno schodzić tym samolotem poniżej 100 m w warunkach niedostatecznej - dokładnie zdefiniowanej - widoczności. Gdyby ten przepis nie złamano wszyscy pasażerowie tego samolotu byliby do tej pory pośród żywych.

dK

Data: 2010-11-03 10:37:22
Autor: Dobrodziej
Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?

Użytkownik "Jarek nie obronił kżyża" <Brońmy RP przed pisem@..pl> napisał w wiadomości news:iar3tq$a1s$1inews.gazeta.pl...
VIP-y, w tym prezydent Lech Kaczyński, traktowali loty samolotami 36. pułku specjalnego jak podróże taksówką - wynika z zeznań wojskowych i wdów po pilotach, którzy zginęli w Smoleńsku

Kaczyńscy traktowali Polskę jak swój folwark, a spoełeczeństwo jak motłoch. Patrz: "spieprzaj dziadu!"


d.

Prawda o Smoleńsku czy prawda o 36. pułku?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona