Kolejny film, po obejrzeniu którego przez dłuższą chwilę zastanawiałem
się co się działo w głowach scenarzystów, gdy pracowali nad tym
projektem. Mam wrażenie, że historię przedstawioną w filmie napisał
gimnazjalista...

1) Samo założenie na którym opiera się fabuła jest idiotyczne. Raz do
roku przeprowadzana jest "czystka" podczas której działalność policji,
straży pożarnej i służby zdrowia zostaje zawieszona na jedną noc. W tym
samym czasie całkowicie legalnie można popełniać wszelkie przestępstwa
kryminalne (pod warunkiem, że ich celem nie są najwyżsi przedstawiciele
władzy).
To przecież jakiś zwichrowany sen chorego etatysty, któremu wydaje się,
że bez państwa trzymającego wszystkich za mordę obywatele zamienią się w
krwiożercze bestie. Ludzie gromadzili się w celu wzajemnej obrony na
długo przed narodzinami pierwszych instytucji państwowych i pierwszą
rzeczą jakiej bym się spodziewał w takiej sytuacji byłoby stworzenie
jakichś sąsiedzkich straży obywatelskich, które trzymałyby żądnych
wrażeń opryszków na dystans.
2) Zniszczeń (chociażby w infrastrukturze) spowodowanych podczas jednej
Czystki zapewne nie udałoby się usunąć do następnej. Już samo to
całkowicie podważa sens takiego przedsięwzięcia. Władza może mieć w
głębokim poważaniu życie obywateli, ale nie będzie podcinała swojej
własnej gałęzi... Scenariusz chyba faktycznie napisał zaczytany w
Keynesie gimnazjalista-etatysta, któremu wydaje się, że można "rozruszać
gospodarkę" przez wysadzenie wszystkiego, a potem zapędzenie ludzi do
pracy przy odbudowie. Ludzi opłacanych rzecz jasna pieniędzmi
drukowanymi "z powietrza", bez jakiegokolwiek pokrycia. ;)
3) W filmie kilka razy pada stwierdzenie, iż czystka pozwoliła
ograniczyć przestępczość, bo wszyscy mogą "wyszaleć się" jednego
wyjątkowego dnia. Tak? Bo ja jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ofiary i
ich rodziny czekały cały rok na możliwość wymierzenia zemsty, w
międzyczasie przyglądając się jak sprawcy morderstw, gwałtów i rabunków
chodzą bezkarnie po ulicach. Jedna taka "noc oczyszczenia" nakręciłaby
spiralę przemocy trwającą latami.
4) Główny bohater zajmuje się projektowaniem systemów bezpieczeństwa,
które pozwalają zamożniejszym obywatelom w miarę bezpiecznie
przesiedzieć feralną noc w domu. Sam ma zainstalowaną w domu najbardziej
zaawansowaną wersję tego systemu. Z czego się on składa? Główne
zabezpieczenie stanowią opuszczane, pancerne płyty, blokujące drzwi i
okna. W dodatku na zewnątrz znajduje się kilka kamer z mikrofonami. I
tyle. Nasz genialny inżynier nie pomyślał nawet o generatorze z
silnikiem Diesla w piwnicy, bo w przeciwnym razie złoczyńcy nie mogliby
mu wyłączyć światła. ;)
Jak się potem okazuje te wyszukane zabezpieczenia nie są zresztą w
stanie przetrwać konfrontacji z jedną ciężarówką. Co nasz bohater trzyma
w domu na wypadek takiej sytuacji? Kilka sztuk broni krótkiej i jedną
strzelbę...
A przecież ta sytuacja aż się prosi o zainstalowanie kilku zdalnie
sterowanych turretĂłw w ogrodzie. :)
5) Najbardziej rozbawiło mnie stwierdzenie żony głównego bohatera, gdy
ta była wielce zaskoczona zaskoczona faktem, iż "na ich osiedlu" ktoś
może próbować przepuszczać szturm na czyjś dom. No tak... Żadne prawa
nie obowiązują, ale zapewne wszyscy okoliczni opryszkowie czują respekt
do lepiej sytuowanych przedstawicieli klasy średniej i nie odważą się
podnieść ręki na ich ładny domek na przedmieściu. ;)

On 8/3/2013 10:40 AM, Atlantis wrote:

Kolejny film, po obejrzeniu którego przez dłuższą chwilę zastanawiałem
się co się działo w głowach scenarzystów, gdy pracowali nad tym
projektem. Mam wrażenie, że historię przedstawioną w filmie napisał
gimnazjalista...

nie będę się wdawał w analizę tego co napisałeś, bo sądzę to jest właśnie takie odebranie tego filmu, jakby to zrobił gimnazjalista. na tym poziomie ten film jest faktycznie trochę cienki i infantylny. sądzę jednak, ze ten film jest przeznaczony wyłącznie dla amerykanów, i albo został bardzo dobrze przemyślany (tak przynajmniej mówił reżyser, ale już po premierze prasowej i pierwszych recenzjach, wiec trudno wyczuć czy nie pociągnął po dobrej koniunkturze w mediach), albo po prostu trafił w swój czas i wplótł się w wydarzenia tego kraju. ten film można odebrać jako analizę sytuacji społecznej-politycznej, szczególnie w południowych stanach. trochę poruszania szarymi komórkami i na pewno więcej przyjemności w oglądaniu.

To przecież jakiś zwichrowany sen chorego etatysty, któremu wydaje się,
że bez państwa trzymającego wszystkich za mordę obywatele zamienią się w
krwiożercze bestie. Ludzie gromadzili się w celu wzajemnej obrony na
długo przed narodzinami pierwszych instytucji państwowych i pierwszą
rzeczą jakiej bym się spodziewał w takiej sytuacji byłoby stworzenie
jakichś sąsiedzkich straży obywatelskich, które trzymałyby żądnych
wrażeń opryszków na dystans.

a w innych sytuacjach ku własnej uciesze, zbierali się ba placach by patrzeć jak ludzie pala się na stosach. ludzie, których sami często denuncjowali. albo już dożo później, żeby przejąc ich ziemie i dobytek. ludzie nie składają się tylko z samych altruistów. jest ich znacznie mniej, niż zwykłego bydła, które idzie po trupach, do przez siebie wyznaczonego celu, ewentualnie bez zastanowienia, w myśl wpojonej idei.
jeśli tylko dać temu filmowi szanse, zawiesić na chwile zdrowy rozsadek (jakby nie było jest to sci-fi horror, a nie film dokumentalny)  i prawa moralne z roku 2013 i wyobrazić sobie to, do czego zachęcają widza autorzy, to włos się na głowie staje. radze sprĂłbować, zamiast rozkminiac film na nieistotne detale.

2) Zniszczeń (chociażby w infrastrukturze) spowodowanych podczas jednej
Czystki zapewne nie udałoby się usunąć do następnej. Już samo to
całkowicie podważa sens takiego przedsięwzięcia. Władza może mieć w
głębokim poważaniu życie obywateli, ale nie będzie podcinała swojej
własnej gałęzi... Scenariusz chyba faktycznie napisał zaczytany w
Keynesie gimnazjalista-etatysta, któremu wydaje się, że można "rozruszać
gospodarkę" przez wysadzenie wszystkiego, a potem zapędzenie ludzi do
pracy przy odbudowie.

nie o to chodzi. chodzi o wyeliminowanie ze społeczeństwa jednostek słabych, na które państwo musi łożyć. przy nadal zwiększającej się populacji amerykanów, a tym bardziej gwałtownego starzenia się tej populacji, przy jednoczesnej ogromnej dziurze budżetowej, jest to problem bardzo aktualny.

  Ludzi opłacanych rzecz jasna pieniędzmi

drukowanymi "z powietrza", bez jakiegokolwiek pokrycia. ;)
3) W filmie kilka razy pada stwierdzenie, iż czystka pozwoliła
ograniczyć przestępczość, bo wszyscy mogą "wyszaleć się" jednego
wyjątkowego dnia. Tak? Bo ja jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ofiary i
ich rodziny czekały cały rok na możliwość wymierzenia zemsty, w
międzyczasie przyglądając się jak sprawcy morderstw, gwałtów i rabunków
chodzą bezkarnie po ulicach. Jedna taka "noc oczyszczenia" nakręciłaby
spiralę przemocy trwającą latami.

nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ludzie są podatni na przyjecie nowego prawa, które widza, ze gdzieś tam za rok może dać im jakieś korzyści albo zaspokoić ego.

4) Główny bohater zajmuje się projektowaniem systemów bezpieczeństwa,
które pozwalają zamożniejszym obywatelom w miarę bezpiecznie
przesiedzieć feralną noc w domu. Sam ma zainstalowaną w domu najbardziej
zaawansowaną wersję tego systemu. Z czego się on składa? Główne
zabezpieczenie stanowią opuszczane, pancerne płyty, blokujące drzwi i
okna. W dodatku na zewnątrz znajduje się kilka kamer z mikrofonami. I
tyle. Nasz genialny inżynier nie pomyślał nawet o generatorze z
silnikiem Diesla w piwnicy, bo w przeciwnym razie złoczyńcy nie mogliby
mu wyłączyć światła. ;)

właśnie na takie duperele się zwraca uwagę, ale nie widzi, głębszego przekazu filmu. <rs>

W dniu 2013-08-03 18:22, rs pisze:

czy nie pociągnął po dobrej koniunkturze w mediach), albo po prostu
trafił w swój czas i wplótł się w wydarzenia tego kraju.

JakieĹź to wydarzenia komentuje ten film?
Tylko nie mĂłw, Ĺźe chodzi o ostatnie strzelaniny, bo zaraz dojdziemy do
wniosku, że każdy film zawierający scenę ze strzelającym bandziorem jest
głębokim komentarzem obecnego stanu amerykańskiego społeczeństwa.

a w innych sytuacjach ku własnej uciesze, zbierali się ba placach by
patrzeć jak ludzie pala się na stosach. ludzie, których sami często
denuncjowali. albo już dożo później, żeby przejąc ich ziemie i dobytek.

Nie wiem do czego się tutaj odnosisz. Ja nigdzie nie napisałem, że
ludzie zawsze byli dla siebie mili i przyjaźni. Napisałem jedynie, że na
długo przed powstaniem pierwszych struktur państwowych ludzie gromadzili
się celem obrony przed niebezpieczeństwami.

ludzie nie składają się tylko z samych altruistów. jest ich znacznie
mniej, niż zwykłego bydła, które idzie po trupach, do przez siebie
wyznaczonego celu, ewentualnie bez zastanowienia, w myśl wpojonej idei.

Jakby jednak nie patrzeć ten altruizm jest wpisany w ludzką naturę. Nie
ma to zapewne wiele wspólnego z kulturą, cywilizacją czy systemem
społecznym. To dziedzictwo po naszych dalekich przodkach, którzy także
byli zwierzętami stadnymi. "Bydło" o którym wspominasz może istnieć
tylko dlatego, że istnieją więzi społeczne oparte na wzajemnej
współpracy. Gdyby nie to, nie byłoby społeczności, na której "bydło"
mogłoby pasożytować.
Dlatego właśnie twierdzenie, że to obecność państwa zmusza ludzi do
bycia dobrymi uważam za ohydną zniewagę pod adresem natury człowieka, a
z tego filmu takie przesłanie wprost się wylewa...

(jakby nie było jest to sci-fi horror, a nie film dokumentalny)  i prawa

O właśnie - kolejna sprawa, której nie mogę pojąć - tłumaczenie w stylu:
"nie czepiaj się szczegółów, przecież to tylko SF". Nie wiem skąd wziął
się absurdalny pogląd, że jeśli coś należy do fantastyki naukowej, to
może ociekać absurdem...

moralne z roku 2013 i wyobrazić sobie to, do czego zachęcają widza

Akcja filmu toczy się w 2022 roku. To mniej niż dekada!
Tłumaczenie w stylu "czepiasz się, akcja toczy się w przyszłości, prawa
i zwyczaje mogły się zmienić przez ten czas" nie ma tutaj najmniejszego
sensu. :)

nie o to chodzi. chodzi o wyeliminowanie ze społeczeństwa jednostek
słabych, na które państwo musi łożyć. przy nadal zwiększającej się
populacji amerykanów, a tym bardziej gwałtownego starzenia się tej
populacji, przy jednoczesnej ogromnej dziurze budĹźetowej, jest to
problem bardzo aktualny.

Ok. Załóżmy, że mamy do czynienia z totalitarnym reżimem, który nie
liczy się z ludzkim życiem i postanawia pozbyć się nieproduktywnych
obywateli. Są o wiele prostsze i bardziej selektywne metody, które nie
narażają infrastruktury na zniszczenie, a w dodatku nie stwarzają
konieczności uzbrajania każdego ulicznego opryszka. Ostatnim czego
chciałaby totalitarna dyktatura, byłoby społeczeństwo uzbrojone po zęby.
Stojąc u władzy w takim państwie nigdy nie wiesz, czy przy następnych
zamieszkach te wszystkie lufy nie zostaną zwrócone przeciwko tobie. ;)

nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ludzie są podatni na przyjecie nowego
prawa, które widza, ze gdzieś tam za rok może dać im jakieś korzyści
albo zaspokoić ego.

Przepchnięcie o wiele mniej kontrowersyjnych ustaw powoduje wielkie
zamieszanie - badania nad komĂłrkami macierzystymi, in vitro,
eutanazja... Wystarczy, że ktoś zabierze głos, a zaraz aktywizują się
rozmaite grupy wpływów. A tutaj scenarzyści próbują sprzedać widzowi
historyjkę, w której w przeciągu dziewięciu lat wprowadzono w USA prawo
legalizujące morderstwa, gwałty i rozboje, a ludzie zrezygnowali z
jednej z podstawowych potrzeb - bezpieczeństwa. Give ma a break...

właśnie na takie duperele się zwraca uwagę, ale nie widzi, głębszego
przekazu filmu. <rs>

Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie potrafi opowiedzieć spójnej i
sensownej historii, to nie powinien się zabierać za żaden "głębszy przekaz".

On 8/3/2013 2:38 PM, Atlantis wrote:

W dniu 2013-08-03 18:22, rs pisze:

czy nie pociągnął po dobrej koniunkturze w mediach), albo po prostu
trafił w swój czas i wplótł się w wydarzenia tego kraju.

> JakieĹź to wydarzenia komentuje ten film?

nie momentuje konkretnych wydarzeń, ale raczej atmosferę w kraju oparta na np. poglebiajacej sie polaryzacji ekonomicznej, bezkarnosc setkora finansowego, poglebiajacych sie podzialach rasowych, przy jednoczesnej gloryfikacji przemocy, prawo "stand your ground", podnoszace coraz wyzej glowe organizacje skrajnie prawicowe, starzenie populacji, przy jednoczenej stagnacji na rynku pracy. itp. itd.

a w innych sytuacjach ku własnej uciesze, zbierali się ba placach by
patrzeć jak ludzie pala się na stosach. ludzie, których sami często
denuncjowali. albo już dożo później, żeby przejąc ich ziemie i dobytek.

Nie wiem do czego się tutaj odnosisz. Ja nigdzie nie napisałem, że
ludzie zawsze byli dla siebie mili i przyjaźni. Napisałem jedynie, że na
długo przed powstaniem pierwszych struktur państwowych ludzie gromadzili
się celem obrony przed niebezpieczeństwami.

te czasy minely juz kilkadziesiat tysiecy lat temu.

ludzie nie składają się tylko z samych altruistów. jest ich znacznie
mniej, niż zwykłego bydła, które idzie po trupach, do przez siebie
wyznaczonego celu, ewentualnie bez zastanowienia, w myśl wpojonej idei.

Jakby jednak nie patrzeć ten altruizm jest wpisany w ludzką naturę.

malo tego, nawet w ewoucje, ale dziala tam, gdzie jest korzystny. jakby nie bylo komorki rakowe, tez sa tworem natury, a w efekcie niszcząc swojego hosta, dzialaja na swoja zgubę, wiec nie tędy droga w tej argumentacji.

Nie
ma to zapewne wiele wspólnego z kulturą, cywilizacją czy systemem
społecznym. To dziedzictwo po naszych dalekich przodkach, którzy także
byli zwierzętami stadnymi. "Bydło" o którym wspominasz może istnieć
tylko dlatego, że istnieją więzi społeczne oparte na wzajemnej
współpracy. Gdyby nie to, nie byłoby społeczności, na której "bydło"
mogłoby pasożytować.

sadze, ze jednym z glownych bledow popelniany w rozmowach, jest porownywanie naszych czasow, do zamierzchłej historii czy nawet prehistorii. zauwaz, ze nasze czasy nie maja precedensu w historii. nigdy nie byliśmy tak połączeni, ze sobą i to na wielu poziomach. od rozrywki i relacji osobistych po polityke po wplyw na zmiany klimatu i zasoby planety i jej skażenie. obecnie sprawdzonym mechanizmem jaki sie obserwuje i bedzie sie obserwowac w sytuacji załamania sie rzadu, to tzw "trzy objady do anarchii". co znaczy tyle, ze ludzie beda dla siebie dobrzy, będą sobie pomagać jedynie przez trzy dni, a potem wylegną na ulice, ze wszystkiego tego konsekwencjami.

Dlatego właśnie twierdzenie, że to obecność państwa zmusza ludzi do
bycia dobrymi uważam za ohydną zniewagę pod adresem natury człowieka, a
z tego filmu takie przesłanie wprost się wylewa...

nikt nie mowi, ze obecnosc panstwa zmusza do bycia dobrym, ale mowa tu o nieobecnosci prawa (tu na jedna noc), moze spowosowac i powoduje jak to widac nawet obecnie w paru rejonach swiata, do czego sa zdolni ludzie, samodzielni i w grupach. i nie mowa tu wylacznie o ludziach zyjacych w jaskiniach (chociaz podejrzewam, ze akurat do ich norm moralnych to mozna by sie bylo jak najmniej przyczepic). mowa tutaj chociazby o sektorze finansowym i doprowadzaniu do kryzysu globalnego w imie korzysci wlasnej firmy, a tym samym wlasnych tzn. pracownikow. a dlaczego? dlatego, ze nie ma konkretnego prawa, które by regulowało pewne działania. wiec skoro nie ma, to dlaczego tego nie zrobić, mimno nawet, ze ucierpią na tym miliony ludzi. zobacz co sie dzieje w afryce w czasie czystek etnicznych. dokonywane sa najgorsze mordy i gwalty, ktore znamy jedynie z co bardziej gorowatych horrorow. powiesz, ze afryka to nie szlachetna europa, ale jakby nie bylo przerabialismy dokladnie to samo, w kraju ktory byl potega w naukach scislych i filozofii. tak naprawde to niewiele sie uczymy z historii.

(jakby nie było jest to sci-fi horror, a nie film dokumentalny)  i prawa

O właśnie - kolejna sprawa, której nie mogę pojąć - tłumaczenie w stylu:
"nie czepiaj się szczegółów, przecież to tylko SF". Nie wiem skąd wziął
się absurdalny pogląd, że jeśli coś należy do fantastyki naukowej, to
może ociekać absurdem...

w tym konkretnym wypadku, po prostu zwrociles uwage na rzeczy drugorzedne. nie da sie stworzyc filmu sci-fi, do ktorego sie nie mozna przyczepic, ze to czy tamto jest absurdalne z naszego punktu widzenia. dlatego wlasnie to nie jest sci-fact a sci-fiction. prawie za kazdym razem jak pojawi sie jakis film sci-fi, to jest on rozbierany na atomy, ze to nie dziala tak, a tamto tak. ja nie mam juz do tego cieprliwosci. uwazam to za state czasu. albo ci ten film cos zrobil, i chcesz sie nad tym co zobaczylem zastanowic i odpuszczasz sobie, albo grzebiesz sie w takich rzeczach. no chyba, ze one faktycznie tak ci przeszkadzaly, ze nie byles sie w stanie skoncentrowac nad tym do ogladasz.

moralne z roku 2013 i wyobrazić sobie to, do czego zachęcają widza

Akcja filmu toczy się w 2022 roku. To mniej niż dekada!
Tłumaczenie w stylu "czepiasz się, akcja toczy się w przyszłości, prawa
i zwyczaje mogły się zmienić przez ten czas" nie ma tutaj najmniejszego
sensu. :)

prawie wszystko co nas otacza (no moze z wyjatkiem kosciola katolickiego) zmienia sie w tempie wykladniczym. zmiany, ktore kiedys zajmowaly dziesieciolecia, teraz odbywaja sie w ciagu paru lat. owszem, moze 9 lat, to troche za malo na taki myk, ale byc moze autorzy chcieli zaznaczyc, ze to co pokauja nie musi byc tak odlegle. jakby nie bylo ten film bazuje na przerysowaniu tematu i sytuacji.

nie o to chodzi. chodzi o wyeliminowanie ze społeczeństwa jednostek
słabych, na które państwo musi łożyć. przy nadal zwiększającej się
populacji amerykanów, a tym bardziej gwałtownego starzenia się tej
populacji, przy jednoczesnej ogromnej dziurze budĹźetowej, jest to
problem bardzo aktualny.

Ok. Załóżmy, że mamy do czynienia z totalitarnym reżimem, który nie
liczy się z ludzkim życiem i postanawia pozbyć się nieproduktywnych
obywateli.

ale to nie taki rezim film pokazuje. pokazuje spoleczenstwo, ktore przyjelo taki model, na mogle, ze sie tak wyraze, kosciolkowa. tak jak kiedyc przyjeto polowanie na czarownice, krucjaty i czystki etniczne, ktore tu czy tam praktykujemy do dzis. w tym filmie sa np. czystki ekonomiczne. reszta to skutki uboczne, wlasnie dla tego, zeby sie samemu oczyscic ze zlej energii na dalsza czesc roku.

Są o wiele prostsze i bardziej selektywne metody, które nie
narażają infrastruktury na zniszczenie,

zniszczenia daja miejsca pracy, tym ktorzy beda je reperowac. miejsca pracy, powoduja, ze mniej ludzi jest bezrobotnych. spoleczenstwo jest bogatsze. konsumpcja dobr rosnie.

a w dodatku nie stwarzają
konieczności uzbrajania każdego ulicznego opryszka.

nic takiego w filmie nie ma. bron nie jest niezbedna, zeby komus zrobic kuku.

Ostatnim czego
chciałaby totalitarna dyktatura, byłoby społeczeństwo uzbrojone po zęby.

ale jak wyzej. to co jest w filmie, to nie jest totalitarna dyktarura.

Stojąc u władzy w takim państwie nigdy nie wiesz, czy przy następnych
zamieszkach te wszystkie lufy nie zostaną zwrócone przeciwko tobie. ;)

o to mozna sie majmniej martwic, bo spoleczenstwo jest spolaryzowany i posegmentowane na fafset roznych sposobow, wiec nie ma sily, zeby sie zmobilizowalo w jakims mgliscie okreslonym celu jak np. rzad. co innego zydzi, geje, rudzi. to tak.

nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ludzie są podatni na przyjecie nowego
prawa, które widza, ze gdzieś tam za rok może dać im jakieś korzyści
albo zaspokoić ego.

Przepchnięcie o wiele mniej kontrowersyjnych ustaw powoduje wielkie
zamieszanie - badania nad komĂłrkami macierzystymi, in vitro,
eutanazja...
Wystarczy, że ktoś zabierze głos, a zaraz aktywizują się
rozmaite grupy wpływów. A tutaj scenarzyści próbują sprzedać widzowi
historyjkę, w której w przeciągu dziewięciu lat wprowadzono w USA prawo
legalizujące morderstwa, gwałty i rozboje, a ludzie zrezygnowali z
jednej z podstawowych potrzeb - bezpieczeństwa. Give ma a break...

dlaego jeszcze raz. to jest sci-fi. to jest taka pozywka dla widza, do przeprowadzenia experymentu myslowego, przy danych zalozeniach.
ludzie maja bezpieczenstwo przez 364 dni w roku. poszli na taki kompromis. nie daje ci to do myslenia, jakby wygladal rozklad statystyczny zbrodni na przestrzeni roku, w takiej czy takiej sytuacji? dla mnie to jest ciekawe. zauwaz, tez, ze to co przezywaly, glowne postaci tego filmu tej jednej nocy, w innych rejonach swiata, jest na porzadku dziennym.

właśnie na takie duperele się zwraca uwagę, ale nie widzi, głębszego
przekazu filmu. <rs>

Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie potrafi opowiedzieć spójnej i
sensownej historii, to nie powinien się zabierać za żaden "głębszy przekaz".

ale ona dla mnie byla spojna jak najbardziej. technikalia na ktore narzekasz, dla mnie sluza jedynie do pchania narracji ew. stylistyki. ja uwazam wrecz przeciwnie. jesli ktos ma glebsza historie do przekazania, do nie przeszkadza mi chropowatosc jej pokazania. <rs>

W dniu 2013-08-03 22:19, rs pisze:

nie momentuje konkretnych wydarzeń, ale raczej atmosferę w kraju oparta
na np. poglebiajacej sie polaryzacji ekonomicznej

Polaryzacji ekonomicznej? Piszesz, jakby to była jakaś niepożądana
sytuacja, konieczny do naprawienia błąd. Od zawsze na tym świecie byli
bogatsi i biedniejsi, taka już jest natura rzeczy. Były już w historii
takie systemy społeczne, które próbowały to zmienić w mniej lub bardziej
drastyczny sposób - kończyło się to wielką katastrofą.

poglebiajacych sie podzialach rasowych

O tak. Podziały, które obecnie w USA pogłębia się również i w drugą
stronę, za sprawą chociażby akcji afirmatywnej.

gloryfikacji przemocy, prawo "stand your ground"

Gloryfikacji przemocy? O czym ty mĂłwisz? Prawo do obrony to nie jest
żadna gloryfikacją przemocy. Jeśli do twojego domu wpadnie uzbrojony
bandzior możesz rzecz jasna przywitać go uśmiechem i próbować przemówić
do jego poczucia przyzwoitości. Kto wiem, może ci się uda, jednak nie
stawiałbym na to. Wolałbym w takiej sytuacji mieć w dłoni jakąś broń.

sadze, ze jednym z glownych bledow popelniany w rozmowach, jest
porownywanie naszych czasow, do zamierzchłej historii czy nawet
prehistorii. zauwaz, ze nasze czasy nie maja precedensu w historii.
nigdy nie byliśmy tak połączeni, ze sobą i to na wielu poziomach. od

Oczywiście, co nie zmienia tego, że cywilizacja jest bardzo młodym
tworem w porĂłwnaniu z czasem istnienia homo sapiens (a instynkty o
których rozmawiamy istniały już u znacznie odleglejszych przodków).
Stawiasz tezę, że zdążyły one zniknąć w ciągu tych kilku tysięcy lat?
Masz jakiś argument na jej poparcie?
Ja uważam, że wszystkie systemy społeczne to jedynie kulturowe
nadbudówki na zakodowanych w podświadomości zachowaniach stadnych, jakie
odziedziczyliśmy po naszych p0rzodkach.

obserwuje i bedzie sie obserwowac w sytuacji załamania sie rzadu, to tzw
"trzy objady do anarchii". co znaczy tyle, ze ludzie beda dla siebie
dobrzy, będą sobie pomagać jedynie przez trzy dni, a potem wylegną na
ulice, ze wszystkiego tego konsekwencjami.

Jeśli mówimy o scenariuszu apokalipsy, to tutaj masz rację. W takiej
sytuacji każdej jednostce włącza się specjalny "podprogram", priorytetem
stacje się zapewnienie przetrwania sobie i swoim najbliższym. Jednak gdy
sytuacja się uspokoi ludzie ponownie zaczną się łączyć w grupy, aby
zwiększyć swoje szanse. Po prostu nie kupuję argumentacji, wedle której
to państwowy aparat przymusi czyni ludzi dobrymi.

Zresztą nie wiem dlaczego o tym rozmawiamy. Rzeczywistość filmy nie była
osadzona w warunkach postapo. Bohaterowie Ĺźyli sobie spokojnie przez
większą część roku, w jednym konkretnym dniu swoją działalność
zawieszały służby ratunkowe i przestało funkcjonować prawo. Ludność
miała prawie rok, żeby zebrać się i zorganizować jakiś obywatelski
substytut policji, straży pożarnej i służb paramedycznych.

nikt nie mowi, ze obecnosc panstwa zmusza do bycia dobrym, ale mowa tu o
nieobecnosci prawa (tu na jedna noc), moze spowosowac i powoduje jak to
widac nawet obecnie w paru rejonach swiata, do czego sa zdolni ludzie,

Gdyby chodziło o nagłe wydarzenie, początek apokalipsy albo jakichś
lokalnych rozruchów, to zgodziłbym się z tym w 100%. Nie mam żadnych
obiekcji w stosunku do ludzkich zachowań przedstawionych w "Mgle".
Jednak to nie jest adekwatne porównanie. Czystka była zaplanowana na
konkretny dzień w roku. Każdy od początku wiedział, czego można się
spodziewać.

czasie czystek etnicznych. dokonywane sa najgorsze mordy i gwalty, ktore
znamy jedynie z co bardziej gorowatych horrorow. powiesz, ze afryka to
nie szlachetna europa, ale jakby nie bylo przerabialismy dokladnie to
samo, w kraju ktory byl potega w naukach scislych i filozofii. tak
naprawde to niewiele sie uczymy z historii.

Wydaje mi się, że nie rozumiesz mojej argumentacji. Tu nie chodzi o
żadną "szlachetność". Nie twierdzę, że weszliśmy na jakiś wyższy poziom
rozwoju, na którym nie jesteśmy zdolni do przemocy. Całkiem nieodległa
historia przeczy temu stwierdzeniu.
Pisząc o altruizmie miałem na myśli naturalną dla zwierząt stadnych
tendencję do łączenia się w grupy i wzajemnej współpracy, celem
podniesienia wspólnych szans przetrwania. To dzieło ewolucji, a nie
wynalazek państwa.

prawie wszystko co nas otacza (no moze z wyjatkiem kosciola
katolickiego) zmienia sie w tempie wykladniczym. zmiany, ktore kiedys
zajmowaly dziesieciolecia, teraz odbywaja sie w ciagu paru lat. owszem,
moze 9 lat, to troche za malo na taki myk, ale byc moze autorzy chcieli
zaznaczyc, ze to co pokauja nie musi byc tak odlegle. jakby nie bylo ten
film bazuje na przerysowaniu tematu i sytuacji.

Zmienia się głównie technologia. Nawet w socjologii istnieje takie
pojecie jak "cultural lag" oznaczające pewną "bezwładność" - opóźnienie
ludzkich zachowań w stosunku do znacznie szybszych zmian otoczenia.
Nieraz zmiana wymaga pojawienia się kolejnego pokolenia (albo i kilku)
bo niezmiernie trudno jest wykorzenić poglądy i wartości zaszczepione
jeszcze w dzieciństwie. Rewolucja seksualna może tutaj posłużyć za przykład.

zniszczenia daja miejsca pracy, tym ktorzy beda je reperowac. miejsca
pracy, powoduja, ze mniej ludzi jest bezrobotnych. spoleczenstwo jest
bogatsze. konsumpcja dobr rosnie.

Jak mówiłem, keynesistoski etatyzm w czystej postaci. ;)
Poczytaj o metaforze rozbitej szyby.

nic takiego w filmie nie ma. bron nie jest niezbedna, zeby komus zrobic
kuku.

Nic jednak nie wskazuje na to, żeby dostęp do niej był ograniczony. Na
początku jasno powiedziano, że dozwolone jest użycie wszystkiego poniżej
"Class 4" (cokolwiek to znaczy). Zresztą na dobrą sprawę jak to
ograniczenie miałoby działać w praktyce, skoro broń można by w trakcie
czystki odebrać zabitemu przeciwnikowi, a potem zachomikować ją na
następny rok? Poza tym jak przypuszczam wielu ludzi zaczęłoby na tę
okazję produkować broń w domowych warunkach.

ale jak wyzej. to co jest w filmie, to nie jest totalitarna dyktarura.

Tego nie wiemy. Z całą pewnością musiał się dokonać jakiś przewrót, mowa
o "Nowych Ojcach Założycielach" którzy wciąż są u władzy.

statystyczny zbrodni na przestrzeni roku, w takiej czy takiej sytuacji?
dla mnie to jest ciekawe. zauwaz, tez, ze to co przezywaly, glowne
postaci tego filmu tej jednej nocy, w innych rejonach swiata, jest na
porzadku dziennym.

O właśnie - kolejna rzecz, której nie kupuję. Ogromna część popełnianych
przestępstw wiąże się z działalnością zorganizowanych grup - tutaj nie
chodzi o "wyładowanie złej energii" ale poszerzenie swoich wpływów,
zastraszenia ofiar, wyeliminowanie konkurencji. Jednym słowem - zysk.
Myślisz, że przestępcy dobrowolnie ograniczyliby się do swojej
działalności do jednej nocy?
Sprawcami brutalnych czasami przestępstw bywają czasem "zwykli
obywatele", w których pewnego dnia "coś pękło". Nikt jednak nie planuje
takiego wybuchu. Myślisz np. że nadpobudliwy mąż, przyłapawszy żonę z
kochankiem pomyślałby tylko "niech no tylko poczekają do czystki"? ;)
Część populacji może i ma czasem ochotę na trochę przemocy, ale znajduje
inny sposób na jej rozładowanie. Nie chodzi tutaj tylko o poczucie
przyzwoitości czy strach przed karą. Wykonanie swoich "wyroków" na
nielubianych ludziach w trakcie czystki oznaczałoby spalenie za sobą
wszystkich mostĂłw.

On 8/4/2013 3:47 AM, Atlantis wrote:

W dniu 2013-08-03 22:19, rs pisze:

nie momentuje konkretnych wydarzeń, ale raczej atmosferę w kraju oparta
na np. poglebiajacej sie polaryzacji ekonomicznej

Polaryzacji ekonomicznej? Piszesz, jakby to była jakaś niepożądana
sytuacja, konieczny do naprawienia błąd. Od zawsze na tym świecie byli
bogatsi i biedniejsi, taka już jest natura rzeczy. Były już w historii
takie systemy społeczne, które próbowały to zmienić w mniej lub bardziej
drastyczny sposób - kończyło się to wielką katastrofą.

to ze sa bogatsi i biedniejsi to jest fakt, ale nie o to chodzi. eliminacja klasy sredniej jest bardzo powaznym problemem. chodzi o gigantyczna przepasc pomiedzy zarobkami. np. na poczatku zeszlego wieku roznica miedzy zarobkami sprzataczki a CEO banku byla ok. 4x. ostatnio waha sie 200-400x. to jest charakterystyka systemow krajow rozwijajacych sie, w ktorych klasa rzadzaca oplywa w bogactwa, a biedota przymiera glodem.

poglebiajacych sie podzialach rasowych

O tak. Podziały, które obecnie w USA pogłębia się również i w drugą
stronę, za sprawą chociażby akcji afirmatywnej.

co masz konkretnie na mysli, uzywajac slowa poglebia?

gloryfikacji przemocy, prawo "stand your ground"

Gloryfikacji przemocy? O czym ty mĂłwisz?

ogladales np. jakies strzelanki ostatnio? to obejrzyj. bedziesz wiedzial o czym mowie. to samo z filmami. mozesz bez wiekszego problemu pokazac czlowieka katowanego i rozszarpywanego na kawalki (moj ulubiony pod tym wzgledem DREDD) ale jak pokazesz spiersi czy wlosy lonowe, to juz jest tragedia z ratingiem filmu. nie mow, ze o tym nie wiedziales.

Prawo do obrony to nie jest
żadna gloryfikacją przemocy.

zle zacytowales i wyrwales z kontekstu. napisalem:
"poglebiajacych sie podzialach rasowych, przy jednoczesnej gloryfikacji przemocy, prawo "stand your ground","
prawo "stand your ground" - jest kolejna czescia wyliczanki, nie zwiazanej (przynajmniej w tym zestawieniu) z reszta.
znasz wyrok w sprawie Trayvon/Zimmermana? znasz inne wyroki, jakie mniej wiecej w tym samym czasie, zapadly w sprawach, w ktorych bronili sie czarni? zapoznaj sie. bardzo ciekawa lektura.

Jeśli do twojego domu wpadnie uzbrojony
bandzior możesz rzecz jasna przywitać go uśmiechem i próbować przemówić
do jego poczucia przyzwoitości. Kto wiem, może ci się uda, jednak nie
stawiałbym na to. Wolałbym w takiej sytuacji mieć w dłoni jakąś broń.

wyglada na to, ze nie jestes zorientowany w sprawie. przyjrzyj sie wspomnianej sprawie Zimmermana i bedziesz wiedzial i do jakich naduzyc prawo "stand your ground" moze prowadzic. a zebys nie marudzil, to jest obecnie na wokandzie przypadek, kolesia, ktory zajechal na stacje benzynowa. tam paru kolezkow gralo, w swoim zamochodzie glosna muzyke. gosc poprosil, zeby sciszyli, czego tamci nie zrobili, wiec wyjal dwururke i zastrzelil wszystkich, a potem jego prawnik tlumaczyl go prawem "stand your ground" bo jego klientowi wydawalo sie, ze jeden z tamtych, siega po bron. zadnej broni w samochodzie zabitych nie znaleziono.
mowisz o zupelnie innej rzeczy, ktore jest niejako zapewnione konstytucyjnie w usa. ja mowie o prawie, ktore funkcjonuje w ponad 30 stanach, ale jego interpretacja bywa rozna od stanu do stanu.

sadze, ze jednym z glownych bledow popelniany w rozmowach, jest
porownywanie naszych czasow, do zamierzchłej historii czy nawet
prehistorii. zauwaz, ze nasze czasy nie maja precedensu w historii.
nigdy nie byliśmy tak połączeni, ze sobą i to na wielu poziomach. od

Oczywiście, co nie zmienia tego, że cywilizacja jest bardzo młodym
tworem w porĂłwnaniu z czasem istnienia homo sapiens (a instynkty o
których rozmawiamy istniały już u znacznie odleglejszych przodków).
Stawiasz tezę, że zdążyły one zniknąć w ciągu tych kilku tysięcy lat?

nie. wrecz przeciwnie. sadze, ze niewiele sie zmienilismy pod tym wzgledem jako osobnicy. zmienilismy sie za to zupelnie jako czesci spoleczenstwa. funkcjonujemy w pewnym zakresie systemu prawnego.

Masz jakiś argument na jej poparcie?

mam na poparcie tego co pisze wyzej.

Ja uważam, że wszystkie systemy społeczne to jedynie kulturowe
nadbudówki na zakodowanych w podświadomości zachowaniach stadnych, jakie
odziedziczyliśmy po naszych p0rzodkach.

to jest za bardzo ogolne stwierdzenie. co znaczy nadbudowka? co ta nadbudowka robi? jak reaguje z zachowaniami stadnymi i odwrotnie?

obserwuje i bedzie sie obserwowac w sytuacji załamania sie rzadu, to tzw
"trzy objady do anarchii". co znaczy tyle, ze ludzie beda dla siebie
dobrzy, będą sobie pomagać jedynie przez trzy dni, a potem wylegną na
ulice, ze wszystkiego tego konsekwencjami.

Jeśli mówimy o scenariuszu apokalipsy, to tutaj masz rację. W takiej
sytuacji każdej jednostce włącza się specjalny "podprogram", priorytetem
stacje się zapewnienie przetrwania sobie i swoim najbliższym. Jednak gdy
sytuacja się uspokoi ludzie ponownie zaczną się łączyć w grupy, aby
zwiększyć swoje szanse. Po prostu nie kupuję argumentacji, wedle której
to państwowy aparat przymusi czyni ludzi dobrymi.

kwestia jaka pokazuje ten film, to co moze sie stac, jesli podczas apokalipsy dojda do glosu jakies frakcje oszolomskie (ktorych teraz pelno jest na calym swiecie, a ich glosy nawet czesto slychac w kongresie usa) i stworzy takie prawo. z naszego punktu widzenia straszne, durne, niemoralne ale bedzie dzialac. na tym to polega, zeby sie postawic w sytuacji ludzie, zyjacych w takim systemie, a nie negowac zalozen. nie chcesz sie bawic w taka gierke. nie przyjmujesz jej zasad. jest ok.
to co sugeruje film to jest kompromis. masz 354,5 dni swietego spokoju i dobrobytu. dzieci sa w dobrej szkole, ty dobrze zarabiasz, zdecydowana wiekszosc ma sie dobrze. bezrobocie jest ponizej 1%, przemoc na codzien prawie nie istnieje, wiec szanse na to, ze cie zaciukaja, a panienke zgwalca, sa bardzo niskie. nie chcialbys zyc w takim spoleczenstwie? ale nie ma nic za darmo. placisz za te sielanke wlasnie tymi 12oma godzinami raz do roku i tylko wtedy mozesz sie lekac o swoje zycie, jesli cos przeskrobales i narobiles sobie wrogow.

Zresztą nie wiem dlaczego o tym rozmawiamy. Rzeczywistość filmy nie była
osadzona w warunkach postapo.

moze nie post apokaliptycznych, ale z tego co pamietam byla jakas rzeznia, podczas ktorej wylonil sie jakis nowy rzad, z nowymi tatusiami. cos musialo byc, na wieksza skale, ale nie pamietam, czy i co film o tym mowi.

Bohaterowie Ĺźyli sobie spokojnie przez
większą część roku, w jednym konkretnym dniu swoją działalność
zawieszały służby ratunkowe i przestało funkcjonować prawo. Ludność
miała prawie rok, żeby zebrać się i zorganizować jakiś obywatelski
substytut policji, straży pożarnej i służb paramedycznych.

zrozum, ze Purge bylo czyms w rodzaju obowiazku, albo raczej przywileju obywatelskiego. to cos jak pojscie do kosciola. jeszcze raz. jesli chcesz zrozumiec ten film, to nie mozesz sie poslugiwac mentalnoscia i moralnoscia AD2013. w takim wypadku, ten film faktycznie nie ma wiekszego sensu. to tak jakbys ogladal animacje Averego i marudzil, ze jak jeden walnie drugiego mlotkiem w glowe, to tamtemu mozg nie wycieknie. przypominam. ten film powinno sie potraktowac jako cwiczenie myslowe: "co by bylo gdyby" przeprowadzone na zasadzie przyjecia regul jakie proponuje ten film, i postawieniu sie w sytuacji postaci z tego filmu.

nikt nie mowi, ze obecnosc panstwa zmusza do bycia dobrym, ale mowa tu o
nieobecnosci prawa (tu na jedna noc), moze spowosowac i powoduje jak to
widac nawet obecnie w paru rejonach swiata, do czego sa zdolni ludzie,

Gdyby chodziło o nagłe wydarzenie, początek apokalipsy albo jakichś
lokalnych rozruchów, to zgodziłbym się z tym w 100%. Nie mam żadnych
obiekcji w stosunku do ludzkich zachowań przedstawionych w "Mgle".
Jednak to nie jest adekwatne porównanie. Czystka była zaplanowana na
konkretny dzień w roku. Każdy od początku wiedział, czego można się
spodziewać.

na poczatku jest notka, ktora mowi o jakims odrodzeniu ameryki i nowych "founding fathers". jak dla mnie to sugeruje jakies bardzo powazne zmiany, na miare tych apokaliptycznych, bo przeciez inaczej by sie w tak krotkim czasie nie dalo.

czasie czystek etnicznych. dokonywane sa najgorsze mordy i gwalty, ktore
znamy jedynie z co bardziej gorowatych horrorow. powiesz, ze afryka to
nie szlachetna europa, ale jakby nie bylo przerabialismy dokladnie to
samo, w kraju ktory byl potega w naukach scislych i filozofii. tak
naprawde to niewiele sie uczymy z historii.

Wydaje mi się, że nie rozumiesz mojej argumentacji. Tu nie chodzi o
żadną "szlachetność". Nie twierdzę, że weszliśmy na jakiś wyższy poziom
rozwoju, na którym nie jesteśmy zdolni do przemocy. Całkiem nieodległa
historia przeczy temu stwierdzeniu.
Pisząc o altruizmie miałem na myśli naturalną dla zwierząt stadnych
tendencję do łączenia się w grupy i wzajemnej współpracy, celem
podniesienia wspólnych szans przetrwania. To dzieło ewolucji, a nie
wynalazek państwa.

nie wszystkie zwierzeta stadne wykazuja sie altruizmem i jego wykazanie, nie jest zalezne od gatunku (moze z wyjatkiem insektow bedacych w rojach czy koloniach), ale w wiekszosci wypadkow od jednostek. nie wyszyskie slonie uwalniaja krowy, nie wszyskie bawoly odganiaja lwy od nie swoich malych, nie wszystkie myszy atakuja weza, ktory zjada jej towarzysza. podobnie z ludzmi. jedni pospiesza jak widza, ze ktos bije innego, mimo, ze sami moga zarobic, ale zdecydowana wiekszosc polozy uszy po sobie, odwrocie glowe i co najwyzej ukradkiem zrobi fotke i wrzuci na facebook, czy YT, z podpisem jakiego to bohaterskiego czynu dokonala.
wspolpracy mozesz oczekiwac, jesli sa zapewnione przynajmniej te minimalne srodki przetrwania. jesli mentalnosc zniza sie do instynktow prymitywnych i zycia od posilku do posilku, to nie ma mowy o zadnej wiekszej strukturze, a co najwyzej do powstawania niewielkich grupek. ostatnio kumpek podeslam mi genialny brytyjski film: "Threads" analiza zaglady nuklearnej UK. mimo, ze film z 1984, swietnie pokazuje to co moze sie stac, po takim kataklizmie.

prawie wszystko co nas otacza (no moze z wyjatkiem kosciola
katolickiego) zmienia sie w tempie wykladniczym. zmiany, ktore kiedys
zajmowaly dziesieciolecia, teraz odbywaja sie w ciagu paru lat. owszem,
moze 9 lat, to troche za malo na taki myk, ale byc moze autorzy chcieli
zaznaczyc, ze to co pokauja nie musi byc tak odlegle. jakby nie bylo ten
film bazuje na przerysowaniu tematu i sytuacji.

Zmienia się głównie technologia.

obecnie wszystko jest oparte na technologii glownie cyfrowej. prawo moore'a nadal obowiazuje. stad taki postep praktycznie w kazdej dziedzinie.

Nawet w socjologii istnieje takie
pojecie jak "cultural lag" oznaczające pewną "bezwładność" - opóźnienie
ludzkich zachowań w stosunku do znacznie szybszych zmian otoczenia.

> Nieraz zmiana wymaga pojawienia się kolejnego pokolenia (albo i kilku)
> bo niezmiernie trudno jest wykorzenić poglądy i wartości zaszczepione
> jeszcze w dzieciństwie. Rewolucja seksualna może tutaj posłużyć za przykład.

cultural lag, pochodzi z poczatku zeszlego wieku i jest idea juz mocno przestarzala i zostalo napisanych juz pare prac krytycznych na ten temat.
dowodem na to moze byc chocby, to w jak blyskawicznym tempie zostala zaakceptowana idea portali spolecznosciowych i ich wykorzystanie. to bylo doslownie pare lat. a jakie to mialo skutki, to widac. albo nasze 24/7 podlaczenie do sieci. jestesmy polaczeni non-stop. pol godziny temu dostalem SMSa od mojego wojka z Botswany, zebym mu znalazl cos w internecie, bo jedzie teraz po pustyni i nie moze za bardzo googlac. rano rozmawialem z kolesiem z Libanu. tworca tej idei nie mial sladowego pojecia jak zmieni sie swiat.

zniszczenia daja miejsca pracy, tym ktorzy beda je reperowac. miejsca
pracy, powoduja, ze mniej ludzi jest bezrobotnych. spoleczenstwo jest
bogatsze. konsumpcja dobr rosnie.

Jak mówiłem, keynesistoski etatyzm w czystej postaci. ;)
Poczytaj o metaforze rozbitej szyby.

nie musze o tym czytac. i nie byla to metafora. obserwowalem efekty praktyczne tych dzialan.

nic takiego w filmie nie ma. bron nie jest niezbedna, zeby komus zrobic
kuku.

Nic jednak nie wskazuje na to, żeby dostęp do niej był ograniczony.

wreszcie dobrze kombinujesz. to jest wlasnie jedna z debat, ktore sa obecnie prowadzone w usa. jednak jak zauwazysz na tych filmikach z kamer przemyslowych widac, ze uzywane jest wszystko. od piesci, po bron palna.

Na
początku jasno powiedziano, że dozwolone jest użycie wszystkiego poniżej
"Class 4" (cokolwiek to znaczy). Zresztą na dobrą sprawę jak to
ograniczenie miałoby działać w praktyce, skoro broń można by w trakcie
czystki odebrać zabitemu przeciwnikowi, a potem zachomikować ją na
następny rok? Poza tym jak przypuszczam wielu ludzi zaczęłoby na tę
okazję produkować broń w domowych warunkach.

i znowu dobrze kombinujesz. przeciez to wlasnie jest obecnie. jak sie upowszechnia drukarki 3D to kazdy bedzie mogl sobie dzialajacy pistolet wydrukowac. a jak ma kontakty, to moze kupic. to sa smieszne pieniadze. i o tym tez obecnie sie mowi w usa podczas debat dotyczacych kontroli dostepu do broni.

ale jak wyzej. to co jest w filmie, to nie jest totalitarna dyktarura.

Tego nie wiemy. Z całą pewnością musiał się dokonać jakiś przewrót, mowa
o "Nowych Ojcach Założycielach" którzy wciąż są u władzy.

nie widac wojska i policji, co sugeruje, ze jednak nie jest to rezim. po dwa to co mowia, a raczej jak o swoim rzadzie postaci w filmie, sprawia wrazenie, ze jest to umilowany ich rzad. to, cozywiscie, moglo byc tak jak za komuny, ale sadze, ze sposob myslenia jest tu przeniesiony, ze rzad jest umilowany oddolnie, a nie milosc do niego wymuszona odgornie, wlasnie dlatego, ze nie ma w filmie chyba nic, co by sugerowalo rezim.

statystyczny zbrodni na przestrzeni roku, w takiej czy takiej sytuacji?
dla mnie to jest ciekawe. zauwaz, tez, ze to co przezywaly, glowne
postaci tego filmu tej jednej nocy, w innych rejonach swiata, jest na
porzadku dziennym.

O właśnie - kolejna rzecz, której nie kupuję. Ogromna część popełnianych
przestępstw wiąże się z działalnością zorganizowanych grup

a skad ten wniosek?

- tutaj nie
chodzi o "wyładowanie złej energii" ale poszerzenie swoich wpływów,
zastraszenia ofiar, wyeliminowanie konkurencji. Jednym słowem - zysk.
Myślisz, że przestępcy dobrowolnie ograniczyliby się do swojej
działalności do jednej nocy?

tak. bo na poczatku masz podane, ze przestepczosc i przemoc prawie nie istnieja. wiec to co mowisz, nie zgadza sie z zalozeniami filmu.

Sprawcami brutalnych czasami przestępstw bywają czasem "zwykli
obywatele", w których pewnego dnia "coś pękło".

i wlasnie m.in. po to wsprowadzono te noc.

Nikt jednak nie planuje
takiego wybuchu. Myślisz np. że nadpobudliwy mąż, przyłapawszy żonę z
kochankiem pomyślałby tylko "niech no tylko poczekają do czystki"? ;)

tak ale, gdyby pare miesiecy wczesniej sie wyszalal w czasie tej nocy, to moglby zdrade zony lepiej zniesc. tak jak niektorzy z nas chodza na kickboxing albo medytuja. moze by dzialal ten sam mechanizm. to raz. dwa. to jakby poszedl na purge, to ktos mu, by mogl kuku zrobic i zona nie mialaby juz z nim problemu.
i jeszcze raz. zalozeniem do filmu jest to, ze przemoc w takim spoleczenstwie prawie nie istnieje. znaczy sie ze purge dziala. jesli chcesz roztrzasac ten film, to powinienes to zalozenie przyjac, bez jego kwestionowania. jesli uwazasz, ze jest ono bzdurne, to ta dyskusja nie ma sensu. co najwyzej mozemy przeprowadzic oddzielna rozmowe na temat samych zalozen, ale w oderwaniu od tego co jest w filmie.

Część populacji może i ma czasem ochotę na trochę przemocy, ale znajduje
inny sposób na jej rozładowanie.

alez oczywiscie. to nie jest obowiazek, ze kazdy musi wziac givere i wyjsc tej nocy na miasto. dlatego widzimy te rodzinke, ktora nie ma najmniejszej ochoty nikogo zabijac. malo tego, na koncu filmu, zona puszcza cala zgraje wolno, co moze swiadczyc, o poczatkach powrotu do normalnosci takiej jaka znamy. cokolwiek normalnosc tu znaczy.

Nie chodzi tutaj tylko o poczucie
przyzwoitości czy strach przed karą. Wykonanie swoich "wyroków" na
nielubianych ludziach w trakcie czystki oznaczałoby spalenie za sobą
wszystkich mostĂłw.

to jest prawo nadane odgornie i powszechnie zaakceptowane i to nie na zasadzie sily. na poczatku filmu w radio koles mowi, ze ma zamiar odstrzelic swojego szefa. no i git. jesli go odstrzeli nic mu nie bedzie. nie spali za soba zadnych mostow. zapewne rodzina szefa nie bedzie juz zapraszac go na BBQ, ale pod wzgledem prawnym i moralnym bedzie musiala to zaakceptowac.
to jak jest postrzegany ten aspekt sprawy pokazuje scena z kochasiem corki glownego bohatera. co on myslal i co mial w glowie, jesli jego plan by sie udal. jakby potoczylo sie zycie w tej rodzinie. ale wlos z glowy nie moze mu spasc az do nastepnej purge. <rs>

On 04.08.2013, Atlantis <marekw1986NOSPAM@wp.pl> wrote:

nie momentuje konkretnych wydarzeń, ale raczej atmosferę w kraju oparta
na np. poglebiajacej sie polaryzacji ekonomicznej

Polaryzacji ekonomicznej? Piszesz, jakby to była jakaś niepożądana
sytuacja, konieczny do naprawienia błąd.

Bo jest. Bez dużej i stabilnej klasy średniej nie będzie ani demokracji, ani (ogólnego) dobrobytu. A złodzieje z górnego 1%
i kupowani przez nich politycy właśnie robią co mogą, żeby klasę
średnią skutecznie zlikwidować.

Od zawsze na tym świecie byli bogatsi i biedniejsi, taka już jest
natura rzeczy.

Nonsens. "Od zawsze" to były społeczności, które często nie znały nawet pojęcia własności prywatnej.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>

W dniu 2013-08-04 19:12, Grzegorz Staniak pisze:

Bo jest. Bez dużej i stabilnej klasy średniej nie będzie ani demokracji, ani (ogólnego) dobrobytu. A złodzieje z górnego 1%
i kupowani przez nich politycy właśnie robią co mogą, żeby klasę
średnią skutecznie zlikwidować.

No dobrze, ale skąd wziął się ten problem? Najpierw klasa polityczna
otrzymała ogromne uprawnienia odnośnie ingerencji w gospodarkę, dzięki
którym może tworzyć monopole. Teraz wszyscy się dziwią, że politycy
używają tej władzy do zarabiania na boku (przez odpłatne udzielanie
uprawnień wspomnianemu "procentowi") zamiast dobrodusznie regulować
gospodarkę z myślą o dobrobycie ogółu. Któż mógł to przewidzieć? :>

A demokracji i ogólnego dobrobytu to nie będzie nigdy. To tylko puste
hasła, niemożliwe do realizacji. Można się co najwyżej próbować się do
nich zbliżyć.
Pogląd jakoby tłum kilkuset milionów ludzi mógł przez głosowanie
decydować o sprawach wymagających specjalistycznej wiedzy jest
absurdalny już w swoich założeniach. To trochę tak jakby twierdzić, że
sto milionów ludzi posiada kolektywną wiedzę, pozwalającą przeprowadzić
operację na otwartym mózgu albo zaprojektować prom kosmiczny
(przyjmujemy, że opieramy się na radach większości).
Poziom zamożności będzie z kolei zawsze zależał od wielu czynników,
które nie są równomiernie rozłożone między poszczególnymi członkami
populacji - poziom z którego się startuje (np. zamożność rodziców),
wrodzone zdolności, rynkowa koniunktura w danym miejscu i czasie czy
nawet zwykły przypadek...

On 8/4/2013 3:29 PM, Atlantis wrote:

A demokracji i ogólnego dobrobytu to nie będzie nigdy. To tylko puste
hasła, niemożliwe do realizacji. Można się co najwyżej próbować się do
nich zbliżyć.

zostawie debate polityczna Grzegorzowi bo widze, ze mu dobrze idzie i zgadzam sie z tym co pisze, natomiast mam tutaj dwie rzeczy do dodania. mylisz o demokracji i dobrobycie jako procestanach idealnych, ktore wiadomo nie istnieja. to jeden.

Pogląd jakoby tłum kilkuset milionów ludzi mógł przez głosowanie
decydować o sprawach wymagających specjalistycznej wiedzy jest
absurdalny już w swoich założeniach. To trochę tak jakby twierdzić, że
sto milionów ludzi posiada kolektywną wiedzę, pozwalającą przeprowadzić
operację na otwartym mózgu albo zaprojektować prom kosmiczny
(przyjmujemy, że opieramy się na radach większości).

dwa. i tu bys sie zdziwil. jest takie zjawisko, ktore sie nazywa crowd wisdom, ktore jest znane juz od paru wiekow, ktore polega na tym, ze srednia opinii na dany temat. np. wagi danego przedniotu, liczby monet, kulek czy innych ogorkow w dzbanie, zebranych od przypadkowo (ale nie koneicznie, bo badania przeprowadzono, na grupie zupelnych laikow jak i osob obeznanych z tematem badania) bywa blizsza prawdzie, niz opinia pojedynczego experta. <rs>

W dniu 2013-08-05 03:46, rs pisze:

dwa. i tu bys sie zdziwil. jest takie zjawisko, ktore sie nazywa crowd
wisdom, ktore jest znane juz od paru wiekow, ktore polega na tym, ze
srednia opinii na dany temat. np. wagi danego przedniotu, liczby monet,

Wszyscy dobrze wiemy, że zdolność poznawcza grupy przypadkowych ludzi
góruje nad zdolnością wykształconej jednostki. W ten sposób stworzono
przecież całą masę teorii naukowych - teorię heliocentryczną,
grawitacji, ewolucji. Przypadkowy tłum dochodził do prawdy, a
wykształcone jednostki miały wielki problem z zaakceptowaniem nowych
wiadomości. Oh, wait! Nie było przypadkiem na odwrót? ;)

Chyba dostrzegasz różnicę pomiędzy oszacowaniem wagi danego przedmiotu a
przeprowadzaniem analiz skomplikowanych systemów, wymagających
doświadczenia i fachowej wiedzy?

Zjawisko o którym piszesz sprawdza się tylko do pewnego momentu. Dzięki
niemu prości chłopi, bez znajomości podstaw fizyki i matematyki mogli
budować złożone konstrukcje, takie mosty albo młyny wiatrowe. Przez
wieki dochodziło do kumulacji wiedzy praktycznej na zasadzie "ok, ta
belka się złamała gdy Antek przejeżdżał po mostku furmanką - następnym
razem damy grubszą". W żadnym wypadku nie działało to jednak w ten
sposób, że w jedno miejsce spędzano lokalną społeczność, aby na drodze
głosowania wykonała projekt nowego mostu. :)

On 05.08.2013, Atlantis <marekw1986NOSPAM@wp.pl> wrote:

dwa. i tu bys sie zdziwil. jest takie zjawisko, ktore sie nazywa crowd
wisdom, ktore jest znane juz od paru wiekow, ktore polega na tym, ze
srednia opinii na dany temat. np. wagi danego przedniotu, liczby monet,

Wszyscy dobrze wiemy, że zdolność poznawcza grupy przypadkowych ludzi
góruje nad zdolnością wykształconej jednostki. W ten sposób stworzono
przecież całą masę teorii naukowych - teorię heliocentryczną,
grawitacji, ewolucji. Przypadkowy tłum dochodził do prawdy, a
wykształcone jednostki miały wielki problem z zaakceptowaniem nowych
wiadomości. Oh, wait! Nie było przypadkiem na odwrót? ;)

Chyba dostrzegasz różnicę pomiędzy oszacowaniem wagi danego przedmiotu a
przeprowadzaniem analiz skomplikowanych systemów, wymagających
doświadczenia i fachowej wiedzy?

Teraz jeszcze tylko wyjaśnij w jaki to cudowny sposób przykładowy premier, będąc z wykształcenia np. lekarzem, może podejmować decyzje w zakresie polityki ekonomicznej, rolniczej, budowlanej itd. itp.

Teza jakoby uczestnictwo w demokracji wymagało jakichś szczególnych kompetencji, poza ogólnym wykształceniem i dostępem do informacji, jest fałszywa i absurdalna. Równie dobrze mógłbyś twierdzić, że zamówić więcej pieczywa razowego do sklepu może tylko taki sklepikarz, który
zna proces technologiczny pieczenia chleba.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>

W dniu 2013-08-05 10:35, Grzegorz Staniak pisze:

Teraz jeszcze tylko wyjaśnij w jaki to cudowny sposób przykładowy premier, będąc z wykształcenia np. lekarzem, może podejmować decyzje w zakresie polityki ekonomicznej, rolniczej, budowlanej itd. itp.

A no widzisz. Dochodzimy do sedna sprawy. Premier nie podejmuje tych
decyzji, a przynajmniej nie podejmuje ich samodzielnie. Ma za sobą całą
armię doradców i współpracowników, których nikt nie wybierał w
demokratycznych wyborach. Bez nich wszystko by się posypało.

Teza jakoby uczestnictwo w demokracji wymagało jakichś szczególnych kompetencji, poza ogólnym wykształceniem i dostępem do informacji, jest fałszywa i absurdalna.

Tylko dlatego, że demokracja w obecnej formie nie przewiduje większego
wpływu ogółu obywateli na ważne sprawy państwowe.

On 05.08.2013, Atlantis <marekw1986NOSPAM@wp.pl> wrote:

Teraz jeszcze tylko wyjaśnij w jaki to cudowny sposób przykładowy
premier, będąc z wykształcenia np. lekarzem, może podejmować
decyzje w zakresie polityki ekonomicznej, rolniczej, budowlanej
itd. itp.

A no widzisz. Dochodzimy do sedna sprawy. Premier nie podejmuje
tych decyzji, a przynajmniej nie podejmuje ich samodzielnie.

Kolejny nonsens. Podejmuje je i często nie ma wręcz prawa ich delegować, ani zasłaniać się gabinetami i doradcami.

Teza jakoby uczestnictwo w demokracji wymagało jakichś
szczególnych kompetencji, poza ogólnym wykształceniem i dostępem
do informacji, jest fałszywa i absurdalna.

Tylko dlatego, Ĺźe demokracja w obecnej formie nie przewiduje
większego wpływu ogółu obywateli na ważne sprawy państwowe.

Ot, tylko wybieranie ludzi, którzy te sprawy będą realizować. Drobiazg niegodny uwagi.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>

W dniu 2013-08-05 11:51, Grzegorz Staniak pisze:

Kolejny nonsens. Podejmuje je i często nie ma wręcz prawa ich delegować, ani zasłaniać się gabinetami i doradcami.

Nikt nie mówił o delegowaniu decyzji na inną osobę albo grupę osób.
Decyzję ostatecznie podejmuje samodzielnie (to znaczy nie musi do niego
należy ostatnie słowo) jednak przy merytorycznym wsparciu ze strony tych
wszystkich współpracowników, którzy posiadają rzeczową wiedzę na taki
czy inny temat.
Dyskutuję jedynie z nonsensownym stwierdzeniem, że kierowanie państwem
najwyraźniej nie jest aż tak skomplikowane, skoro premier będący
lekarzem może podejmować decyzje dotyczące innych dziedzin.

Ot, tylko wybieranie ludzi, którzy te sprawy będą realizować. Drobiazg niegodny uwagi.

W rzeczy samej drobiazg niegodny uwagi. Dlaczego? Bo głosuje się na
ludzi i partie, a nie na programy. PolitykĂłw nikt nie rozlicza z
przedwyborczych deklaracji, w trakcie kadencji nie spadają na nich żadne
konsekwencje, jeśli tuż po wyborach odejdą od nakreślonego wcześniej
programu.
W dodatku ludzie idący do urn wyborczych często nie posiadają nawet
elementarnej wiedzy na temat polityki i ekonomii. Posługują się
całkowicie pozamerytorycznymi argumentami w stylu "kandydat nr 1 jest
przystojny" albo "kandydat nr 2 stwierdził kiedyś że bardzo lubi Kościół".

On 05.08.2013, Atlantis <marekw1986NOSPAM@wp.pl> wrote:

Kolejny nonsens. Podejmuje je i często nie ma wręcz prawa ich delegować, ani zasłaniać się gabinetami i doradcami.

Nikt nie mówił o delegowaniu decyzji na inną osobę albo grupę osób.
Decyzję ostatecznie podejmuje samodzielnie (to znaczy nie musi do niego
należy ostatnie słowo) jednak przy merytorycznym wsparciu ze strony tych
wszystkich współpracowników, którzy posiadają rzeczową wiedzę na taki
czy inny temat.

To coś mniej więcej tak, jak każdy człowiek z ulicy który ma znajomego prawnika, lekarza i inżyniera, prawda?

Dyskutuję jedynie z nonsensownym stwierdzeniem, że kierowanie państwem
najwyraźniej nie jest aż tak skomplikowane, skoro premier będący
lekarzem może podejmować decyzje dotyczące innych dziedzin.

Dysutujesz więc z chochołem, bo nikt nie stawiał takiej tezy. Mowa
była o tym, że przyzwoicie wykształcony i poinformowany człowiek niespecjalnie różni się od polityków jeśli chodzi o jego zdolność do racjonalnego wpływania na _ogólny kierunek polityki państwa_.

Ot, tylko wybieranie ludzi, którzy te sprawy będą realizować. Drobiazg niegodny uwagi.

W rzeczy samej drobiazg niegodny uwagi. Dlaczego? Bo głosuje się na
ludzi i partie, a nie na programy. PolitykĂłw nikt nie rozlicza z
przedwyborczych deklaracji, w trakcie kadencji nie spadają na nich żadne
konsekwencje, jeśli tuż po wyborach odejdą od nakreślonego wcześniej
programu.

Nie zawsze i nie wszędzie.

W dodatku ludzie idący do urn wyborczych często nie posiadają nawet
elementarnej wiedzy na temat polityki i ekonomii. Posługują się
całkowicie pozamerytorycznymi argumentami w stylu "kandydat nr 1 jest
przystojny" albo "kandydat nr 2 stwierdził kiedyś że bardzo lubi Kościół".

O tym, że im bardziej wykształceni i doinformowani ludzie, tym
lepsza demokracja, była już mowa. Niemniej tego typu negowanie samej zasady to coś w stylu opinii takich jak "kino jest beznadziejną sztuką, bo ludzie w multipleksach gadają i jedzą popcorn".

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>

On 8/5/2013 4:05 AM, Atlantis wrote:

W dniu 2013-08-05 03:46, rs pisze:

dwa. i tu bys sie zdziwil. jest takie zjawisko, ktore sie nazywa crowd
wisdom, ktore jest znane juz od paru wiekow, ktore polega na tym, ze
srednia opinii na dany temat. np. wagi danego przedniotu, liczby monet,

Wszyscy dobrze wiemy, że zdolność poznawcza grupy przypadkowych ludzi
góruje nad zdolnością wykształconej jednostki. W ten sposób stworzono
przecież całą masę teorii naukowych - teorię heliocentryczną,
grawitacji, ewolucji. Przypadkowy tłum dochodził do prawdy, a
wykształcone jednostki miały wielki problem z zaakceptowaniem nowych
wiadomości. Oh, wait! Nie było przypadkiem na odwrót? ;)

ale o czym ty tutaj opowiadasz?

Chyba dostrzegasz różnicę pomiędzy oszacowaniem wagi danego przedmiotu a
przeprowadzaniem analiz skomplikowanych systemów, wymagających
doświadczenia i fachowej wiedzy?

staram ci sie zwrocic uwage na mechanizm, o ktorym istnieniu nie zdajesz sobie sprawy, o czym swiadczy twoje stwierdzenie, ze "sto milionow ludzi [nie] posiada kolektywna wiedze". oczywiscie, ze posiada. pewnie tez nie wiesz co to jest crowd sourcing, bardzo przydadny w roznego typu badaniach.

Zjawisko o którym piszesz sprawdza się tylko do pewnego momentu. Dzięki
niemu prości chłopi, bez znajomości podstaw fizyki i matematyki mogli
budować złoĹźone konstrukcje, takie mosty albo młyny wiatrowe.   Przez

> wieki dochodziło do kumulacji wiedzy praktycznej na zasadzie "ok, ta
> belka się złamała gdy Antek przejeżdżał po mostku furmanką - następnym
> razem damy grubszą". W żadnym wypadku nie działało to jednak w ten
> sposób, że w jedno miejsce spędzano lokalną społeczność, aby na drodze
> głosowania wykonała projekt nowego mostu. :)

mowisz, zupelnie o czym innym niz "wiedza kolektywna". to o czym piszesz to zwykla wspolpraca. <rs>

-- - news://freenews.netfront.net/ - complaints: news@netfront.net -- -

On 04.08.2013, Atlantis <marekw1986NOSPAM@wp.pl> wrote:

Bo jest. Bez dużej i stabilnej klasy średniej nie będzie ani demokracji, ani (ogólnego) dobrobytu. A złodzieje z górnego 1%
i kupowani przez nich politycy właśnie robią co mogą, żeby klasę
średnią skutecznie zlikwidować.

No dobrze, ale skąd wziął się ten problem?

Stąd, że w imię "globalizacji" kapitał wyniósł produkcję z USA do innych państw, trwale zatrzymując wzrost płac realnych. A ponieważ ludziom trudno było wyrzec się poprzedniego życia, dodatkowo zarabiał na nich pożyczając bez ograniczeń i na ogromną skalę. A kiedy bańka kredytowa pękła, okazało się, że po prostu trzeba biedne banki ratować,
wyjmując z kieszeni podatnika 1,5 (metrycznego) biliona USD, bo jeśli upadną, to będzie koniec świata. Słyszałeś taką frazę "too big to fail"? A może "too big to jail" też?

Najpierw klasa polityczna otrzymała ogromne uprawnienia odnośnie
ingerencji w gospodarkę, dzięki którym może tworzyć monopole.

Nonsens. "Klasa polityczna" od trzydziestu lat pozbywa się na ochotnika wszelkich uprawnień do ingerencji w gospodarkę, żeby zrobić dobrze kolegom dla których będzie pracować po zakończeniu
kadencji. I to, a nie żadne "monopole", jest głównym problemem.

Teraz wszyscy się dziwią, że politycy używają tej władzy do
zarabiania na boku (przez odpłatne udzielanie uprawnień
wspomnianemu "procentowi")

Żyjesz w jakimś dziwnym świecie złudzeń i iluzji. Polityk nie ma
wobec biznesu żadnej karty przetargowej, bo bez pieniędzy biznesu nie zostanie nawet politykiem. To nie politycy wyprzedają biznesowi
konecesje wszechmocnego państwa, tylko biznes fabrykuje polityków demontujących wszystko, co można w państwie zdemontować w imię "wolnego rynku" (i własnych przyszłych posad). Pomylił ci się master z servantem.

A demokracji i ogólnego dobrobytu to nie będzie nigdy. To tylko
puste hasła, niemożliwe do realizacji. Można się co najwyżej
próbować się do nich zbliżyć.

Ojeja. Właśnie odkryłeś istnienie ideałów/idealizacji? Gratulacje.

Wystarczy, że możemy mierzyć i porównywać ze sobą różne poziomy realizacji tych ideałów. I widzieć np, że USA szczyt poziomu życia osiągnęły pod koniec lat 70, z powolną ścieżką w dół w latach późniejszych (o dziwo, razem z postępami deregulacji).

Pogląd jakoby tłum kilkuset milionów ludzi mógł przez głosowanie
decydować o sprawach wymagających specjalistycznej wiedzy jest
absurdalny już w swoich założeniach. To trochę tak jakby
twierdzić, że sto milionów ludzi posiada kolektywną wiedzę,
pozwalającą przeprowadzić operację na otwartym mózgu albo
zaprojektować prom kosmiczny (przyjmujemy, że opieramy się na
radach większości).

Kolejny nonsens. Oparty na kilku fałszywych założeniach, z których najważniejsze jest takie, jakoby _wyznaczanie kierunku_ działania państwa wymagało kompetencji a la rocket science. Od czasów ojców
założycieli wiadomo, jakie znaczenie dla zdrowia demokracji ma wykształcenie obywateli i ich dostęp do informacji (stąd nie ma co liczyć na demokratyczne państwa głupich i niedoinformowanych obywateli) ale zakładając przyzwoity ich poziom, nie ma niczego
takiego w wyznaczaniu ogólnej polityki państwa, za co nie mógłby
wziąć odpowiedzialności przeciętny obywatel. W końcu to samo robią
politycy, często w porównaniu nawet ze średnio wykształconymi ludźmi
będący stadem małp.

Poziom zamożności będzie z kolei zawsze zależał od wielu
czynników, które nie są równomiernie rozłożone między
poszczególnymi członkami populacji - poziom z którego się startuje
(np. zamożność rodziców), wrodzone zdolności, rynkowa koniunktura
w danym miejscu i czasie czy nawet zwykły przypadek...

No i? Wpływ ma również -- i przede wszystkim -- organizacja
społeczna. W dobrze zorganizowanym  państwie zdolny i pracowity zdobywa pozycję i pieniądze niezaleĹźnie od punktu wyjścia. W kiepskim za to biedni biednieją, bogaci się bogacą, a urodzenie
wyznacza pozycję w społeczeństwie.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>

UĹźytkownik "Atlantis"  napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:ktj4pf$1md$1@portraits.wsisiz.edu.pl...

[...]

Tak z lektury wątku widzę, że film o poziomie logiki "Loopera". Sam pomysł bez "obstawy logicznej". Chyba ominę.

Pozdrawiam,
Seoman

On 8/4/2013 2:28 PM, Seoman wrote:

UĹźytkownik "Atlantis"  napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:ktj4pf$1md$1@portraits.wsisiz.edu.pl...

[...]

Tak z lektury wątku widzę, że film o poziomie logiki "Loopera". Sam
pomysł bez "obstawy logicznej". Chyba ominę.

Pozdrawiam,
Seoman

spoko. najwazniejsze zebys opinie o filmie mial. <rs>

W dniu 2013-08-04 20:28, Seoman pisze:

Tak z lektury wątku widzę, że film o poziomie logiki "Loopera". Sam
pomysł bez "obstawy logicznej". Chyba ominę.

Powiedziałbym nawet, że logika "Loopera" w porównaniu z tym filmem
prezentuje się całkiem przyzwoicie, braki nie rzucają się w oczy tak
szybko, jak w przypadku "The Purge". Poza tym wątek podróży w czasie tak
czy inaczej będzie generował problemy z przyczynowością, scenarzysta
może jedynie lepiej lub gorzej zamieść je pod dywan, a więc można sobie
pozwolić na pewną dozę wyrozumiałości.

W przypadku "The Purge" zapomniałem napisać o jeszcze jednej wpadce
scenarzystĂłw. UWAGA, LECI SPOJLER!















SPOJLER





















SPOJLER






















SPOJLER






Zachowanie sąsiadów jest bez sensu. Od początku widać, że nie darzą
głównych bohaterów szacunkiem, czego głównym powodem jest zawiść. Od
początku mieli ochotę ich pozabijać (w końcu temu miało służyć to całe
"święto"). Nie byli jednak w stanie tego zrobić z powodu super
wyrafinowanego systemu zabezpieczeń (czytaj: kilku stalowych płyt i
kamer). Natychmiast skorzystali z okazji, gdy grupka młodych, znudzonych
bandziorów utorowała im drogę przy pomocy wielkiej ciężarówki. ;)

Szkoda tylko, że nie pomyśleli o prostszym rozwiązaniu - zaproszeniu
nielubianych sąsiadów na tę imprezę, którą sobie urządzili.
Zresztą kto o zdrowych zmysłach szedłby na imprezę w tym dniu? ;)

On 8/4/2013 5:52 PM, Atlantis wrote:

W dniu 2013-08-04 20:28, Seoman pisze:

Tak z lektury wątku widzę, że film o poziomie logiki "Loopera". Sam
pomysł bez "obstawy logicznej". Chyba ominę.

Powiedziałbym nawet, że logika "Loopera" w porównaniu z tym filmem
prezentuje się całkiem przyzwoicie, braki nie rzucają się w oczy tak
szybko, jak w przypadku "The Purge". Poza tym wątek podróży w czasie tak
czy inaczej będzie generował problemy z przyczynowością, scenarzysta
może jedynie lepiej lub gorzej zamieść je pod dywan, a więc można sobie
pozwolić na pewną dozę wyrozumiałości.

W przypadku "The Purge" zapomniałem napisać o jeszcze jednej wpadce
scenarzystĂłw. UWAGA, LECI SPOJLER!















SPOJLER





















SPOJLER






















SPOJLER






Zachowanie sąsiadów jest bez sensu. Od początku widać, że nie darzą
głównych bohaterów szacunkiem, czego głównym powodem jest zawiść. Od
początku mieli ochotę ich pozabijać (w końcu temu miało służyć to całe
"święto").

nie mozesz zrozumiec prostego faktu, na ktory juz ci zwrocilem uwage. nie wszyscy musza uczestniczyc w purge. tak jak nie wszyscy wierzacy musza w niedziele chodzic do kosciola. nadarzyla sie okazja to wzieli za giwery i poszli. ja tez czasami wstepuje do jakiegos kosciola, mimo, ze o zadne zwiazki z religia posadzic mnie nie mozna.

  Nie byli jednak w stanie tego zrobić z powodu super

wyrafinowanego systemu zabezpieczeń (czytaj: kilku stalowych płyt i
kamer). Natychmiast skorzystali z okazji, gdy grupka młodych, znudzonych
bandziorów utorowała im drogę przy pomocy wielkiej ciężarówki. ;)

Szkoda tylko, że nie pomyśleli o prostszym rozwiązaniu - zaproszeniu
nielubianych sąsiadów na tę imprezę, którą sobie urządzili.
Zresztą kto o zdrowych zmysłach szedłby na imprezę w tym dniu? ;)

napisz nowy scenariusz z taka scena i wszysko bedzie cacy. <rs>

I jeszcze jedna uwaga









SPOJLER




















SPOJLER
















SPOJLER


















SPOJLER


Scena w której znudzona młodzież włamuje się do domu głównych bohaterów.
Ciemnym korytarzem idzie chłopak, niosąc "na barana" dziewczynę. On
trzyma w dłoni karabin, ona dzierży strażacki topór. Każde z nich trzyma
broń w sposób uniemożliwiający jej natychmiastowe użycie. Idą przed
siebie, robiąc dużo hałasu. Widząc tę parę samobójców po prostu
parsknąłem śmiechem.
Mieli szczęście, że główny bohater ze strzelbą nie dopadł ich w tym
korytarzyku i zdążyli dojść do salonu, gdzie mogli rzucić się na ziemię
i ukryć za stołem bilardowym. ;)

On 8/4/2013 5:59 PM, Atlantis wrote:

I jeszcze jedna uwaga









SPOJLER




















SPOJLER
















SPOJLER


















SPOJLER


Scena w której znudzona młodzież włamuje się do domu głównych bohaterów.
Ciemnym korytarzem idzie chłopak, niosąc "na barana" dziewczynę. On
trzyma w dłoni karabin, ona dzierży strażacki topór. Każde z nich trzyma
broń w sposób uniemożliwiający jej natychmiastowe użycie. Idą przed
siebie, robiąc dużo hałasu. Widząc tę parę samobójców po prostu
parsknąłem śmiechem.
Mieli szczęście, że główny bohater ze strzelbą nie dopadł ich w tym
korytarzyku i zdążyli dojść do salonu, gdzie mogli rzucić się na ziemię
i ukryć za stołem bilardowym. ;)

o tym wlasnie mowie. takie duperele przeslonily ci prawdziwa wartosc filmu. no bo trzeba by sie bylo troche zastanowic. to jak sie trzyma siekiere kazdy wie, i mozna wyzmiac. to takie proste. w sumie to ci troche wspolczuje, bo zwracajac uwage na takie duperele, musisz mase tracic z przekazu. no chyba ze chodzic na filmy tego typu, po to, zeby sie potem nad nimi pastwic. to zupelnei co innego. <rs>