Data: 2012-07-17 20:19:59 | |
Autor: Jan Kowalski | |
Panie Orbito podaj się pan do dymisji | |
Pora najwyższa upublicznić kilka rzeczy 1
Panie Orbita ,Panie Kondradzie proszę bardzo podaj się do dymisji to co pan wyczynia to jest już poniżej pasa Pan nie kontroluje sytuacji ,pan trzymie się swego stołka na siłę blikuje pan wiele spraw bardzo dużo złego o panu mówią koledzy przykłady i fakty 1- blokowanie osób które cokolwiek więcej powiedzą na forum 2- Totalna cenzura 3- Stunoks został wyląnczony na miesiąc a tylko dlatego zeby nie wolnio było pisać o Orbicie 4- brak irca 5- banowanie wielu osób 6- Sprzeciw fuzji z pewnym portalem 7- robienie sobie zuserów w konia ,poniżanie je może inni dodadzą swoje żale A teraz kilka słów o tym ze orbita jest na skraju zapaści psychicznej ze ma dość wszystkiego http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/06/27/rozmowa/ Bycie z drugą osobą daje możliwość walczenia z ciszą wokół. Można rozmawiać, otworzyć usta. Zwykła ludzka rozmowa daje dużo, można się wzajemnie wspierać, prosić o pomoc, radę. Można wysłuchać i być wysłuchanym. Dziś potrzebowałem rozmowy jak nigdy, potrzebowałem pomocy, porady. Ale nie miałem do kogo się zwrócić. Jedni nie chcą mnie wysłuchać, drudzy nie uważają moich dylematów za poważnych i zbywają (i ta chwila, gdy pytam, a słyszę w odpowiedzi "czego znowu" - "a już nic"), innym nie chcę sam zawracać głowy, jeszcze innym nie mogę się zwierzyć... I w ten oto sposób jest 1 w nocy, a ja siedzę zniszczony po ciężkim dniu, pełnym trudnych decyzji. Totalnie nierozumiany przez nikogo (co powoli staje się standardem w moim życiu), chyba nawet sam się nie do końca rozumiem. Wszystko co chciałbym wykrzyczeć - zamknąłem w sobie. Demony walczą, aż uda mi się je stłamsić w środku, do następnego razu. Noc jest moim wytchnieniem i schronem przed światem. Tu nie dzieje się totalnie nic, wszyscy śpią, jest cisza. Mogę wszystko jeszcze raz przemyśleć wewnętrznie. Ponieważ nie mam się kogo zapytać o zdanie - pytam siebie i sobie odpowiadam. Wiem tyle, co wcześniej, ale przynajmniej podjąłem próbę przeanalizowania. To wszystko moja wina. Za bardzo się wszystkim przejmuję. Bo sprawa sprowadza się do tego, że ja problem widzę, a inni nie. Próbuję wyjaśnić, że jednak jest problem, ale zderzam się ze ścianą niezrozumienia. Najwyraźniej jeśli ja problem widzę, ale nikt inny poza mną, to jestem generatorem problemów. To wynika z prostego przemyślenia iż większość ma rację. Przecież wszyscy nie mogą się mylić. Mylę się ja. Ale bym chciał mimo wszystko porozmawiać z kimś w cztery oczy. Może kupię sobie lusterko http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/06/24/zdwojona-sila-razenia-nieprzyjaciela/ Po wrogu można spodziewać się wszystkiego. Teoretycznie każdy chwyt jest dozwolony, każdy może zostać zastosowany, więc nie jest specjalnym szokiem, gdy się go otrzyma. Ot myśli się "mogłem się tego po nim spodziewać", przyjmuje się na klatę i idzie dalej. Gorsze są ciosy ze strony, z której się ich nie spodziewa, od osób wydających się naszymi przyjaciółmi. Taki atak boli podwójnie, bo nigdy nie jest się gotowym na niego. Osoba, za którą dałbyś sobie rękę uciąć z uśmiechem na ustach wbija Ci sztylet w serce i jeszcze obraca. I teraz zaczynasz się zastanawiać: czy to mógł być przypadek? Może się wypsnęło? Może język powiedział szybciej niż głowa pomyślała. Próbujesz bronić sprawcę w myślach. Analizujesz sytuację milion razy, zaczynasz wątpić. Już nie wiesz co jest prawdą, a co nie. Co jest na tak, a co na nie. Kto jest po Twojej stronie, a kto nie? Na kogo możesz liczyć, a na kogo nie? Jeśli to był pierwszy i jedyny raz - zwykle z czasem rana się zagaja, zapominasz, albo przynajmniej próbujesz. Gorzej, gdy to się powtórzy raz drugi, trzeci, piąty. Ile można wybaczać, zapominać, tłumaczyć w myślach? Granica między rozsądkiem, a naiwnością jest cienka i nieuchwytna, chyba tylko osoba stojąca całkiem z boku może ją wyczuć. Po którymś razie wreszcie już wiesz, że jesteś naiwny jak trzyletnie dziecko. I wtedy dzieje się coś dziwnego, bo mimo, że logika nakazuje odejść, zostawić to wszystko. Mimo, że wiesz, że będą kolejne razy gdy zawiedziesz się i sztylet znowu przebije serducho wcześniej czy później - nie potrafisz odejść. Jesteś jak pies mający właściciela o złym sercu. Choć Cię katuje - nie potrafisz uciec, przywiązałeś się za bardzo. Zakatuje Cię na śmierć, a Ty do samego końca będziesz patrzeć na niego proszącym wzrokiem ze łzami w oczach, by przestał. Śmierć w takim przypadku może być dosłowna, a może i nie. Jest ryzyko, że staniesz się tacy jak oni. Umrzesz mentalnie. Nikomu już nie będziesz ufać, uodpornisz się na ciosy, ale staniesz się jak oni i będziesz niszczyć życie innym. I wiecie co? To jest gorsze. Lepiej być martwym ale z czystym sumieniem, niż żywym egoistycznym dnem moralnym. Jest tu także haczyk: nigdy nie wiesz po której stronie jesteś. Czy jesteś krzywdzonym, czy krzywdzącym? A może nikim? Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Twoje "ja" nie ma za dużych wymagań. Może sam sobie strzelasz samobója? Nic nie jest jednoznaczne, nic tylko czarne i białe. Nikt nie ma monopolu na rację, nie ma jedynie słusznej prawdy. Nasze doznania mogą się różnić i warto spojrzeć na sprawę ze strony drugiej osoby, spróbować wejść w jej skórę i przemyśleć jak ona może się poczuć. Gdzie jestem ja w tym wszystkim? Ano zagubiłem się. Z jednej strony czuję, że mi przykro, z drugiej obawiam się, że nie mam ku temu podstaw. A może to ja jestem tym złym? Czas przepraszać? Tylko czy moje przepraszam znaczy jeszcze cokolwiek? Gdyby wszystko było czarne i białe, byłoby łatwiej. I TO KONIECZNIE http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/04/15/zaczac-od-nowa/ Nawiązanie do poprzedniego wpisu. Dość często mam ochotę zdezerterować z obecnej sytuacji. Nic mnie tu gdzie jestem nie trzyma. Nie mam założonej własnej rodziny ani nawet nadziei na to. Przyjaciół garstka i z pewnością poradzą sobie beze mnie, bo mają swoje życie, swoje sprawy i wielu innych przyjaciół. Zniknięcie jednej czarnej owcy dla nikogo nie byłoby końcem świata. W zasadzie mógłbym się spakować i przenieść gdziekolwiek, czy w Polsce, czy za granicą. Trzyma mnie tu już chyba tylko strach - wizja niepowodzenia. Życie ułożyło mi się tak, że w zasadzie nie bardzo mam na kogo liczyć. Przeważnie jest tak, że żyjąc - staramy sobie radzić sami. Gdy jednak powinie się nam noga - zwykle możemy liczyć na pomoc przykładowo rodziców, kąt w rodzinnym domu, jeśli zostaniemy bez pracy i bez pieniędzy, żeby dalej coś wynajmować czy spłacać kredyty. Zwykle jest ktoś, do kogo możemy zadzwonić i powiedzieć - pomóż mi, a ta osoba Cię nie odrzuci. Zastanawialiście się w ogóle kiedyś nad takim "planem awaryjnym", co by było gdyby...? U mnie zawsze jest wszystko na odwrót, więc tak - zgadliście - ja nie mam gdzie wracać, czy do kogo się schować. I to jest przyczyna tkwienia w miejscu jak w paraliżu. Bo jak tu coś zmienić, jeśli ryzykuję wszystko i jeśli mi powinie się noga, to z miejsca trafiam pod most? Nie mam nic, oszczędności są minimalne. W zasadzie chcąc rzucić wszystko - ryzykuję życiem. Po co więc coś zmieniać, jeśli siedzę i jakoś bytuję? Może powinienem zacisnąć zęby i po prostu dalej przedzierać się przez plantację kaktusów, co chwilę kalecząc się kolcami ze wszystkich stron? Oczywiście kalecząc się z własnej winy, ludzie są dobrzy - problem jest ze mną i z moją głową - coś z nią nie tak. Dużo ludzi ma ciężkie życie, nie tylko ja i jakoś mimo wszystko brną... Hmmm... chyba w związku z tym cienias ze mnie... "Tylko czasami smutno mi" (Muniek - T.Love - Luźny Yanek) BK -- |
|
Data: 2012-07-18 18:38:24 | |
Autor: Cavallino | |
Panie Orbito podaj się pan do dymisji | |
Użytkownik "Jan Kowalski" <warszawastolicapolski.SKASUJ@gazeta.pl> napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:ju4hde$250$1@inews.gazeta.pl... Pora najwyższa upublicznić kilka rzeczy PLONK |
|
Data: 2012-07-18 19:06:36 | |
Autor: Waldek Godel | |
Panie Orbito podaj się pan do dymisji | |
Dnia Tue, 17 Jul 2012 20:19:59 +0000 (UTC), Jan Kowalski napisał(a):
Pora najwyższa upublicznić kilka rzeczy BUDA!!! Do budy!!!! WON!! -- Pozdrowienia, Waldek Godel Nie pytaj, co rząd może zrobić dla ciebie. Zapytaj, czy mógłby tego nie robić. |