Data: 2013-06-09 18:43:52 | |
Autor: u2 | |
PO jako kwintesencja nowej klasy próżniaczej | |
Na długo przed przejęciem władzy w Polsce, Donald Tusk mówił o politykach jako o „nowej klasie próżniaczej”. Jego rządy dowodzą, że esencją owej „nowej klasy próżniaczej” jest Platforma Obywatelska. Ale nie tylko. W równie wielkim stopniu, a często nawet bardziej tę klasę tworzą także związani z rządzącym układem ludzie mediów, kultury, nauki, osoby wpływające na opinię publiczną. W szerokim sensie to klienci władzy. Ich materialny status zależy od usłużności czy lojalności wobec władzy. I to ta część obecnej klasy próżniaczej, czyli prorządowi celebryci, jest najbardziej agresywna, ordynarna, głośna, prymitywna i zdemoralizowana.
To prorządowi celebryci opowiadają brednie o zagrożeniu faszyzmem czy jakąś formą totalitaryzmu. To oni traktują tych, których nie lubią jak nawóz historii, czyli z bezgraniczną pogardą. To oni przypisują sobie jakiś arystokratyzm ducha i stylu, podczas gdy ich czyny, słowa i myśli są dowodem najbardziej prymitywnego buractwa, także tego estetycznego. Wielu tym samozwańczym arystokratom słoma nie tylko wystaje z butów, ale wręcz sięga im po czubek głowy. Test na ich buractwo jest dziecinnie prosty: nikt realnie funkcjonujący w roli arystokraty ducha czy stylu, czyli naturalnie posiadający takie przymioty nie pogardza tzw. prostymi ludźmi. To cecha przynależna wyłącznie chamom, wyarystokraconym prawem kaduka i na podstawie profitów wynikających z różnych form służenia władzy. Dzięki swojemu służalstwu część „nowej klasy próżniaczej” żyje na dobrym poziomie, bo zawsze ktoś da milion złotych za reżyserię jakiegoś odpowiednio nadętego kiczu. Zawsze ktoś przyzna grant, dofinansowanie czy zapewni dobrze opłacaną fuchę. Kiedy zatem ci ludzie atakują wszystko i wszystkich, którzy nie chwalą i bezmyślnie nie służą obecnej władzy, nawet nie demonstrują ideologicznego zaczadzenia, bo to byłoby jakoś zrozumiałe. Oni demonstrują paniczny lęk przed materialną, społeczną i prestiżową degradacją, gdyby byli poddani normalnej konkurencji, a nie korzystali ze statusu najlepszych klientów i pieszczochów władzy. Bo de facto to są klienci rządowej mamony. To głównie celebrycka część „nowej klasy próżniaczej” prowadzi bezdennie głupie i prymitywne wojenki w imię postępu, czyli z Kościołem, patriotyzmem, tradycją, poczuciem narodowym. To ta część klasy próżniaczej robi wielki hałas o homoseksualne małżeństwa, o in vitro, o uznanie za usankcjonowany prawnie kanon różnych seksualnych i obyczajowych ekscentryzmów. Dla tych ludzi nie istnieje realny świat, realna gospodarka, nieważne są problemy przeciętnych ludzi, chyba że mogą z tego zrobić telewizyjne widowisko. Nie żeby rozwiązać jakiś problem czy pomóc konkretnym ludziom, tylko żeby więcej zarobić i mocniej się wylansować. Celebrycka część klasy próżniaczej jest już w takiej fazie odlotu, że nawet nie zauważa ewolucji ich politycznych sponsorów i opiekunów. Ewolucji wymuszonej i zakłamanej, ale jednak. Bo polityczna część obecnej klasy próżniaczej odnotowuje jednak, że recesja jest już w Polsce faktem. Że za chwilę możemy mieć spadek PKB zamiast wzrostu. Że spadają realne płace i dochody gospodarstw domowych, rośnie sfera biedy, także wskutek wzrostu bezrobocia. Fakty są bezlitosne, więc premier Donald Tusk zaczął mówić o swojej socjaldemokratycznej wrażliwości i o tym, że przeciętnych Polaków trzeba chronić. Ale gdy sobie przypomnimy zarówno pierwsze (2007 r.), jak i drugie (2011 r.) expose Donalda Tuska, to w obu zapewniał on o ochronie przeciętnych Polaków. Zapewne więc jakiś sobowtór Donalda Tuska sprawował władzę przez ostatnie 5,5 roku i sprzeniewierzał się jego obietnicom. Premier, w przeciwieństwie do celebrytów z klasy próżniaczej, i tak wykazał się odrobiną zdrowego rozsądku, bo przynajmniej zaczął mówić o tym, że Polacy mogą mieć jakieś problemy bytowe. Choć wciąż irytująco brzmi jego zapewnianie, że w Polsce wszystko idzie dobrze, a tylko na zewnątrz jest burza i jej skutki nas dotykają. Kłopot polega na tym, że źle się dzieje w Polsce, a tylko w minimalnym stopniu jest to skutek zewnętrznych czynników. Odrobina deklarowanego, bo raczej nie faktycznego rozsądku Donalda Tuska wynika z tego, że premier musi się jednak liczyć z nastrojami społecznymi i znacznie więcej ryzykuje niż celebryci z klasy próżniaczej. A celebryccy próżniacy w miarę pogarszania się sytuacji są coraz zuchwalsi i nachalniejsi. Zupełnie jak przedstawicielki pewnej starej profesji, o której dobremu wojakowi Szwejkowi mówił niejaki Szymek z Budziejowic, że „nachalne są i zuchwałe”. http://wpolityce.pl/artykuly/55438-stanislaw-janecki-gdy-donald-tusk-mowil-przed-laty-o-nowej-klasie-prozniaczej-antycypowal-wlasne-rzady-ale-jeszcze-bardziej-panoszenie-sie-prorzadowych-celebrytow -- Istnieją trzy etapy ujawniania prawdy : najpierw jest ona wyszydzana, potem spotyka się z gwałtownym oporem, a na końcu jest traktowana jak oczywistość. http://telewizjarepublika.pl/ http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=live |
|