Data: 2011-05-20 08:21:10 | |
Autor: Przemysław W | |
Nakłaniał nas do dyskredytowania osoby ujawniającej nieprawidłowości w komisji majątkowej. | |
Wydawca nakłaniał nas do dyskredytowania osoby ujawniającej nieprawidłowości w komisji majątkowej - oświadczyli byli redaktorzy naczelni bielskiej gazety "Super-Nowa"
Założycielem "Super-Nowej" jest Marek P., główny podejrzany w sprawie nieprawidłowości w komisji majątkowej. Działająca przy MSWiA komisja przyznawała parafiom i zakonom rekompensaty za nieruchomości utracone w PRL. Marek P. reprezentował przed komisją stronę kościelną. Ten były oficer SB słynął ze skuteczności w uzyskiwaniu rekompensat. Jego były współpracownik Dariusz M. twierdzi, że Marek P. sukcesy zawdzięczał łapówkom, jakie płacił członkom komisji majątkowej. Opowiedział o tym CBA. A także o tym, jak P. oszukiwał kościelne instytucje i unikał płacenia podatków. Na podstawie tych zeznań CBA we wrześniu 2010 r. zatrzymało Marka P. Wciąż siedzi w areszcie. Dariusz M. to biznesmen z Bielska-Białej i były członek zarządu miasta. Kiedy zaczął zeznawać, zainteresowali się nim dziennikarze tygodnika "Super-Nowa" (dziś tytuł działa jako gazeta internetowa). Gazeta podważała wiarygodność głównego świadka prokuratury, publikując serię artykułów o jego rzekomych wykroczeniach. Twierdziła, że: * kupił sprzęt domowy i samochód żonie za pieniądze wyprowadzone z firmy Żywieckie S.A., w której był wiceprezesem (spółka Marka P.); * używał służbowych telefonów do podsłuchiwania kochanki; * jest skazany prawomocnym wyrokiem (w kasacji został uchylony). Opisywali szereg spraw, które wytoczyła mu firma Żywieckie (wszystkie zostały umorzone z braku dowodów). A Marek P. mówił w "Super-Nowej" o swoim byłym współpracowniku: "Żal mi tego świadka, ten człowiek przegrał swoją szansę na uczciwe i godne życie. Spowodował wiele tragedii życiowych innym ludziom". Wymienione publikacje powstały w czasie, gdy "Super-Nową" kierował Mariusz Hujdus. Był redaktor naczelny napisał dla Dariusza M. oświadczenie, w którym go przeprasza. "Publikując teksty dotyczące Pańskiej osoby, redakcja w niektórych przypadkach nie miała wpływu, o ich publikacji decydował wydawca naszego tytułu prasowego - reprezentowany w tym przypadku przez Edytę Porębę. Dziennikarze naszej gazety podczas spotkań byli przekonywani, że jest Pan osobą niegodną zaufania, która naraziła spółkę na straty. Przepraszam, że nie potrafiłem znaleźć odpowiednich argumentów i środków, które doprowadziłyby do zakazu publikacji artykułów, w których mogło dojść do naruszenia pańskich dóbr osobistych" - napisał Hujdus. Twierdzi też, że jego ludzie byli nakłaniani do obserwacji warszawskiego domu Dariusza M. Osobne oświadczenie dla M. napisał też Krzysztof Oremus, były redaktor naczelny, a potem dziennikarz "Super-Nowej". Twierdzi, że Edyta Poręba zmusiła go do napisania fałszywej notatki, z której wynikało, że M. miał jej grozić i nazwać ją suką. Notatkę wykorzystano w sprawie karnej, jaką Poręba w listopadzie wytoczyła Dariuszowi M. "Złożenie tej notatki w formie i treści było warunkiem mojej dalszej pracy w spółce i nastąpiło pod przymusem" - tłumaczy Oremus. Prokuratura badająca nieprawidłowości w komisji majątkowej wie o tych oświadczeniach. - Czekamy na nie i po zapoznaniu się z ich treścią zdecydujemy, czy podjąć kroki prawne w tej sprawie - mówi prokurator Radosław Woźniak z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. - Nie daruję im tego. Pozywam wydawcę "Super-Nowej" do sądu - zapowiada Dariusz M. Wydawnictwo w 2009 r. przejęła od syna Marka P. firma należąca do krakowskich cystersów. P. załatwił im przed komisją majątkową zwrot kilkudziesięciu milionów zł. Szefową wydawnictwa nadal jest Edyta Poręba. Jest też redaktor naczelną gazety. Wczoraj nie chciała rozmawiać z "Gazetą". Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,9623554,Naczelni__Super_Nowej___Niszczylismy_swiadka.html#ixzz1Ms345WUQ Przemek -- "Wyjście jest tylko jedno. Radiu Maryja należy odebrać status nadawcy społecznego, z którym od początku ma wspólnego tyle, co Jarosław Kaczyński ze znajomością Śląska. Od Rydzyka usłyszymy znów świadectwa męczeństwa jego rozgłośni, ale przecież: "Alleluja i do przodu". |
|