Data: 2013-08-10 15:02:45 | |
Autor: u2 | |
Mister TWITTER | |
MISTER TWITTER
http://www.warszawskagazeta.pl/polityka/35-polityka/1576-mister-twitter Krzysztof Baliński poniedziałek, 01 lipca 2013 00:00 Sikorski, to prawdziwe nieszczęście niepodległej Polski, nadęty własnym prestiżem jak wół koniczyną, każde swe posunięcie, z maniakalnym przekonaniem o swej wielkości, przedstawia jako sukces. Towarzyszą temu pełne próżności popisy elokwencji i buty. Najbardziej przeraża, że zajmuje się sprawami kompletnie marginalnymi, wobec realnych problemów Polski wręcz śmiesznymi. (…)Widząc jednak poziom zadufania w sobie oraz skalę jego ignorancji należy, pochylając się nad nim z troską, zadać pytanie: Czy to jest głupota, zdrada, sabotaż? A może wszystko naraz? Obciach to jedno z ważniejszych zjawisk w polityce. Gdy urząd lub polityk staje się obciachowy, gdy „zabija się go śmiechem”, oznacza to koniec jego marzeń o wielkości. Minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej nie zauważa ani skali zjawiska obciachu, ani obciachowości samego siebie. Nie przychodzi mu do głowy, że stał się jego symbolem, i że MSZ osuwa się w odmęty obciachu. Polityka zagraniczna to jeden z obszarów, którym Tusk się szczyci. Przejmując władzę zapowiadał zmiany w dyplomacji, wyciągnięcie jej z rzekomego kryzysu, w który wprowadził ją PiS. Obiecał, że Polska zajmie należną jej pozycję w Europie. Na czele MSZ stanął - i stoi do dziś - Radosław Sikorski. Jasne są zatem powody, dla których Polska nie tylko nie wzmocniła swojej pozycji na arenie międzynarodowej, ale stale ją degraduje, że Polski nikt nie słucha, i nikt nie uznaje za zasadne z nią rozmawiać. Nie sposób bowiem traktować na poważnie faceta, podobno mającego kreować europejską i światową politykę, który jak sztubak w krótkich majteczkach wykłóca się z kibicami w internecie, który nie ma do powiedzenia niczego, co ma więcej niż 140 znaków. Twitter, bo o nim mowa, ma tylko 140 znaków, ale można nim przekazać tyle samo głupot i kłamstw. Czy widział ktoś poważnego ministra spraw zagranicznych poważnego kraju, wdającego się w publiczne pyskówki? O tym, że polityka jest trudna, wiemy od dawna. Dziś mamy na to kolejny dowód, jest nim ośmieszająca polską rację stanu dyplomacja na Twitterze. Legendarna fascynacja Sikorskiego gospodarką (a zwłaszcza gospodarowaniem funduszami budżetowymi MSZ) przejawia się także na Twitterze. Przystąpienie do strefy euro leży w strategicznym interesie Polski, a stawką geopolityczne umocowanie naszego kraju na dekady, a może na wieki. W dniu wypisywania tych mądrości miała miejsce próba skonfiskowania Cypryjczykom bankowych depozytów dla ratowania banków strefy euro. Sikorskiemu, prawdziwemu twitterowemu przodownikowi pracy wśród ministrów, wpisy na TT chluby nie przynoszą. Nie umacniają też prestiżu i pozycji Ojczyzny w świecie. Zamiast poważnej wykładni polityki międzynarodowej, lepiej wychodzą mu warcholskie pyskówki z opozycją. Zamiast merytorycznej debaty ćwierćinteligentne, lakoniczne wpisy. Inne niekiepskie kawałki: Radosław Sikorski ?@sikorskiradek: Polski eksport wystrzeli w górę, lepsza będzie tylko Turcja. I kilka tygodni później: Na lotnisku w Singapurze w sklepie Candy Empire czekoladki Choco Amore firmy Mieszko. Gratuluję sukcesu eksportowego Intelekt Sikorskiego trudno tu oceniać, bo słowo „obciach” traci na sile. Trzeba by to raczej nazwać przypadłością analfabetyzmu wtórnego, która dotknęła naszego wspaniałego lub przynajmniej wspaniale uczesanego ministra. Czy to aby nie jego miał na myśli Bartoszewski, mówiąc o dyplomatołkach? Minister Sikorski nie tylko rozśmiesza, ale czasami pociesza. W jednym z wpisów na TT poinformował, że na salonach dyplomatycznych UE doskonale radzi sobie w kwestiach klimatyczno-energetycznych. Jednak już następnego dnia życie obnażyło słabość propagandową ministra, gdy Parlament Europejski podniósł ceny za emisję CO2. Skutek - Polska straci cztery miliardy złotych. Ale na szczęście pieniądze zostają „w rodzinie”. Zyska „strategiczny partner” Polski. Do niemieckiego budżetu wpłynie 457 milionów euro. Wspominamy o tym, bo dzięki Twitterowi udało się wyjaśnić pewną zagadkę. Donald Tusk twierdzi, że unijny Pakt Klimatyczny to zło zafundowane nam przez braci Kaczyńskich. Wkrótce jednak okazało się, że gdy w 2008 r. podpisywał ten fatalny dla Polski dokument, szef MSZ uznał to za sukces i wystąpił o nagrody i awanse dla resortowych urzędników, którzy pakt negocjowali. O czym nie omieszkał pochwalić się na TT. Do tematu „polski eksport” przypisać trzeba chyba także wpisy reklamujące książkę kucharską żony. A wśród nich takie perełki: Polska kuchnia na językach świata; polska kuchnia nie jest nudna i tłusta; Perhaps Lady Ashton's next meal will be Polish? Za promujące książkę żony uznał także ewidentnie prześmiewczy: NYTimes "From Gulag to Goulash" - dobrze o książce kucharskiej Anne Applebaum. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie „Psychoprawica” to najczęściej używane przez Sikorskiego wobec politycznych oponentów określenie, po „dorzynaniu watahy” i „bydle” jego dyplomatycznego guru. Kolej przejść zatem do kondycji psychicznej naszego mistrza internetu. A ta nie jest imponująca. Pisał o niej z dużym znawstwem jego niegdysiejszy serdeczny przyjaciel Palikot: Jest jakby zawsze na granicy równowagi psychicznej. Miewa takie dziwne humory (...) to widać nawet w mimice (...) gdy się na niego patrzy, nie ma się pewności, kto jest naprzeciwko. Czasami wręcz ma się wrażenie, że jest zwyczajnie naćpany (...) ten człowiek jest jakiś dziki. Prawdą widocznie jest ocena, że praca w sekretnym świecie dyplomacji, w otoczeniu rodzimych i obcych służb specjalnych oznacza specyficzne napięcia psychiczne, prowadzące często do schorzeń. Nie są tu też pomocne rozpowszechnione wśród jego współpracowników wierzenia i sekty ezoteryczne Wschodu. W tym kontekście i w kontekście tweetów Radka nasuwa się refleksja, że chyba lepsze to, niż patrzenie na ministra „na żywo”, na człowieka, który nie panuje nad swoim ciałem, rusza ramionami, stroi żenujące, głupie miny i grymasy. Jakby mu coś „dolegało”. Smutne, ale prawdziwe. Sikorski nie reprezentuje nikogo i niczego oprócz siebie samego. Najwięcej czasu poświęca, wykorzystując powierzone mu stanowisko państwowe, promowaniu własnej osoby. Ale i to nie wychodzi mu najlepiej. Na zarzuty twitterowych followersów, że nie rozróżnia sfery prywatnej od publicznej, i że to takie „azjatyckie”, odpowiada: Polecam to, co mi się podoba. Absolutnie nie ma przymusu śledzenia mojego osobistego konta. Na wszelki jednak wypadek dostęp do niego, co bardziej krnąbrnym oponentom, blokuje. Niektórych jednak (co bardziej spolegliwych) wynagradza: Radosław Sikorski ?@sikorskiradek4 lip chętnych do otrzymania mojego kubka proszę o mejl danymi na biuro@radeksikorski.pl . Oprócz reklam książki kucharskiej swojej żony, Sikorski raczy nas innymi smakowitymi kąskami (internauci określają je mianem „puścić pawia na twitterze”): Rodacy! Popierajmy arabskie demokracje. Odwiedzajmy Egipt i Tunezję. W kurortach jest bezpiecznie. Ich gospodarki potrzebują sterydu. Była to jedna z najbardziej oryginalnych wypowiedzi ministra spraw zagranicznych. W demokratycznym kraju, gdzie silna jest kontrola mediów, polityk, który by powiedział, że wybiera Tunezję, a nie rodzime plaże, zostałby przez media i przemysł turystyczny zlinczowany. Współczesna Polska jest najlepsza, jaką mieliśmy. I takie słowa „wyćwierkał” na Twitterze. Z właściwym sobie poczuciem humoru dodaje: widzę #Polska w grupie trzymającej w Europa władzę (...) Polska "piątym graczem" w UE. Zaczynamy być partnerem, na którego się liczy i o którego się dba. I wreszcie : #Polska jest krajem, od którego inni chcą się uczyć. Na takie dictum „nie zdzierżył” nawet jego polityczny sojusznik Waldemar Kuczyński @DziadekWaldemar9 lut Panie Radku niech Pan nie przedobrzy w chwaleniu własnego rządu, bo wyjdzie na opak. Więcej pokory. Stop samouwielbieniu. Internetowa tandeta O ile uboższa byłaby nasza świadomość i wiedza na temat świata, gdyby nie wytężona praca Sikorskiego (i jego żony). Oto jedna z pogłębionych analiz politycznych, którą w formie tweeta zamieścił Sikorski: nawiązaliśmy stosunki dyplomatyczne z Sudanem. Z realizacją szczególnie ważnego dla Polski celu – budowy demokracji w Afryce, na TT polski minister radzi sobie równie perfekcyjnie: Panie Asad niech pan natychmiast zrezygnuje, albo zobaczymy się w Hadze. Przy innej okazji dekretuje: Zniszczyć siły Asada rakietami Cruise. Gdy wydaje mu się, że na jego genialne przesłania polityczne czeka cały świat, sporządza je po angielsku. Jako powszechnie uznany kombatant „Solidarności", który walnie przyczynił się do obalenia komunizmu w Polsce, zwraca się do Libijczyków (tym razem, nie wiadomo dlaczego, nie po arabsku): Radosław Sikorski@ ?sikorskiradek5 mar My w Polsce, tak jak wy tutaj w Libii, jesteśmy rewolucjonistami. W Polsce zrzuciliśmy łańcuchy dyktatury 22 lata temu. ?Sikorski na TT wypowiada się nie tylko w sprawach wagi państwowej, takich jak czekoladki Choco Amore firmy Mieszko, ale także bardziej przyziemnych, można by nawet powiedzieć prywatnych. Bo jego drugim głównym zajęciem stało się tropienie niepochlebnych komentarzy krajowych wielbicieli na swój temat w Internecie i wytaczanie procesów właścicielom forów, na których są one zamieszczane. Sikorski dorobił się przy tym pieszczotliwego internetowego pseudonimu "Radsik". Przeczytajmy, co ma do powiedzenia nasz autorytet na temat moralności: Radosław Sikorski@sikorskiradek12 lut Prokurator M. Kierepka to ten, który uznał, że .nawoływanie 'Do gazu, Żyduchy, do gazu' to sprawa prywatna. Dopiero sąd nakazał śledztwo Nasz gadatliwy minister nie dodał jednak, że z prokuratorem „ma na pieńku” nie z powodu antysemickich wpisów, ale dlatego, że właśnie on prowadził śledztwo w sprawie milionowych strat, jakie poniósł Skarb Państwa w wyniku interesów z promowaną przez Sikorskiego (wówczas ministra obrony) firmą. Sikorski to niezły ministerialny jajcarz, żeby nie powiedzieć gorzej. Radosław Sikorski@sikorskirade30 mar W Biedronce w Nakle nie mają barwników do jajek. Idę do Tesco – napisał minister. spraw. zagranicznych Rzeczypospolitej. Jego wypowiedź wzbudziła z jednej strony wesołość, z drugiej niesmak. Tu wyraźnie przesadził z frywolnością ćwierkania. O jego dość frywolnym podejściu do polityki i swej ministerialnej misji wszyscy wiemy. Ale ponownie pojawia się pytanie: czy powinien beztrosko wypisać na swoim oficjalnym koncie, gdzie śledzą go nie tylko polscy, ale i zagraniczni politycy i dziennikarze wszystko, co mu przyjdzie do głowy? (Gdy chodziło o antysemickie wpisy na temat jego żony na forach internetowych używał argumentu - „podważa to wizerunek Polski w świecie”!). Najcelniej jednak podsumowali ministra blogerzy: „to jednak mistrz. W jednym krótkim zdaniu zareklamował brytyjską sieć handlową i spostponował sieć portugalską”. Minister, co prawda, wykazał się potem również patriotyzmem, a nawet nacjonalizmem gospodarczy, gdyż wkrótce dopisał: Znalazłem barwniki. U 'Krzysia' w Rynku. Nie ma to jak polskie sklepy. Aleksander i Tadziu się ucieszą. Jego wpisy można rzeczywiście już czytać tylko dla jaj. Możliwych wyjaśnień jest kilka. Pierwsze – nieprzestrzeganie obowiązującej wśród użytkowników Twittera zasady - piłeś lub paliłeś konopie, nie pisz. Drugie – że do komputera wybitnego ministra dorwał się jego dziesięcioletni syn Aleksander i pod jego nazwiskiem opublikował analizę na swoim poziomie. Trzecie – że panika na Szucha odebrała Sikorskiemu i jego doradcom z WSI nie tylko rozum, lecz nawet zdolność tworzenia najprostszych analiz. Sikorski nie raczy jednak wspominać, skąd są konopie, które najwyraźniej musi palić podczas pisania owych arcydzieł polskiej sztuki piśmienniczej. Ćwierkający „Szpak” Charakterystyczną cechą dyplomacji Rzeczypospolitej pod egidą Sikorskiego stała się rozrywka i to ta z pogranicza kabaretu. Nic dziwnego. Sikorski, rozrywkowy twórca „strefy zdekomunizowanej” (w rzeczywistości enklawy byłych komunistycznych agentów), ma jedynego „konika” - gadżety i techniczne nowinki. Mniej interesuje go merytoryczna strona działania MSZ, i tym samym coraz więcej w nim zgrywy, a coraz mniej poważnej debaty politycznej. Jego kontaktem ze światem zewnętrznym stał się Twitter. Rzeczy, które kiedyś wydawały się niemożliwe, teraz są na porządku dziennym. Błaznowanie, prymitywny, luzacki styl, przy braku celów i wyzwań polskiej dyplomacji, muszą odbijać się na zachowaniu podległych ministra. Jak wiadomo „ryba psuje się od głowy". Nikt nie myślał, że dożyjemy czasów, kiedy minister zajmuje się programowaniem stacji telewizyjnych w pokojach hotelowych, ambasador wyczynia wygibasy w reklamowym klipie sponsorowanym przez chińskich biznesmenów, a drugi na blogu atakuje rząd kraju, w którym przebywa,. Ale MSZ-owski serial upadku profesjonalizmu się rozkręca. Sikorski uczy, jak jeść nożem i widelcem. Na stronie internetowej MSZ pojawiają się filmiki z instrukcjami, że widelec kładzie się po lewej stronie talerza i przy stole nie należy się rozpychać łokciami. Można się też dowiedzieć, jak jeść frytki i wiązać krawat. Grzeczności nie uczy nas co prawda sam minister, ale ambasador w Paryżu (zresztą w poplamionej, chyba frytkami, marynarce i zrolowanych na butach nogawkach). Ile zapłacił za nakręcenie tych filmowych arcydzieł? Co będzie następne? Tego na TT od Sikorskiego się nie dowiemy. Dyplomatycznie milczy także jego kwatermistrz. W końcu dżentelmeni, a do nich zaliczany jest nasz bohater (skądinąd pierwszy dżentelmen wśród mudżahedinów) o pieniądzach nie rozmawiają. Sikorski wyraźnie polubił wpisy na Twitterze, rozkręcił się w wirtualnej korespondencji. Gdyby aktywność ministra na tym polu przekładała się na skuteczność naszej dyplomacji, bylibyśmy polityczną potęgą. Ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. Telegraficzny skrót, bez analizy, bez jakiegokolwiek intelektualnego wysiłku - tak wyglądać ma uprawianie dyplomacji w jego wykonaniu. Politykę zagraniczną zastąpił telegram. Prawdziwy bilans jego dokonań jest zgoła inny. Wbrew temu, co głosi na TT, nigdy nie mieliśmy tak złych stosunków z naszymi sąsiadami. Od Rosji, mimo ustępstw i umizgów, nieprzerwanie dostajemy cięgi. Niemcy realizują konsekwentnie swe interesy we współpracy z Moskwą, nie oglądając się na Polskę. Amerykanie traktują przedmiotowo i bezlitośnie wykorzystują nasze słabości. Ukraińcy dyktują treść uchwały polskiego Sejmu. Nawet Łukaszenko ogrywa sromotnie. Tymczasem największym sukcesem polskiej dyplomacji w stosunkach polsko-niemieckich, a nawet europejskich wydaje się być ustawienie kanału TVN w berlińskim hotelu. Skuteczność dyplomacji najlepiej obrazuje traktowania polskiej mniejszości. Gdy na TT powtarzał, jak to Polska jest szanowana przez Niemcy, stacja „Deutsche Welle” ujawniła, że niemieckie MSW odmawia obiecanych w umowie z 2011 r. wypłat pieniędzy na wsparcie polskiej mniejszości oraz żąda od organizacji polonijnych danych wszystkich dziennikarzy i polityków w Polsce, z którymi się kontaktują. Sikorski przekonany, że nadaje się na wszystkie międzynarodowe posady, rozczarował się wielce, gdy „Der Spiegel” doniósł, że nie ma szans na stanowisko sekretarza generalnego NATO, bo jest dla rządu USA zbyt niewygodny, ma niespójne poglądy i zmienia je jak rękawiczki. Być może Amerykanie widzą też, że MSZ pod zarządem Sikorskiego daleko do słynnej „strefy zdekomunizowanej”. Papkin – lew Afganistanu Autor skandalicznych zaniechań przed i po katastrofie smoleńskiej, który tyle zrobił, by osłabić wszelkie roszczenia względem Rosjan i który nawet w kwestii postawionej przez rodziny ofiar tablicy pamiątkowej w Smoleńsku przyjął punkt widzenia Putina, uskrzydlony sukcesem, jakim był jego mizdrzący się do Rosjan post, że wrak tupolewa nie jest już dowodem w sprawie a jedynie pamiątką, brnął dalej na TT ogłaszając, że Rosjanie „boją się, że gdy oddadzą wrak, to Macierewicz znajdzie na nim ślady bomby atomowej”. Sukces był tak wielki, że przyćmił zdolność poprawnego myślenia po polsku „miszcza (mówiąc narzeczem prezydenckim) polskiej dyplomacji”. Putin okazał się niewdzięczny. Siergiej Markow, b. deputowany i doradca Putina na stronach serwisu internetowego „Przegląd militarno-polityczny” (??????-???????????? ?????????) o Sikorskim napisał: „odpychająca postać (...) „nawet zwolennicy partii Sikorskiego wskazują, że dyplomacja w jego wykonaniu jest kompletną katastrofą, a on sam oderwany od rzeczywistości”. Nie dość na tym: W rzeczywistości, od 1984 r., był agentem brytyjskiego wywiadu MI-6 i wykorzystywał »przykrycie« dziennikarza dla wypełnienia odpowiednich zadań służb wywiadowczych w Afganistanie”. Z uwagi na czas reakcji Kremla, zabrzmiało to jak sienkiewiczowskie: Idziemy po was! Bo i na czas nie dotarło do ministra, kto, skutkiem błędów smoleńskich, polską scenę polityczną rozgrywa. Dobre samopoczucie nigdy go jednak nie opuszcza. Ministrowi jest dobrze. Zresztą, jak ma mu nie być, skoro politykę zagraniczną odwalają za niego Rosja i Niemcy (no i może jeszcze żona Anne Applebaum). Sikorski to prawdziwe nieszczęście niepodległej Polski, nadęty własnym prestiżem jak wół koniczyną, każde swe posunięcie, z maniakalnym przekonaniem o swej wielkości, przedstawia jako sukces. Towarzyszą temu pełne próżności popisy elokwencji i buty. Najbardziej przeraża, że zajmuje się sprawami kompletnie marginalnymi, wobec realnych problemów Polski wręcz śmiesznymi. Oto z pełną powagą, w samym środku potężnego kryzysu finansowego, jaki dotyka kraj i miliony Polaków, głosi: Radosław Sikorski @sikorskiradek9 kwi It was lunch; smoked salmon for main course Z wpisami takimi prawie zawsze przy tym wyskakuje, jak przysłowiowy „Filip z konopi” (chciałoby się rzec - bazując na diagnozie lekarskiej Palikota - „jak Radek z konopi”), „od rzeczy” i prawie zawsze traktując internautów jako zbiorowisko idiotów. Inne „niewinne” wpisy: Radosław Sikorski ?@sikorskiradek8 cze: Brawo Zawisza Bydgoszcz!!! Radosław Sikorski ?@sikorskiradek16 maj Nowa przystań na Brdzie robi wrażenie! Bydgoszcz w budowie (...) na pierwsze danie, z sekcji menu dla proletariatu, pierwszomajowy barszcz czerwony. Czy Sikorski zagra u Wajdy? Kto chce, niech się śmieje, ale i taki wpis wyłapano na TT. W kwestii formalnej, jego autorem jest konstytucyjny minister Rzeczypospolitej. Wajda ponoć zastanawiał się, czy mógłbym w jednym z jego filmów zagrać ministra spraw zagranicznych, czyli wcielić się w samego siebie - zwierzył się Sikorski. Krew mrozi w żyłach! Sikorski pisze thriller polityczny. I ostrzega: Niech moi wrogowie mają się na baczności. Zapewnia, że wśród nich znajdą się też postacie dziennikarzy. To z pewnością będzie hit sezonu. Nie wiemy, czy minister wyrobi się z napisaniem książki jeszcze przed gwiazdką (jest w końcu bardzo zajęty; uprawianie polityki zagranicznej na Twitterze jest bardzo czasochłonne). W każdym razie zaliczkę już wziął. Swoją drogą, to światowy ewenement, by urzędujący minister pisał powieść dla porachowania się z tymi, którzy zaleźli mu za skórę. Autor od razu skromnie zaznacza, że powstanie „dzieło”. Zapewne tak doskonałe, jak dzieło żony o kapuście z boczkiem, napisane przy tym twitterowym stylem. Każde, nawet najgenialniejsze narzędzie pracy, w rękach kogoś o mentalności człowieka do wynajęcia, nie może przynieść korzystnych owoców. Tak jest z Twitterem. I tak jest z polską dyplomacją pod egidą ministra zdolnego do wystukania 140 znaków na Twitterze, ale niezdolnego pojąć, co oznacz interes narodowy. Pytanie, co się za tym kryje, pozostawmy otwarte. Widząc jednak poziom zadufania w sobie oraz skalę jego ignorancji należy, pochylając się nad nim z troską, zadać pytanie: Czy to jest głupota, zdrada, sabotaż? A może wszystko naraz? -- Dobrze działa w państwie Tuska tylko to o czym nie wiemy, że dobrze nie działa |
|