Użytkownik "Don Basil" <aleister0@op.pl> napisał w wiadomości news:icol7r$g30$1news.onet.pl...
Liebherr 859 po złożeniu waży 240 -260 ton. Oczywiście w pełnym rynsztunku przewozić go nie można, więc należy go rozmontować na mniejsze elementy i na kilkunastu niskopodwoziówkach przewieźć na miejsce.
Przez 3 dni zwożono mi na plac elementy maszyny. Przez dwa dni ją składano. Po czym zakończyła ona swoje zadanie zaledwie po 6 godzinach roboczych, co zresztą było do przewidzenia.
Jest tylko jedno "Ale"
Gdy Olaf Rudorf (właściciel w/w Liebherra) przyjechał na budowę w połowie października delikatne zasugerował mi, że być może nie wyrobi się z dostarczeniem maszyny na umówiony termin 4 listopada. Powód: brak zezwolenia na transport nadgabarytu. Ponieważ też miałem mały poślizg zgodziłem się, że będzie miło jak się wyrobi na 10-11 listopada. Olaf zapewniał, że wtedy bez problemu przyjedzie. Piątego listopada zakończyłem wszelkie przygotowania i wygoniłem załogę na weekend.
8 listopada wylądowaliśmy wszyscy na urlopach, ponieważ Olaf zasygnalizował, że dalej nie ma zezwolenia. Inwestor zaczął się denerwować i wydzwaniać zarówno do mnie, jak i do mojego szefa z pytaniami, czemu nic nie robimi, skoro mamy termin do końca roku?
15 listopada dalej nie było zezwolenia na transport. Wciąż przymusowy urlop, natomiast przedstawicielom inwestora ciśnienie skacze niewyobrażalnie.
22 listopada zebrałem ekipę na budowe. Bo ostatecznie pierwsze transporty przyszły z opóźnieniem tj 23 listopada. Największy problem był z maszyną bazową, ponieważ jej szerokość wykluczała przewożenie jej za dnia.
Ostatecznie maszyna dojechała 25 listopada o godzinie 7.00, a o godzinie 16.00 złożona do kupy zabrała się do roboty.
Tak więc sprowadzienie 60-metrowej budowli do poziomu 0 wymagało (licząc od końca):
6 godzin pracy
2 dni składania
2 dni przywożenia
ponad 1 miesiąca czasu na załatwienie urzędowych formalności związanych z przewozem maszyny.
A co to ma wspólnego z polityką? Niemiecki operator maszyny nie wiedząc jak mi wytłumaczyć kolejne opóźnienia łamaną polszczyzną powiedział tylko "Niemiecka biurokracja bardzo rozbudowana"
I w tym momencie poczułem się prawdziwym Europejczykiem. Bo gdyby firmy przewożące moje koparki chciały robić wszystko bez znajomości i zgodnie z literą prawa, to takie sytuacje miałbym przez cały czas. A nie tylko wtedy, gdy muszę ściągnąć maszynę z Niemiec.
Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego ciągle wybieramy polityków którzy mnożą urzędników potrzebnych dla wydania pozwolenia na transport nadgabarytów, zamiast wybrać takich, którzy powiedzą: Dobra, nadgabaryt niszczy drogę niech więc wykupią droższą winietę i jadą zgodnie z przepisami?
Bo miesięczne oczekiwanie na pozwolenie i tak sprowadza się właśnie do tego. Więc po ki penis nam te całe Unijne procedury?
A dla ciekawskich Liebherr 859 w trakcie pracy
http://www.sat-igbau.de/image/galerie-bilder/gross/1.jpg
Miesiąc temu okazało się, że potrzebna będzie taka maszyna?
A może było już to wiadome na etapie projektowania?
Było dość czasu na uniknięcie niespodzianek i przygotowanie wszystkich pozwoleń. Ale do tego trzeba odrobinę wyobraźni.
--
J. Kaczyński - "musimy uzyskać właściwą odpowiedź"
"Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)"
|