| Data: 2018-02-28 18:49:48 | |
| Autor: jacekbialy80 | |
| Kaczor na czele husarii na kotach ruszaj na odsiecz. | |
|
Sowiecka mentalność - na wszelkie kłopoty - czystka (najlepiej w nocy).
Po 'Wielkiej Ojczyźnianej' pozostały w sowietach tysiące inwalidów wojennych, którymi nikt w socjalistycznym raju się nie interesował. Z czego żyli? Z wyżebranych groszy w zamian za piosenki na temat własnych losów. Ludzie bez nóg obwieszeni orderami poruszali się na skleconych z jakichś skrzynek podwoziach odpychając się od gruntu drewnianymi lub metalowymi klockami. Niewidomi łączyli się w pary z tak zwanymi samowarami, czyli z ludźmi bez rąk i nóg posiadającymi jednak wzrok. Do końca lat czterdziestych ulice wielkich radzieckich miast rozbrzmiewały klekotem protez i prowizorycznych wózków, tekstami niewybrednych przyśpiewek i wtórujących im instrumentów. Nie pomnę teraz, na jaką to okoliczność towarzysz Stalin wreszcie się rozgniewał i postanowił z tym wszystkim zrobić porządek... Wtedy przyszedł jeden dzień i jedna noc okropna, kiedy na ulice Moskwy i Leningradu, i innych radzieckich metropolii wyjechały cziernyje worony, i zebrały cały wstyd radzieckich ulic, jaki się tam znajdował. Dokąd? Do 'sanatoriów dla weteranów' (nie mylić z kombatantami, gdyż w jezyku radzieckim te słowa nie znaczą to samo), które okazały się być rodzajem łagrów. Od prawdziwych łagrów różniły się tym, że 'medyczne' kadry obywały się tam bez psów, bo do żadnej roboty nikt tych kalek już nie gonił. A że w socjalizmie kto nie pracuje ten nie je, problem mial rozwiąać się sam. Jak było naprawdę? Wyguglajcie sobie sami. JB |
|