Data: 2011-11-30 16:31:09 | |
Autor: boukun | |
Mataczenie | |
Takie tytuły czytamy w dzisiejszych doniesieniach:
Co przeoczyli piloci? Piloci przeoczyli wybity bezpiecznik? Awaryjne lądowanie Boeinga 767 na Okęciu 1 listopada br. nie zostanie uznane przez PKBWL za efekt błędu załogi, mimo iż piloci przeoczyli wybity bezpiecznik. Powodem są braki w instrukcji samolotu - ujawnia "Nasz Dziennik". Komisja nie wyjaśniła jeszcze, dlaczego system awaryjny nie funkcjonował. Z naszych informacji wynika, że doszło do wybicia jednego z bezpieczników w kokpicie, który bezpośrednio nie odpowiadał za system awaryjny. Jednak prawdopodobnie to brak zasilania w obwodzie tego bezpiecznika był powodem dysfunkcji systemu. W myśl przyjętej przez Komisję wykładni załoga nie popełniła błędu, wykonywała wszystkie czynności zgodnie z procedurami i mogła nie być świadoma, że problemy z podwoziem mają swoje źródło w innym, niż się spodziewano, obwodzie zasilania. Z taką interpretacją nie do końca zgadzają się piloci i eksperci zajmujący się badaniem wypadków lotniczych, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Nasi rozmówcy niechętnie wyrażali swoje poglądy, gdyż - jak wskazywali - sposób zakończenia badania wypadku Boeinga 767 najwyraźniej został już przesądzony przedwczesnym odznaczeniem załogi nadanym przez prezydenta RP. (...) Piloci pytani o przeoczony przez załogę 767 bezpiecznik przyznają, że rzeczywiście tuż przy fotelu drugiego pilota znajdują się bezpieczniki, które mogą być słabiej widoczne. - Jest to cała ściana bezpieczników i by je wszystkie sprawdzić, trzeba odpiąć się z fotela, wstać i obejrzeć całą tablicę z góry do dołu. Wokół wybitego bezpiecznika widoczna jest biała obwódka - podkreśla ekspert z zakresu badania wypadków lotniczych. Jego zdaniem, choć na tzw. check-liście nie było polecenia sprawdzenia przeoczonych bezpieczników, to nie można całego ciężaru odpowiedzialności za wypadek przenieść na braki w instrukcji, bo załoga powinna wiedzieć, gdzie znajdują się bezpieczniki, a przede wszystkim sprawdzić je wszystkie. Podobnie problem ujmuje doświadczony pilot jednego z przewoźników. Jego zdaniem, jeżeli lotnik ma być oceniany za wszechstronną wiedzę, to obiektywnie patrząc, w przypadku załogi Boeinga 767 mielibyśmy do czynienia z sytuacją, kiedy tej wiedzy zabrakło. - Jeśli piloci mogliby bazować tylko na instrukcjach, książkach będących na pokładzie samolotu, to po co ich szkolić? Ale kapitanem nie zostaje się za umiejętność czytania i wykonywania zadań, lecz za to, że ma się doświadczenie, wiedzę, także na temat budowy samolotu, i umiejętność analitycznego myślenia - podkreśla nasz rozmówca. Według niego, gdyby tego rodzaju przeoczenie zdarzyło się młodym pilotom, z 2-, 3-letnim stażem, to można byłoby to zrozumieć. Nie wolno jednak tego czynić wobec lotników, którzy na danym typie samolotu latają od kilkunastu lat. W tej sytuacji można by wręcz uznać, że załoga nie wiedziała, jak awaryjnie otwiera się podwozie. - Piloci, owszem, wiedzieli, że jest to system elektromechaniczny, że musi być zamknięty jego obwód elektryczny, ale czegoś zabrakło. Tymczasem nic nie zwalnia załogi z tego, by w sytuacji awaryjnej sprawdzić wszystkie systemy i bezpieczniki, szczególnie kiedy jest na to czas i jest się w kontakcie z ziemią. Stąd załoga też nie dostała stosownej podpowiedzi i nad tym problemem też należałoby się zastanowić - dodaje. Jak zauważają eksperci, należy pamiętać, że pierwszy sygnał o niesprawności systemu hydraulicznego wypuszczania podwozia załoga otrzymała tuż po starcie z Newark, a lot trwał około ośmiu godzin. Był zatem czas, by dokładnie wszystko przeanalizować i powinny to uczynić także służby techniczne na Okęciu. - Nie można wykluczyć takiej sytuacji, że załoga czegoś nie dopatrzy, coś przeoczy, ale od tego jest na ziemi całe konsylium techniczne, które powinno wesprzeć pilotów i podpowiedzieć, jak rozwiązać problem - słyszymy. http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111130&typ=po&id=po01.txt Mamy tu do czynienia z ewidentnym mataczeniem przez PKBWL. Z jednej strony twierdzi się, że doszło do wybicia jednego z bezpieczników w kokpicie, który bezpośrednio nie odpowiadał za system awaryjny, ale jednak prawdopodobnie to brak zasilania w obwodzie tego bezpiecznika był powodem dysfunkcji systemu i że załoga mogła nie być świadoma, że problemy z podwoziem mają swoje źródło w innym, niż się spodziewano, obwodzie zasilania. Toż to jest czyste mataczenie... Z drugiej strony po cichu wszyscy mówią, ze załoga 767 bezpiecznik ten po prostu przeoczyła... Dlaczego dzień po katastrofie, po awaryjnym lądowaniu Boeinga, jak technicy tegoż koncernu bez problemu wypuścili awaryjnie podwozie nikt, ale to nikt w Polsce i w mediach nie zapytał wprost pilotów, czy nacisnęli ten cholerny przycisk? Dlaczego do dzisiaj, miesiac po katastrofie nikt nie zapytał kapitana feralnego lotu, czy wcisnął choć raz ten bezpiecznik? To, że go nie wcisnął, to było już wiadomo 2 listopada, ale w eterze obowiązywała cisza... boukun |
|