Data: 2011-01-06 09:26:01 | |
Autor: Marek | |
Jestem wstrzasniety... | |
Wprost nie mogę uwierzyć w ogrom zbrodni jaki został przedstawiony w
Gazecie Wyborczej ( przedruk w Angorze). Zydzi mają większe podłości na sumieniu niż myślałem... "Przy eksterminacji pracowalo okolo 800 Zydow, podzielonych na komanda: witajace ( !!!) ludzi na rampie, odbierajace ofiarom bagaze i ubrania, wyciagajace ciala z komorygazowej, przeszukujace trupy, zakopujace, a od 1943 roku palace zwloki. Wreszcie komando sortujace odziez i ostatnie: segregujace kosztownosci." ...."wiezniowie chodzili w garniturach ofiar przywiezionych do gazu, palili papierosy, pili drogie alkohole, jedli sardynki wyjete z walizek zamordowanych." A dalej w tym samym artykule, ze za ogrodzeniem obozu, jacys Polacy szukali zagubionych cennych rzeczy - "SZAKALE W LUDZKIEJ POSTACI WIERCACE DZIURY W SWIETEJ ZIEMI" Skoro Polacy zza plotu byli szakalami, to ja sie pytam: kim ( czym ) byli Zydzi "pracujacy przy eksterminacji" ??? |
|
Data: 2011-01-06 18:29:38 | |
Autor: boukun | |
Jestem wstrzasniety... | |
Użytkownik "Marek" <mwisniewski2008@googlemail.com> napisał w wiadomości news:6ca41f98-1ebf-4e23-b194-978bd50cbbc4z9g2000yqz.googlegroups.com... Wprost nie mogę uwierzyć w ogrom zbrodni jaki został przedstawiony w Gazecie Wyborczej ( przedruk w Angorze). Zydzi mają większe podłości na sumieniu niż myślałem... "Przy eksterminacji pracowalo okolo 800 Zydow, podzielonych na komanda: witajace ( !!!) ludzi na rampie, odbierajace ofiarom bagaze i ubrania, wyciagajace ciala z komorygazowej, przeszukujace trupy, zakopujace, a od 1943 roku palace zwloki. Wreszcie komando sortujace odziez i ostatnie: segregujace kosztownosci." ...."wiezniowie chodzili w garniturach ofiar przywiezionych do gazu, palili papierosy, pili drogie alkohole, jedli sardynki wyjete z walizek zamordowanych." A dalej w tym samym artykule, ze za ogrodzeniem obozu, jacys Polacy szukali zagubionych cennych rzeczy - "SZAKALE W LUDZKIEJ POSTACI WIERCACE DZIURY W SWIETEJ ZIEMI" Skoro Polacy zza plotu byli szakalami, to ja sie pytam: kim ( czym ) byli Zydzi "pracujacy przy eksterminacji" ??? -- -- -- -- -- -- -- -- -- Kim? Możesz się dowiedzieć z pierwszej reki: Joseph Nitchthauser Ja sie nie boje nikogo Copyright C Juljusz Osuchowski Wydawnictwa: Fundacja Odysseum ul.Werbeny1, 04-997 Warszawa tel./fax. (48-22) 872-04-30 e-mail: psbrmbolbox.pl New York 1999 All rights reserved ISBN 83-86 010-096 Published by TRZECIA DROGA PO BOX 750464 Forest Hills, NY 11375-0464 U.S.A. Printed in the United States of America -- -- Juljusz Osuchowski: Jaka byla pana droga do Brazylii? Joseph Nitchthauser: Wojna sie skonczyla, a ja zostalem wyzwolony, czyli lepiej powiedziawszy oswobodzony z obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Juljusz Osuchowski: Jak sie pan znalazl w obozie koncentracyjnym? Joseph Nitchthauser: Niemcy mnie zabrali, po likwidacji na Slasku w Andrychowie, w koncu 1940 roku, dzielnicy zydowskiej w tym miescie. Rozlaczyli wtedy wszystkich rodziców od dzieci i mnie tez wtedy zabrali. Mialem 11 lat, ale bylem jak na mój wiek wysoki. Poslali mnie wraz z grupa mlodziezy zydowskiej do Granc Arbeit Lager (przymusowego obozu pracy) wtedy jeszcze nie bylo Oswiecimia. Obóz w Oswiecimiu byl wtedy jeszcze w projekcie. I przepracowalem w tym obozie do czasu, gdy Oswiecim stal sie Oswiecimiem. Wtedy zlikwidowano wszystkie male obozy, w tym i ten w którym ja bylem, a nas wszystkich przeniesli do Oswiecimia. Bylem w tym obozie az do jego ewakuacji, czyli do momentu gdy Armia Czerwona przyblizyla sie do niego o jakies dwiescie kilometrów - byl to listopad 1944 roku. Ewakuowano nas pieszo do innego obozu, który nazywal sie Gros Rozen, zdaje sie, ze to miejsce teraz nazywa sie Jelenia Góra. Stamtad po paru dniach przeewakuowano nas do Buchenwaldu. W Buchenwaldzie pracowalem jako spawacz, w fabryce obok obozu, która byla systematycznie bombardowana przez Amerykanów. Tam przepracowalem az do konca fabryki, to znaczy do chwili gdy nie bylo co, gdzie i czym spawac. Fabryka po prostu zostala zrównana z ziemia przez lotnictwo Amerykanskie. W trakcie jednego z ostatnich nalotów eksplozja bomby uszkodzila moje uszy. Ostatnie dwa miesiace w Buchenwaldzie byly okropne. Nie dawano nam jesc. Nie wychodzilismy do pracy. Siedzielismy w barakach az do 11 kwietnia 1945 roku, kiedy to wyzwolili nas Amerykanie. Wszyscy chlopcy do lat 16, którzy przezyli te makabre w Buchenwaldzie zostali zaproszeni przez rzad francuski do Francji. Byla to mala grupa, gdzies okolo 36 chlopców w wieku od 14 do 16 lat. Ja tez sie znalazlem w tej grupie. Zawieziono nas do Francji i umieszczono niedaleko Paryza w zamku o ladnej nawie Chato Busico. Tam musielismy zadeklarowac, czy chcemy sie uczyc czy pracowac! Zrobiono tam selekcje miedzy nami. Kto byl zdolny i chcial - poszedl sie uczyc. Mnie przydzielono do grupy przeznaczonej do nauki. Poszedlem do szkoly i rozpoczalem nauke od 5 klasy podstawowej w francuskiej szkole, z jezykiem wykladowym francuskim, którego w ogóle nie znalem. W dwanascie lat potem odebralem dyplom chemika, juz jako obywatel francuski. Gdy wybuchla wojna w Algierze, dostalem karte powolania do wojska. Posiadalem obywatelstwo francuskie wiec powinienem jak kazdy Francuz odbyc sluzbe wojskowa. Wielu mlodych ludzi we Francji, wtedy nie chcialo isc do wojska. Bylo wiadomo, ze ta wojna w Algierze jest straszna. Poza strasznym klimatem i cala okropnoscia wojny dochodzilo do niej straszne okrucienstwo arabskie. Nie brano do niewoli. Zabijanie jenców, mordy, gwalty. Mlodzi Francuzi mieli krótki wybór, albo zostac we Francji i isc do wojska - to znaczy na wojne, albo wyjechac. Ja przezylem jedna makabre wojenna i na zadna wiecej wojne sie nie wybieralem. Nie zastanawialem sie dlugo. Mialem znajomego w Sao Paulo i tam pojechalem. Znalazlem sie w nowym kraju i jak na poczatku we Francji nie znalem jezyka. Mialem jednak szczescie. W pierwszej fabryce chemicznej, do której poszedlem, dostalem prace. Byla to fabryka zywic syntetycznych, produktu od którego bylem specjalista. W tej fabryce przepracowalem cale moje zawodowe zycie, czyli az do momentu, gdy podjalem decyzje o przejsciu na emeryture - bylo to osiem lat temu. Po przejsciu na emeryture przenioslem sie do Belo Horizonte i zaczalem, aby sie nie nudzic, pracowac jako nauczyciel jezyka francuskiego, a w specjalnych przypadkach jezyka polskiego. Obecnie mam specjalnego ucznia tego jezyka. Jest nim prezydent bardzo duzej i znanej na calym swiecie kompani o nazwie Belgo-Minerra - pan inzynier Antonio Polanczyk. Inzynier Polanczyk jest juz drugim pokoleniem polskim urodzonym w Brazylii. Jest on bardzo przywiazany do polskiej tradycji, ma po prostu serce polskie. Zaczal studiowac u mnie jezyk polski przeszlo rok temu, jeszcze wtedy nie byl prezydentem Belgo Mineira. Obecnie zaczal mówic calkiem ladnie po polsku, tak ze mozna prowadzic z nim rozmowe po polsku. Tak samo pisanie, powoli zaczyna nie sprawiac mu trudnosci. Juljusz Osuchowski: Prosze pana na jakim poziomie pana zdaniem byla produkcja zywicy syntetycznej, bardzo waznego nowoczesnego produktu w Brazylii w momencie gdy pan tam przyjechal? Joseph Nitchthauser: Wie pan moze, ze jednym z podstawowych elementów okladzin hamulcowych w samochodach jest zywica syntetyczna o specjalnych wlasciwosciach. Gdy ja przyjechalem do Brazylii, to te zywice sprowadzano tu wtedy z USA. W fabryce, w której pracowalem, a w zasadzie w jej laboratorium, zaczalem badania i poszukiwania takiego rozwiazania, aby móc bez kupowania patentu w USA, zreszta oni nie byli zainteresowani w najmniejszym stopniu jego sprzedaza, móc produkowac samemu wlasnie taka zywice. Moje poszukiwania doprowadzily do tego, ze znalazlem metode na przemyslowa produkcje zywicy syntetycznej wlasnie o takich parametrach jak sprowadzana z USA. Okazalo sie w trakcie moich poszukiwan, ze olej z orzecha Kakadu, który jest olejem niejadalnym, jest tym komponentem którego szukalem. Ja dostalem dobra nagrode. Fabryka opatentowala metode i wyeliminowala USA z rynku brazylijskiego. Ale pan sie zapytal co ja zastalem w brazylijskim przemysle chemicznym. Wie pan, wtedy ten przemysl rozwijal sie jak dzisiaj przemysl komputerowy. Co sie wynalazlo dzisiaj przed poludniem, po poludniu moglo byc juz nie przydatna starocia, stad wielka waga jaka zawsze w Brazylii w tej branzy przywiazywano do prac laboratoryjno- poszukiwawczych - niejednokrotnie z wielkimi sukcesami. Juljusz Osuchowski: A czy pana zdaniem dzisiaj przemysl chemiczny w Brazylii dorównuje przemyslowi swiatowemu? Joseph Nitchthauser: Gdy osiem lat temu konczylem moja prace zawodowa, Brazylia byla absolutnie samowystarczalna w branzy chemicznej. Sprowadza sie tutaj naturalnie maszyny, ciagi produkcyjne, ale to sie robi na calym swiecie. Natomiast jak chodzi o produkty - to Brazylia jest w tej dziedzinie w pelni samowystarczalna i produkuje sie tutaj to wszystko, co w wysoko uprzemyslowionych krajach nazywa sie nowoczesna chemia. Juljusz Osuchowski: Juz od kilku lat jest pan nauczycielem jezyków obcych, w tym jezyka polskiego. Dlaczego pana zdaniem ludzie chca sie uczyc jezyka polskiego? Joseph Nitchthauser: Tu w Belo Horizonte jak juz mówilem, jezyka polskiego ucze tylko w wyjatkowych przypadkach. Nie znaczy to, ze ja wybieram sobie uczniów - nie. Nie mamy tu zbyt wielkiej Polonii, która by byla zainteresowana jezykiem swoich dziadków. Do mnie zglaszaja sie najczesciej ludzie, którzy otrzymali stypendium w Polsce od rzadu brazylijskiego, lub polskiego, aby poglebiac tam swoja wiedze. Podobno w Polsce jest prawo takie, ze cudzoziemiec, który przyjezdza tam studiowac a nie zna jezyka polskiego, musi sie go uczyc w specjalnej szkole przez szesc miesiecy, niezaleznie od tego co zamierza studiowac, lub czego chce sie uczyc. Na przyklad moja zona, która jest spiewaczka dostala stypendium celem poglebienia swoich studiów spiewaczych w Instytucie Spiewu w ?odzi. W miedzyczasie weszlo w zycie prawo mówiace, ze nie ma juz wiecej bezplatnej nauki jezyka polskiego dla cudzoziemców chcacych sie uczyc w Polsce. Okazalo sie, ze miesiac nauki razem z utrzymaniem kosztowal wtedy okolo 1400 dolarów miesiecznie. Jezeli zona pojechalaby do Polski, to ja oczywiscie razem z nia. A wtedy musielibysmy wydac na nas oboje i ten kurs minimum 2500 dolarów miesiecznie. Doszlismy oboje do wniosku, ze jak na razie jest to dla nas za duzy wydatek i nie pojechalismy do Polski. Ci ludzie, którzy wybieraja sie na studia do Polski wiedza o tym, gdyz konsulat Polski w Sao Paulo zawiadamia ich o tym, ze jak pojedzie do Polski, to najpierw bedzie za wlasne pieniadze przez pól roku uczyc sie jezyka polskiego, a potem dopiero zaczna sie wlasciwe studia czy nauka w ramach przyznanego stypendium. Tutejszy Konsul Honorowy pan Markiewicz, jezeli zglosi sie ktos do niego, co wybiera sie na studia do Polski, to kieruje go do mnie, aby tu na miejscu nauczyl sie jezyka, co na pewno jest tansze dla takiej osoby. Juljusz Osuchowski: Powiedzial mi pan o inzynierze Antonio Polanczyku, którego pan uczy jezyka polskiego, ale czy pan wie dlaczego on sie zaczal uczyc jezyka polskiego - czyzby tez dostal stypendium do Polski? Joseph Nitchthauser: To wspaniala dusza polska, to polskie sumienie. Nie mówil po polsku, ale pamietal swoich dziadków, którzy przyjechali tutaj do Brazylii pod koniec ubieglego wieku w 1896 roku. Osiedlili w jednej wiosce na poludniu kraju, która do dnia dzisiejszego istnieje i nazywa sie Guaranita Mision, jest ona prawie, ze na granicy z Argentyna. Do dzisiejszego dnia mieszkaja tam prawie sami Polacy. Ksiadz jest tam polski, burmistrz tez jest Polakiem i prawie wszyscy mówia tam po polsku. Inzynier Antonio Polanczyk urodzil sie tam. Studiowal w Sao Paulo, Rio de Janeiro i w koncu jako mlody inzynier przyjechal do Belo Horizonte i zaczal swa prace jako poczatkujacy inzynier w olbrzymiej kompani Belgo-Mineira. Po wielu latach pracy, na coraz to wyzszych stanowiskach, niedawno zostal wybrany, jak juz mówilem prezydentem tego wielkiego konsorcjum. Belgo-Mineira to wielkie przedsiebiorstwo górniczo-hutnicze z doskonala opinia w Brazylii, dluga historia i tradycja, oraz co chyba jest najwazniejsze z olbrzymimi pieniedzmi. Sa tam zaangazowane pieniadze belgijskie, luksemburskie no i oczywiscie brazylijskie. Zostal on wybrany prezydentem Konsorcjum za swoje zaslugi, zdolnosc, pracowitosc, wiedze i rzetelnosc. Jest to wspanialy inzynier o wielkiej wiedzy, nie tylko w swojej dziedzinie. Nauczyl sie juz tyle mówic po polsku, ze zaczalem z nim rozmawiac po polsku na rozmaite tematy, w tym i na temat jego pracy inzynierskiej równiez. On stara sie odpowiadac na moje pytania i opowiada mi jak wazna i ciekawa jest jego praca. Naprawde praca w Belgo-Mineira na stanowisku jej prezydenta jest bardzo trudna i bardzo odpowiedzialna i wazna. Koncern ten zatrudnia bardzo duzo ludzi i slynie z tego, ze nie zwalnia swoich pracowników. Jezeli ktos tam pracuje, i pracuje porzadnie, ma pewnosc godziwego w niej zarobku i stabilnosci zatrudnienia, oraz wielu innych przywilejów wynikajacych wlasnie z pracy w Belgo-Mineira. Inzynier Antonio Polanczyk doszedl do wniosku, ze bez znajomosci jezyka swoich dziadków trudno mu jest do konca zrozumiec kulture i ducha swoich przodków, czyli Polskosc, o co sie go dosc czesto pytano. Dlatego sie zaczal uczyc polskiego jezyka, jako klucza do poznania ojczyzny swych dziadów i to go wciagnelo. Juljusz Osuchowski: Skad prosze pana bierze sie opinia, ze Polacy sa antysemitami. Kto te opinie rozglasza. Czy inaczej propaguje ja na caly swiat? Joseph Nitchthauser: Prosze pana! Polski antysemityzm to jest straszne glupstwo. Ja tu walcze z moimi Zydami o to. Ja tu bylem przez osiem lat prezydentem Federacji Zydowskiej i zawsze z nimi walczylem. Pokolenie, które sie tutaj urodzilo, zostalo nauczone przez swoich rodziców, którzy urodzili sie w Polsce, ze Polak to antysemita. Ja przezylem Oswiecim i inne obozy koncentracyjne, tylko dlatego, ze nauczylem sie spawac. Nauczylem sie od razu jak tylko mnie wzieli do obozu. Byl to maly obóz na Górnym Slasku niedaleko Katowic, jakies 50 kilometrów od nich i tam ja sie nauczylem spawac i acetylenem i elektrodami elektrycznymi. Ja lubilem spawac, bylem dzieckiem, mialem przeciez 11 lat, nie zdawalem sobie sprawy z tego, ze pracuje dla nazistów i to mnie chyba uratowalo. Pracowalem do konca wojny jako spawacz. W Oswiecimiu bylo to komando 21, nazywalo sie kraftwerke, byli w nim tylko spawacze. Okolo 300 ludzi, sami spawacze. Tego komanda nikt nie ruszal. Nigdy mnie nikt nie bil ani torturowal w obozie. Gdyby nie amerykanska bomba, która Amerykanie potraktowali fabryke, w której pracowalo 98% wiezniów, a podmuch wybuchu, który wyrzucil mnie na zewnatrz budynku i rozwalil mi uszy to i z wojny wyszedlbym calo. Chodzi o to, ze mysmy Zydzi im (nazistom) pomogli. Ja to powiedzialem dla telewizji brazylijskiej. Ja sie nie boje nikogo. Szczególnie nie boje sie Zydów. Jestem Zydem, umre Zydem, mój ojciec byl Zydem. Religii nie praktykuje zadnej, ale tez nie jestem ateista. Na drzwiach mam symbol zydowski, który maja na drzwiach wszyscy praktykujacy Zydzi, to na pamiatke mojego ojca i matki, oni byli religijnymi, praktykujacymi Zydami. Polska byla jedynym krajem z siedemnastu krajów, który nie dostarczyl ani jednego SS-mana, ani dobrowolnie jednego zolnierza do Wehrmachtu. Wszystkie inne kraje dostarczyly. Ukraincy - byli gorsi jak SS-mani niemieccy. SS holenderskie - bylo jeszcze gorsze. Dania - ten piekny kraj, który uratowal prawie wszystkich swoich Zydów, dostarczyl jeden kontyngent SS. Francja - byla jedynym krajem z krajów okupowanych, w którym Zydów francuskich, a bylo ich 400,000, nie wyaresztowali Niemcy. Zrobila to policja francuska bez zadnego ponaglania i rozkazu niemieckiego. Policja francuska znala wszystkie adresy i sami ich wyaresztowali. Najpierw trzymano ich w Paryzu na Welodromie De Wer, skad przewozili ich do Dransi, a z stamtad francuskie pociagi z francuska obsada, zawozily ich wszystkich prosto do Oswiecimia. O czym sie nie mówi to chyba jest wazniejsze, niz to, o czym sie mówi. A nie mówi sie o tym jak mysmy - Zydzi - pomogli nazistom nas zniszczyc. Jakies dwa tygodnie temu zostalem zaproszony przez telewizje brazylijska, aby wlasnie mówic o tym. Zawiadomilem kilka osób aby ogladali te moja pogadanke. W zasadzie bez zadnego specjalnego przygotowania opowiedzialem Brazylijczykom jak to bylo, co sie naprawde dzialo i co sie stalo. Powiedzialem mniej wiecej tak: ..W Oswiecimiu nie bylo dosc Niemców aby nas pilnowac. Prawie wszyscy znajdujacy sie tam SS-mani byli ranni i przyslani z róznych frontów. Aby zagazowac, a potem spalic, czasem 10 tysiecy, czasem 20 tysiecy ludzi dziennie, potrzeba bylo pareset osób, aby przy tym strasznym procederze pracowali. SS-mani prawie co dwa tygodnie wybierali sposród wiezniów zydowskich mocnych, zdrowych, mezczyzn, grupe trzystu do pieciuset ludzi, którzy byli przydzielani do pracy w krematoriach i komorach gazowych. Po trzech tygodniach, taka grupa szla do komory gazowej, a SS-mani wybierali nowa. Nigdy wedlug mojej wiedzy i badan, ja do dnia dzisiejszego jeszcze badam problem holokaustu, nie znalazlem zadnego przypadku, aby ktokolwiek, chociaz jeden Zyd powiedzial - nie - ja nie bede pracowal przy tym! Co ryzykowal? - Tylko tyle, ze by go od razu zastrzelili. Umrzec i tak musial, albo zastrzelony albo zagazowany. Raczej zagazowany, bo Niemcy oszczedzali kule. Gdyby tak sie stalo, Niemcy nie mogli by tego zrobic co zrobili. Oni sami po prostu nie mieli by dosyc ludzi by ta machina smierci funkcjonowala, gdyby nie komanda zydowskie zaprzegnieto do machiny smierci. Ci wszyscy co pracowali w tych komandach wiedzieli, ze umra, ze nie beda do konca wojny pracowac w krematorium, ladowac trupy do pieców, czy wyrywac zlote zeby z zagazowanych ludzkich zwlok i ladowac je na wózki, aby dowiesc do krematorium. Niemcy nie mieli ludzi, nie mieli mezczyzn. Na polach pracowali Polacy, w fabrykach wiecej pracowalo Ukrainców, bo Polacy nie chcieli pracowac solidnie i Niemcy nigdy nie wiedzieli co oni wymysla i co zrobia im na zlosc. Jency - ci wszyscy: amerykanscy, angielscy, nowo zelandcy, Australijczycy, pracowali przy torach kolejowych, Niemców zdolnych do pracy nie bylo, byli na froncie, a do pilnowania tez bylo ich malo. Zydów oczywiscie zmuszono, aby pracowali w krematoriach i komorach gazowych! Ale mozna bylo nie chciec! Chcieli uratowac zycie, tylko na jakies dwa tygodnie, wiec podawali sie woli Niemców? Tak samo w gettach! Przeciez gettami administrowali Zydzi. Byly tam zydowskie wladze, zydowska policja wykonujaca polecenia niemieckie. To nie Polacy pomagali Niemcom wyznaczac Zydów do transportów - to robili Zydzi. To nie Polacy pilnowali niemieckiego porzadku w gettach, ale ?ydzi. Nie znam przypadku, aby Zydzi administrujacy gettem, odmówili wykonania niemieckiego polecenia. Przeciez za to grozilo tylko zabicie i to tylko jednej osoby, a nie calej rodziny, jak grozilo Polakowi za pomoc Zydowi, a oni to robili. Zydzi amerykanscy wiedzieli doskonale co sie dzieje z Zydami europejskimi, zarówno przed 39 rokiem jak i w czasie wojny. Ja jak cos robie, to robie az do konca i nic nie mówie, na co nie mam 100% dowodów. Ja mam tutaj dokument, który zostal opublikowany w prasie zydowskiej tutaj w Brazylii. W "Redzenia Judaika" to czasopismo jest drukowane w Sao Paulo. W tym to wlasnie pismie zostal dosc dyskretnie zreszta, opublikowany artykul glównego jej redaktora, w którym napisal on, ze Zydzi amerykanscy nie zrobili prawie nic aby ratowac Zydów europejskich przed zaglada. Powód? Obawiali sie konkurencji przy pracy. Ten co to napisal to nie byl idiota - to byl Zyd, który doskonale wiedzial co i dlaczego pisze. Nazywal sie Oskar Minc. On jeszcze zyje - jest na emeryturze. A co zrobily inne rzady jeszcze przed 39 rokiem? Anglicy zamkneli bramy. Delegacji zydowskiej, która udala sie do Australii z prosba o wpuszczenie tam Zydów europejskich powiedziano, ze nie maja tam zadnych problemów rasowych i nie chca ich tez importowac z Europy. Zamkneli drzwi dla Zydów. A wie pan, który kraj otworzyl swoje granice wtedy dla Zydów? Nie wie pan? Polska prosze pana. Ja jestem swiadkiem jak w tym malenkim miasteczku Andrychowie. Wie pan gdzie jest Andrychów? Juljusz Osuchowski: Naturalnie, ze wiem. Joseph Nitchthauser: Tak? Dzisiaj jest to duze miasto. Przed wojna bylo to male miasteczko 5000 mieszkanców. Tam prosze Pana nic nie bylo. Byla tylko taka fabryczka Bracia Czeczowiczka. Andrychów wówczas byl niedaleko granicy. Pewnego dnia zobaczylismy, jakies trzy cztery miesiace przed wybuchem wojny, furmanki, które ze strony Bielska jechaly w strone Wadowic. Niektóre zatrzymaly sie w Andrychowie. Byli to Zydzi niemieccy, którym jeszcze Hitler zezwolil opuscic teren niemiecki, i udac sie gdzie tylko chca. Wtedy Francja wpuscila nieliczna grupe uchodzców. Polska otworzyla zupelnie granice dla nich. Ja nie wiem dlaczego dyplomacja Polska o tym zupelnie nie mówi. Jak nie wiedza - to moga mnie zawolac jako swiadka. Ja z tymi Zydami niemieckimi rozmawialem. Ja juz wtedy mówilem calkiem niezle po niemiecku. Mój ojciec urodzil sie w Niemczech pod Gliwicami, ale i w domu z nami, dziecmi, mówil po polsku i troche po niemiecku. Tak jak prawie wszedzie na Slasku, ludzie miedzy soba mówili troche po polsku, troche po niemiecku. Juljusz Osuchowski: Pare lat temu w Waszyngtonie zostalo otwarte Muzeum Holokaustu Zydów w czasie drugiej wojny swiatowej w Europie. Jeden z moich znajomych nazwal to muzeum wstydu Zydów amerykanskich. Joseph Nitchthauser: Swiete slowa prosze pana. To jest naprawde muzeum wielkiego wstydu Zydów z USA. Ludzie, którzy nic nie zrobili, aby pomóc innym ludziom, zwlaszcza, gdy trzeba bylo ratowac zycie ludzkie, najchetniej obwiniaja innych o grzech zaniechania. Tak - innych! Bardzo latwo jest pokazac na innych i ich obwinic, nie mówiac nic o sobie, lub o swej rodzinie. Dzis w USA Zydzi chca zapomniec, chce sie wybielic srodowisko tamtejszych Zydów od grzechu zaniechania, w stosunku do ich braci w ogarnietej straszna wojna Europie. Bardzo jest wygodna pozycja do obrony podnoszenie krzyku o antysemityzm. Byl pan moze w Izraelu? Juljusz Osuchowski: Nie. Joseph Nitchthauser: A to szkoda. W Jerozolimie jest slynne muzeum zwane Jad Ba Sen. Obok tego muzeum jest taka aleja gdzie sa drzewa. Na kazdym drzewie jest tabliczka. Na tabliczkach sa nazwiska rodzin i ludzi nie-Zydów, którzy w czasie okupacji uratowali zycie Zydom. I wie Pan co? Tam sa prawie tylko polskie nazwiska! Tam stoja te tabliczki. Do dzisiejszego dnia. Nikt ich nie zabral, one tam sa. A Zydów w Polsce bylo duzo. W niektórych miasteczkach mieszkalo ich prawie 90%, a calym kraju w stosunku do calej ludnosci bylo jakies 15%. Mozna wyobrazic sobie Francje która ma jakies 60 milionów ludzi. Dzisiaj Zydów we Francji jest niewielu, a jak wielki jest tam antysemityzm obecnie. Wystarczy tylko maly ogien, z zapalki aby wybuchla rasistowska awantura. A co by bylo jak by tam teraz bylo 15% Zydów tak jak w Polsce przed wojna. To znaczy ile? 9 milionów Zydów we Francji. Nikt ze srodowiska Zydów w USA slowem nie wspomina o tym, ze Polska byla jedynym krajem na swiecie gdzie Zyd mieszkajacy, urodzony w niej nie byl zmuszany do mówienia po polsku. Nie bylo nawet takiego prawa, które zobowiazywalo by Zyda do znania oficjalnego jezyka jakim w Polsce byl jezyk polski. Wiec gdzie ten antysemityzm polski? Prosze pomyslec o wolnej republikanskiej Francji, w której okolo 15% ludzi nie mówilo by po Francusku. Albo o kolebce wolnosci USA gdzie 15% obywateli nie mówilo by po Angielsku, czy Brazylii. Ludzie mówia, ale nie wiedza o czym mówia, nie rozumieja slowa antysemityzm, swoje slabosci przypisuja innym. To nie my, to oni. W Brazylii jest dyskryminacja w stosunku do czarnych, bo widzi sie ich inna skóre. Nie wolno tu jednak nikomu powiedziec np. ty "jestes Zydem czy Czarnuchem parszywym". Jest prawo, ja ksiazke z nim mam tutaj na biurku, kto je lamie idzie od razu do wiezienia. Nie ma w takim wypadku "habemus corpus" czyli wypuszczenia za kaucja. Ryzykuje sie od dwóch do pieciu lat wiezienia. Naturalnie prawnie dyskryminacja i rasizm jest tu zabroniony ale faktycznie on jest, na szczescie nie wszedzie. Dyskryminacja w stosunku do Zydów jest slaba, bo oni tu juz nie sa handlarzami. Jednak sa przypadki i nietolerancji w stosunku do Zydów. Ten antysemityzm w Brazylii zawsze byl slaby. Ja rzadko mówie po polsku, bo obecnie tu w Belo Horizonte jest bardzo malo Polaków. Mówie tak jak mówie do dzisiejszego dnia, to miedzy innymi dlatego, ze przez dlugi czas tlumaczylem dla wojska. Jak Swiety Ojciec Jan Pawel II objal jako papiez tron w Watykanie to wtedy II sekcja wojska, ta anty szpiegowska zaczela mu posylac wiadomosci o sytuacji kosciola w Brazylii. Ale Swiety Ojciec nie odpowiadal. Pewnego dnia zwrócili sie do mnie. Ja publikowalem tutaj w gazecie, ze dostalem blogoslawienstwo od Swietego Ojca. To jest inna historia, bo moja siostra nieboszczka byla jego kolezanka. Tylko ja sie urodzilem w Bielsku, a cala moja rodzina jest z Wadowic. Moja siostra, która zmarla cztery lata temu byla kolezanka Swietego Ojca. Ona urodzona byla w 1920 roku w grudniu, a Swiety Ojciec w 1920 roku w maju. W Wadowicach wtedy byla tylko jedna szkola podstawowa, wiec oni chodzili do niej razem, do jednej klasy. Pewnego dnia ja napisalem do Swietego Ojca, bo siostra nie chciala, wstydzila sie. Napisalem, ze moja siostra Fela byla kolezanka Waszej Swietobliwosci. W miesiac potem otrzymalem odpowiedz. W jakiej postaci? Fotografii w kolorach, mam ja tam na scianie nad biurkiem w pokoju, gdzie daje lekcje. Jest to podobizna Swietego Ojca, a z tylu wlasna reka napisane blogoslawienstwo "Niech was Bóg wszechmogacy blogoslawi w Imie Ojca i Syna i Ducha Swietego Amen" - Jan Pawel II. Ja mam przyjaciela do dnia dzisiejszego tu w naszej gazecie, spotkalem sie z nim i pokazalem te fotografie. Powiedzialem, dostalem blogoslawienstwo od Swietego Ojca. No to ja to opublikuje powiedzial i opublikowal. Wojsko to przeczytalo i pewnego dnia dostalem zaproszenie, zeby do nich przyjsc do czwartego pulku piechoty. Tam poprosili mnie o tlumaczenie jednej stronnicy. Oni mieli takie krótkie wiadomosci o kosciele w calej Brazylii. To bylo dla mnie calkiem latwe. Przetlumaczylem a oni poslali to tlumaczenie do Watykanu i otrzymali odpowiedz po raz pierwszy, ale po polsku, podpisana przez ksiedza Dziewisza. Czy go pan zna? Juljusz Osuchowski: Tak, wiem kto to jest ale nie znam pralata Dziewisza osobiscie. Joseph Nitchthauser: A ja go znam osobiscie. On mnie zaprowadzil pózniej jak sie ozenilem, gdyz po smierci mojej pierwszej zony, ozenilem sie z Marta. I zrobilem jej niespodzianke. Pojedziemy do Europy powiedzialem i zostaniemy przyjeci przez Swietego Ojca. Mam tu fotografie z tej audiencji. Byla to dla nas tylko audiencja, ale tak sie tam cos podzialo. Ksiadz Dziewisz powiedzial no dzisiaj jeszcze musze przyjac wiecej ludzi, przyjda jeszcze trzy pary i one beda razem z wami na tej audiencji. I przyszli, ale Swiety Ojciec mówil tylko ze mna. Po polsku! A pózniej ksiadz Dziewisz nas odprowadzil z biblioteki Swietego Ojca, az na sam dól. Tam pocalowalem go w reke. Bylo naprawde bardzo ladnie. Ostatnio publikowali tutaj dokument, ze Watykan prosi o przebaczenie i tak dalej, ze katolicyzm nie zrobil dosyc dla Zydów. Ja uwazam, ze nawet nie potrzebowali isc tak daleko. Nikt nie mógl nic zrobic dla Zydów. Nikt! To byla ta tragedia. Nikt, ani Swiety Ojciec, ani ksieza ani nikt. Co to znaczy dosc. Przeciez ludzie i to katolicy pomimo rygorystycznego prawa faszystowskiego w calej Europie jednak robili co mogli. Nawet Francuzi, którzy sami wydali Niemcom wszystkich swoich Zydów pomagali. Nie na tyle co Polacy, ale pomagali. Dzisiejszy arcybiskup Paryza, od którego tutaj mam list zaraz go pokaze. Jan Maria Lustyngier urodzony jest we Francji, ale jego rodzice byli Zydami z Bielska, z mojego miasteczka. Miasteczka w którym ja sie urodzilem. Oni pojechali do Francji juz w 1925 roku. Dzisiejszy Kardynal Lustinger urodzil sie w 1926 roku i cala jego rodzina i on tez byli normalnymi Zydami. Nie wszyscy we Francji byli i sa radzi z tej papieskiej decyzji. Po wkroczeniu Niemców do Francji, Francuzi zlapali jego rodziców. Jan Mari Lustigera i jego starszego brata nie zlapali, gdyz schowali sie oni gdzies w piwnicy. Obu tych chlopców - to byli prawie, ze jeszcze dzieci, wzieli dobrzy ludzie w góry nad granice ze Szwajcaria i tam ukrywano ich u górali Francuskich. W miedzyczasie Jan Maria Lustiger poprosil o chrzest. Przechrzcil sie na katolicyzm, jego brat nie. Jak skonczyl 15-16 lat powiedzial ja chce byc ksiedzem i dzisiaj jest kardynalem. Brat jego jest w Izraelu mieszka w jednym kibucu. Nie wszyscy we Francji byli i sa radzi z tej papieskiej decyzji. Ale nie mozna bylo ratowac wszystkich. Za ratowanie Zyda, za danie mu talerza zupy, na terenie tylko Polski, jezeli Niemiec zlapal, mógl zastrzelic, od razu na miejscu i Zyda i Polaka. Oni mieli wladze nad smiercia i nad zyciem, we wszystkich panstwach, które oni zajeli. Oni byli wszechwladni. Trzeba bylo miec bardzo duzo odwagi zeby pomóc Zydowi. Polske i Polaków zawsze bronie bo tak mnie rodzice nauczyli. I tak jak analizowalem dzisiaj, a mam na karku juz siedemdziesiat lat. Nie zmienilem opinii bo wiem, ze jest wielka niesprawiedliwoscia jezeli mówi sie tak zle o Polakach. Ja nie rozumiem dlaczego Watykan musial prosic o przebaczenie? Przede wszystkim Papiez Pius XI zrobil co mógl. Jesli by zrobil wiecej, to by poslano tam dwóch SS-manów i by go tam zastrzelili w Watykanie i nikt by nawet nie gwizdnal. Nikt by nic nie mógl zrobic. Tu w Belo Horizonte jest jedna rodzina zreszta bardzo starych ludzi, Zydów niemieckich, którzy uciekli z Niemiec przeszli do Wloch i w 42 roku w pelnej wojnie, otrzymali paszporty Watykanu i przyjechali do Brazylii. W pelnej wojnie prosze pana! Tutaj mieszkaja, a w Sao Paulo jest wiele takich rodzin. Slyszal Pan na pewno o Swietym Maksymilianie Kolbe? Ja zostalem przywieziony do Oswiecimia w cztery miesiace po jego smierci. Jeszcze sie duzo mówilo tam o nim. Bylem trzy razy zapraszany do tutejszej telewizji i trzy razy opowiadalem o Swietym Maksymilianie Kolbe. Zawsze bylem przejety tym jego postepkiem. Nie moglem zrozumiec jak mozna sie poswiecic tak dalece za drugiego czlowieka, którego nawet nie znal. On tylko slyszal, ze ten porucznik powiedzial "o moja zona, moje dzieci", bo zostal wyznaczony, zeby poszedl do tej celi glodowej. A ksiadz Kolbe wyszedl z szeregu i powiedzial - Ja chce isc - i poszedl. Ja otrzymalem dokumenty, z Polski z Niepokalanowa, o ojcu Kolbe, gdzie sie przypuszcza, dlaczego on zostal zaaresztowany. On zostal zaaresztowany calkiem zwyczajnie przez Gestapo. Przyjechali do klasztoru i zabrali go. Najpierw przebywal na Pawiaka w Warszawie a potem normalnym transportem odeslano go do Oswiecimia. Wiec miedzy innymi przypuszcza sie, ze Niemcy wczesniej ofiarowywali mu obywatelstwo niemieckie, przypuszczajac ze Kolbe jest pochodzenia niemieckiego. On nie przyjal. W swoich kazaniach on zawsze dawal do zrozumienia, bo byl czlowiekiem bardzo inteligentnym, ze to nie jest w porzadku to co robil z Polakami, Zydami, i innymi narodami nazisci. On dal osobiscie rozkaz-polecenie, o czym duzo Polaków nie wie do dzisiejszego dnia, ja to mówie nie od siebie, ja mam dokumenty, aby otworzyc drzwi wszystkich klasztorów reguly franciszkanskiej, on byl Franciszkaninem, i przyjmowal Polaków i Zydów, którzy zostali przez nazistów wyrzuceni z Pomorza. Jak on dal ten rozkaz to w miesiac potem przyjechalo po niego auto i tak sie skonczylo. Ilu bylo takich Polaków, którzy oddali zycie swoje i swych rodzin za to, ze ratowali zycie Zyda? O nich teraz sie nie mówi, czesto sie tez o nich nie wie. Jak latwo jest mówic o Polskim antysemityzmie. Juljusz Osuchowski: Czym byli pana rodzice? Joseph Nitchthauser: Mój ojciec mial furmanke i sanie i dwa konie. Jezdzil do Jaworzna do kopalni. Bral tam wegle, zapakowane w worki, nie sprzedawal ich tylko rozwozil, byl po prostu dostarczycielem. Nie tylko dla Zydów ale tez dla Polaków. I z tego utrzymywal cala rodzine - bardzo marnie. Juljusz Osuchowski: Ten prosty czlowiek, woznica, pana ojciec, polski Zyd nauczyl pana patriotyzmu polskiego. Joseph Nitchthauser: Tak. Mial brode nie taka dluga, ale taka jak ja. Ja mam brode nie dlatego, ze jestem Zydem. Dwa lata temu pracowalem na rzecz jednego kandydata na burmistrza miasta w czasie wyborów. Wtedy wszyscy w naszym komitecie zapuscili brody, bo nasz kandydat nosil brode. Moge powiedziec, ze mój ojciec byl dosyc poboznym Zydem. Chodzil do bóznicy - w kazda sobote rano. Bral mnie za reke, bral mojego brata, bylo nas piecioro, trzech synów i dwie córki i prowadzil do bóznicy. Ojciec nigdy nam nie mówil, ze mamy zle mówic o Polsce. On nam zawsze mówil, ze tu w Polsce jest nasze miejsce i my mamy szanowac ten kraj. Mój brat sluzyl w Wojsku Polskim w 1939 roku. Gdy wojna wybuchla znalazl sie na pierwszej linii frontu. Sluzyl on na samej granicy z Niemcami. Przeszedl z wojskiem cala kampanie wrzesniowa. On byl dobrym polskim podoficerem. Zginal w getcie w Tarnowie wraz ze swa zona. Do naszego domu przychodzili sasiedzi i razem z ojcem pili wódke. Polacy wiecej rozmawiali z nim po niemiecku niz po polsku. Rozmawiali o wszystkim. O tym co sie dzialo wokól nas i o sprawach waznych. Ja ubóstwialem przysluchiwac sie tym rozmowom. Zawsze wracam pamiecia do domu mojego ojca i zawsze chcialem to, co zostalo z mojego dziecinstwa tam, pokazac mojej córce. Jak uskladalem troche pieniedzy, a moja córka wtedy studiowala w Anglii. Ona miala 18 lat. Pojechalem do Anglii, zabralem ja i powiedzialem zobaczysz gdzie twoi dziadkowie mieszkali. Ona miala tydzien wakacji na Uniwersytecie w Cambridge. Zawiozlem ja wszedzie, gdzie ja spedzilem moje dziecinstwo i gdzie zyla cala moja rodzina. Zydowska rodzina, która bardzo kochala i szanowala Polske i Polaków. To bylo bardzo wzruszajace byc tam skad wyszedlem i spotkac sie po latach ze znajomymi, którzy jeszcze w tych miejscach sie znalezli. To bylo wielkie przezycie, a oni wszyscy byli tacy serdeczni i tak bliscy tak bardzo goscinni - prawdziwi starzy znajomi - Polacy. -- -- -- -- -- -- -- -- -- - Rozmowa zostala przeprowadzona w domu pana Józefa Nitchthausera, w Belo Horizonte (Brazylia), w kwietniu 1998 roku. Juljusz Osuchowski (ur. 1942) Studiował socjologie na Uniwersytecie Warszawskim. Usuniety z uczelni po marcu 1968 roku, wyjechał do Anglii. W latach 1971-1972 pracował w redakcji "Wiadomosci" i "Mysli Polskiej" w Londynie. Od 1973 roku do 1989 prowadził własne gospodarstwo rolne pod Krakowem. Został zawodowym strzygaczem owiec. W 1980 roku był jednym z zalożycieli Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarnosć Wiejska" i twórca jego programu. Od roku 1989 przebywa poza Polską. Dziennikarz, członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i International Federation of Journalists z siedzibą w Paryżu, sekretarz Fundacji Odysseum Osrodka Dokumentacji Dokonan Polaków Na Obczyźnie. Podróżnik, odwiedził przeszło 40 krajów a pod żaglami opłynął Bałtyk, Morze Sródziemne, Morze Czarne, Morze Północne. Autor wielu reportaży, wywiadów z politykami, książki pt. "Anotar". Przekazal Rzecznik P.S.P.N.P. boukun http://home.t-online.de/home/boukun/ bou...@t-online.de Całość tu http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/024f6f5765ad6195?hl=pl&&q=ja+si%C4%99+nikogo+nie+boj%C4%99+boukun |
|