Data: 2011-11-05 18:49:59 | |
Autor: Przemysław W | |
PRL - owskie metody katabasów. | |
Naczelny kościelny lustrator ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwietrzył świeżą krew i po swojemu błysnął wiedzą z esbeckich teczek:
"Awansowanie na arcybiskupa byłego tajnego współpracownika komunistycznej Służby Bezpieczeństwa o pseudonimach >Dąbrowski < i >Wiktor <, za którym na dodatek ciągną się niewyjaśnione sprawy samobójczych śmierci kilku jego podwładnych, jest fatalnym ruchem" - tak skomentował nominowanie Wiktora Skworca, biskupa tarnowskiego na metropolitę katowickiego. I dodał, że ingres arcybiskupa do katowickiej katedry to będzie bal na "Titanicu" przed spotkaniem z górą lodową. Ks. Zaleski nie może przeboleć, że choć przeczołgał bp. Skworca w książce "Księża wobec bezpieki", nie udało mu się wdeptać go w ziemię. Każda okazja jest dobra, by wymierzyć kopniak, nawet kościelny awans. Problem w tym, że kopniaki nie trafiają w cel. Skworc jest bowiem wzorcowym przykładem zmierzenia się z własną przeszłością. Gdy w 2006 r. rozeszła się plotka, że ks. Zaleski lustruje Skworca - byłego sekretarza śląskich biskupów Herberta Bednorza i Damiana Zimonia - ten poprosił historyków, ks. prof. Jerzego Myszora i Andrzeja Grajewskiego, żeby sprawdzili, co jest w materiałach zebranych na jego temat przez SB. Jak tylko to zrobili, poprosił o ich publikację. - Życiorys biskupa musi być przezroczysty - tłumaczył. Co się okazało? Milicja przyłapała młodego Skworca w dość groteskowych okolicznościach: w 1979 r., jak wiózł dla bp. Bednorza szynki kupione na północy Polski. Wykorzystała to esbecja i zaszantażowała, że ujawni, iż ksiądz handluje deficytowymi towarami. Skworc za zgodą Bednorza spotkał się z esbekiem. W ciągu dziesięciu lat do takich spotkań doszło 12 razy. Bednorz wiedział o wszystkich. - Z akt wynika, że rozmawiali wyłącznie o polityce, o sprawach dotyczących styku Kościoła i państwa. Ks. Skworc dozował informacje, mówił to, o czym było wiadomo np. z oficjalnych komunikatów Kościoła - mówił ks. prof. Myszor. W teczkach znalazła się adnotacja, że TW "Dąbrowski" starannie dobiera słowa, odpowiada precyzyjnie, widać wyraźnie, że nie chce powiedzieć za dużo. Nie ukrywał się - na spotkania przychodził w koloratce. Esbecy nie byli z niego zadowoleni. Zachowały się wpisy, że rozmowy z nim "nie spełniły oczekiwań oraz nadziei, jakie mieli, nawiązując z nim kontakt". Wyrejestrowano go w 1989 r. W Katowicach komentuje się tę sprawę jednoznacznie. Bednorz, zapiekły antykomunista, sam nie ubrudziłby się spotkaniami z komunistami. Od tego miał takich ludzi jak Skworc. To oni wysiadywali pod gabinetami komunistycznych urzędasów, załatwiali pozwolenia na budowę kościołów i pielgrzymki, w czasie stanu wojennego wyciągali ludzi z więzień, a w latach 80. negocjowali podczas strajków. Gdy pięć lat temu bp Skworc na łamach "Gościa Niedzielnego" powiedział: "Z matni zastawionej na mnie przez SB wychodziłem mało radykalnie. Zabrakło mi wówczas odwagi, przepraszam za to", poczułam do niego - jak wielu ludzi - ogromny szacunek. Pod listem w jego obronie przed atakami Zaleskiego podpisało się ponad tysiąc księży diecezji tarnowskiej. Dziś, gdy czytam kolejne pomówienia, nie mogę pojąć, że dwadzieścia parę lat po upadku komunizmu ksiądz atakuje drugiego księdza metodami, których nie powstydziłyby się PRL-owskie służby specjalne. f Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,10591984,Zapachnialo_PRL_em.html#ixzz1cr1WpGpE Przemek -- "Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata za odebrane mienie. Myślałem, że skoro Kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa." |
|