PiS nie ma do zaproponowania żadnej alternatywnej wobec PO wizji rozwoju Polski ani nowego pomysłu na rządzenie. Czwartkowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Salonie 24 utwierdziło mnie jeszcze raz w tym przekonaniu.
Debata była poświęcona właśnie ogłoszonemu przez PiS "Raportowi o stanie Polski" (całe 110 stron). Całe przedsięwzięcie było dość chaotyczne, bo poruszano tematy od Sasa do lasa: od autostrad po ocenę filmów i patriotyzmu Kazimierza Kutza. Ale można było z tej rozmowy wyłuskać polityczną receptę Jarosława Kaczyńskiego, która porażała swoim ubóstwem.

PiS gdy dojdzie do władzy, zamierza - wedle prezesa tej partii:

- naprawić państwo;

- walczyć z korupcją i sitwami na szczeblu centralnym i lokalnym;
- przywrócić prawdę w życiu publicznym (to trochę budzi grozę, bo rozumiem, że trzeba będzie powołać specjalne ministerstwo ds. prawdy, albo przynajmniej przejąć telewizję publiczną, bo prezes się skarżył, że żadna ze stacji nie przedstawia PiS obiektywnie).

Taka recepta jasno wskazuje, że prawdziwa debata o przyszłości naszego kraju wciąż toczy się gdzie indziej: między rządem a organizacjami pozarządowymi i mediami. I pojedynczymi politykami opozycji. Ta dyskusja dotyczy modernizacji kraju, pomysłu na reformy, fundamentalnej kwestii na ile państwo ma być obecne w życiu obywateli, jak powszechna ma być prywatyzacja majątku publicznego, co zrobić, by państwo było sprawniejsze i bardziej przyjazne, jak powinna wyglądać edukacja.

Tymczasem wypowiedzi prezesa PiS wskazywały na to, że on o tej debacie wie niewiele. Twierdził choćby, że Jan Krzysztof Bielecki, doradca premiera, jest doktrynalnym liberałem, który chce wszystko sprywatyzować. Jako żywo, każdy kto słuchał bądź czytał ostatnio wypowiedzi Bieleckiego wiedział, że jest zgoła na odwrót. Ten najbliższy doradca premiera wraca do pojęcia państwa i jego aktywnej roli.

PiS podważa legitymację III RP, nie aprobuje własnego państwa, postanowił reprezentować tych, którzy czują się wykluczeni, a przyczyn swych niepowodzeń upatrują we wrogich działaniach PO, rządu, UE albo jeszcze kogoś innego. Ja uważam, że PiS zamiast wizji dla Polski ma tylko pomysł jak utwierdzać rozgoryczonych w ich wyobcowaniu, rozpaczy i niechęci do własnego kraju.

Podczas spotkania w Salonie24 zdefiniować strategię PiS usiłowali Rafał Ziemkiewicz i prof. Wojciech Sadurski.

Ziemkiewicz powtarzał w pewnym sensie diagnozę, którą Ludwik Dorn - pokłócony wówczas z Kaczyńskim - stawiał zaraz po wyborach parlamentarnych 2007 roku. Oto PiS rysuje czarny obraz, bo Polska jest dziś "człowiekiem chorym na zapalenie płuc"(słowa Kaczyńskiego w Salonie24). Jest więc tragicznie. I wobec tego ci, którym jednak udaje się osiągnąć sukces, stabilizację materialną, których cieszy kupno nowego samochodu, nowa droga w gminie, są z gruntu podejrzani, są częścią układu.

Bo prawdziwym patriotom w tym kraju jest bardzo źle, a każdy kto się bogaci, zapewne się nakradł. Dorn mówił wówczas, że PiS mógł wystraszyć część wyborców mających pozytywne aspiracje. Dziś dzieje się podobnie, tragedia smoleńska jeszcze wzmocniła tę tendencję: dlatego nie ma co zapewniać człowiekowi choremu na zapalenie płuc lepszego jedzenia czy zalecać zdrowy tryb życia. Kaczyński chce drakońskiej kuracji mocnymi antybiotykami, chce właściwie nowego państwa, które sam stworzy na gruzach III RP. I dopiero wtedy zbuduje autostrady.

Czy w kraju, gdzie coraz więcej ludzi wierzy we własne siły i umiejętności, ta wizja będzie porywająca? Dorn - ten sprzed czterech lat - mówił, że nie. I ja się z nim zgadzam.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,9357662,PiS_na_gruzach_czyli_drakonska_kuracja_Kaczynskiego.html#ixzz1IFcdToLM


Przemek

--

"Przed katastrofą ojciec Rydzyk nazwał Lecha Kaczyńskiego "oszustem", krytykując głowę państwa za politykę wobec środowisk żydowskich. Marię Kaczyńską Rydzyk nazwał "czarownicą". Wtedy, gdy pluto na jego rodzinę, prezes PiS, udawał, że deszcz pada."