Data: 2009-02-27 15:13:52 | |
Autor: cirrus | |
Powrót politycznego zombi? | |
# To, że polska scena polityczna nie jest do końca ukształtowana i stabilna i może się zmienić, pod wpływem różnych czynników, jest dla wielu obserwatorów jasne. Szczególnie dla tych, którzy nie są powiązani układami z żadnymi siłami politycznymi. Niestety, polska polityka nie zmienia się głównie poprzez podział formacji politycznych, a jeżeli nawet dochodzi do połączenia partii, to raczej w wyniku takiej działalności nie dochodzi do synergii, a raczej do zapaści.
Przed wyborami parlamentarnymi w roku 2007 powstała efemeryda polityczna, na która składał eis kabaret polityczny Janusza Korwin Mikkego, UPR (tak, tak wiem - szefem wtedy był niejaki Popiela, teraz nawet nie wiadomo, kto tymi dzieciakami rządzi.) kruchta Marka Jurka (Prawica Rzeczpospolitej) i partia od becików Romana Giertycha (LPR). Powołali komitet wyborczy, którego "sukces" był wiadomy. Różnice polityczne w sferze społecznej tej formacji były ogromne,UPR jest za prywatyzacją wszystkiego, nawet kobiet, za likwidacją obowiązkowych ubezpieczeń, pomocy społecznej, zasiłków - czyli likwidacji praktycznie funkcji socjalnych państwa. LPR natomiast - wiadomo, im więcej rodzina dostanie od państwa - tym lepiej. UPR to formacja patriotyczna - ale jednak, poprzez swoje podejście do ekonomii i spraw wolności jednostki - mocno kosmopolityczna - w przeciwieństwie do LPR, dla którego polityka historyczna i nauka patriotyzmu - to kamienie węgielne programu. Komitet wyborczy miał kilka wyrazistych postaci - Marek Jurek, Ewa Bartyzel, Artur Zawisza, Roman Giertych, Wojciech Wierzejski, Mirosław Orzechowski, czy sam Korwin Mikke. Wydawało się, że komitet miał nieźle postawiony marketing polityczny, pewną grupę twardego elektoratu. Nie miał jednak poparcia Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka, który w zamkniętym przetargu wybrał jednak PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Kibicowałem im, tak jak się kibicuje baseballowi - nie wiem o co chodzi - ale fajnie tą pałką machają. Może trafią Kaczyńskiego.. Jednak się nie udało. I znów mamy wracamy do punktu z przed dwóch lat. W Środę Popielcową ukazał się sondaż medialny, który dał Lidze Polskich Rodzin 5% poparcia. Zombie polityczne natychmiast się ujawniło, pod postacią Mirosława Orzechowskiego, i jeszcze tego samego dnia dało konferencję prasową, sygnalizując, że jeżeli społeczeństwo wzywa, to oni są gotowi. Można się spytać, skąd nagle ta niespodziewana "mięta" wyborców dla radykałów z LPR? Sprawa jest dość prosta; Po pierwsze - media publiczne, szczególnie TVP, na czele której stoi Piotr Farfał, kojarzą się właśnie z tą formacją, a także z Samoobroną. Jego Działania, czystki w mediach, stacjach regionalnych,eliminacja "złogów" pisowskich sprawia wrażenie, że LPR jest znów ważne, znów ma siłę sprawczą. Warto również zauważyć, że inne media, dziennikarze, specjalnie nie protestują, patrząc na działania Farfała i Rudomino (choć on się odcina wyraźnie od działań personalnych), ponieważ traktują pełniącego obowiązki prezesa Farfała jako kogoś "na chwilę", który musi wykonać brudną robotę - a potem i tak przyjdzie PO i weźmie co swoje. Drugą przyczyną nagłej popularności LPR jest to, że PiS próbuje nałożyć sobie kaganiec poprawności politycznej i wyciszyć retorykę populistyczną. To z kolei nie może podobać się wyborcom radykalnym, dla których stare hasła o układach, sieciach, a także eurosceptycyzm są kryteriami wyboru w polityce. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nie chce im tego dać - to zaczynają rozglądać się za partią drugiego wyboru. A dodatkowo jeszcze, przy groźbie kryzysu, spadku poczucia bezpieczeństwa, skrajne ugrupowania lewackie, jak i prawicowo - populistyczne - zyskują. A takim jest oczywiście LPR. Wyborcy skrajni, z lewej i prawej strony nie mają swoich przedstawicieli w Sejmie RP. Ciekawe, ale również coraz więcej wyborców centrowych, dla których liczy się pragmatyzm, nie widzi w PO i PiS swoich przedstawicieli. Należy więc ubolewać, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, pod przewodnictwem Grzegorza Napieralskiego, zamiast pójść w stronę ściągnięcia do siebie wyborców centrowych, idzie w lewicowy populizm. Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego, które w dobie kryzysu mogą dać skrajnej prawicy, dziś jeszcze rozdrobnionej, niepowtarzalną, a może i ostatnią szansę na odniesienie sukcesu. Kilka tygodni temu Declan Ganley formalnie rozpoczął działanie swojej partii, Libertas, na razie w formie stowarzyszenia. Za partnerów Ganley chce mieć polskie, śladowe, formacje polityczne: Naprzód Polsko Janusza Dobrosza i Prawicę Rzeczypospolitej Marka Jurka i Stronnictwo Piast Zdzisława Podkańskiego, a także sieroty po LPR i Samoobronie, obecnych posłów Parlamentu Europejskiego. Jeżeli by się okazało, że sama LPR może wejść w ten układ i zostanie stworzona prawicowa, jednolita lista wyborcza - to tego rodzaju porozumienie może uzyskać niespodziewany sukces. Jeżeli wesprze je także Tadeusz Rydzyk. Pamiętajmy, ze Liga Polskich Rodzin za czasów Romana Giertycha, partia jak najbardziej eurosceptyczna, zajęła w wyborach w roku 2005 drugie miejsce. Dobry wujek Ganley ma coś, czego polska prawica nigdy w nadmiarze nie miała - pieniądze. A pieniądze plus dobry marketing mogą dać sukces. Czyim kosztem? Głównie Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego chyba znów będę im kibicował z oddali. # Ze strony: http://azraelk.salon24.pl/389096.html -- stevep |
|