Ziemkiewicz trafnie ujął istotę sprawy (Parada parodystów):
Szyderstwo z religii, symboli wiary, duchownych - to w "gejowskiej"
subkulturze norma. Dziwki w kornetach zakonnic, zadzierające habity i
wypinające gołe zadki, pederaści w niby-biskupich infułach, przebierańcy w
kiecach wzorowanych na szatach pontyfikalnych to stałe elementy każdej
homoparady.
Nie jest tak, żeby "żart" pani Senyszyn był jakimś wybrykiem, czymś
nielicującym z jej bacikiem i uszminkowanymi niemieckimi ciotami, obwożonymi
na samochodowych platformach - trzeba towarzyszce posłance i jej indagowanym
przez "Dziennik" obrońcom przyznać rację, że czepiono się akurat jej
zupełnie nie wiadomo czemu.
Parodiowanie Papieża było w tym towarzystwie jak najbardziej na miejscu. Bo
w ogóle sens jego istnienia to właśnie parodiowanie, małpowanie czy też -
przedrzeźnianie świata normalnego.
To jest wpisane w samą istotę "gejowskiego" świata. Seks homoseksualny jest
parodią seksu normalnego, homoseksualna para - parodią związku kobiety i
mężczyzny.
Wszystko więc, co z tego wynika, jest z zasady przedrzeźnianiem normalności,
przedrzeźnianiem autorytetów zwłaszcza.
Jak mogłoby być inaczej? Uważny czytelnik Biblii wie przecież, kto ma moc
tworzenia, a kto - tylko przedrzeźniania.
--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.
|