# Truskawki do Brukseli zawieziono. Trzy tony z okładem tego było. Z Kaszub je zawieźli. Buraków wieźć nie musieli. One już tam były. Dokładnie dwa. Odmiana krakowska . Ziobro i Legutko. Oba dorodne, eurosceptyczne ale za to świetnie odpasione na eurodiecie.

Zaczął Zbigniew, w odbiorze bezpośrednim oceniony jako burak pastewny, podgatunek PiSowskiego buraka zwyczajnego. Dla niego polska prezydencja w Unii to przyczynek o zapytanie: dlaczego premier i jego rząd robią sałatkę z buraków za pomocą sił policyjnych i to o szóstej rano? Kręcił przy tym, ten pytający burak, młynka paluchami i zakładał łapki, jedna na drugą jak wtedy kiedy obiecał, "że ten pan już nikogo nie zamorduje". Przemawiał po polsku by utwierdzić swój krajowy elektorat w swojej niezłomnej, przaśnej burakowatości.

Tłumacze symultaniczni dokazywali szczytów by przełożyć to co Zbigniew miał wyłożyć. Zdało się po chwili, że zebrani pojęli; towarzystwo popatrzyło po sobie z niesmakiem bo z tym buractwem, niby zdradzonym wczesnym świtem, albo oderwanym od kompa, zdecydowanie przesadzono. Minuta na ekshibicjonizm umysłowy Ziobry mięła. Odezwały się nawet głosy, że burak to obciach nieeksportowy. Dodać należy, że głos był to polski.

Kolejne buracze akcenty dostrzeżono w nowomowie Legutki (to nie nazwa irysków ani ciągutków mlecznych ale nazwisko PiSowskiego buraka pospolitego z krwi i kości). Te jednak nie wzbudziły emocji więc buractwo przystąpiło do promocji.Rozdano ulotki o prześladowaniu buraków i ograniczaniu ich w politycznej,codziennej, krajowej diecie. Czerwony jak burak, burak Kurski z bladym jak burak pastewny lub cukrowy, burakiem Ziobro udzielali się przy tym dość intensywnie.

Buraki jednak nie miały specjalnego wzięcia. Liczyły się truskawki. Słodkie, dorodne i pachnące. I miejmy nadzieję, że zatrą one wrażenie pierwszych dni prezydencji Polski. Co by nie powiedzieć wszak, na szczęście,  Polska truskawką stoi! #
Ze strony:
http://tiny.pl/hf6bs

--
stevep