PiS-owska GNIDA PODSZYWACZ!
Path:
news.albasani.net!eternal-september.org!feeder.eternal-september.org!mx02.eternal-september.org!.POSTED!not-for-mail
From: Mark Woydak <mark.woydak@forest.de>
Newsgroups: pl.soc.polityka
Subject: Towarzuszka Kopacz przekopana na metr w =?iso-8859-2?Q?g=B3=B1b?=
Date: Sat, 13 Dec 2014 22:30:44 -0600
Organization: Precz z PO i mafia tuska
Lines: 34
Message-ID: <69pep5rjg25j.4fq9v2xjxe9d$.dlg@40tude.net>
Reply-To: mark.woydak@forest.gmx.de
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="utf-8"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Injection-Info: mx02.eternal-september.org;
posting-host="5703aab575cb57cd9dcc8075b1719e43";
logging-data="30223"; mail-complaints-to="abuse@eternal-september.org";
posting-account="U2FsdGVkX18zW8MvtY/fJ3pnkHl63K/y"
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.1pl
Cancel-Lock: sha1:V+s2D7CLlzkX1qPIwEO/JOaQtvs=
Xref: news.albasani.net pl.soc.polityka:992044
Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forest.de> napisał w wiadomości
news:3ve9d5u3i1pv$.17c7len6mmn60$.dlg40tude.net...
Choć Kaczyńscy bywali zwalczani metodami zbliżonymi do tych, jakie wobec
opozycji stosuje białoruski reżim, w III RP rzadko mogli liczyć na obronę
ze strony mediów i autorytetów. A duża część wręcz brała w atakach udział.
Lojalka, czyli fałszywka służb specjalnych
3 czerwca 1993 r. "Oświadczam, że będę przestrzegał przepisów stanu
wojennego" - taki dokument podpisany rzekomo przez Jarosława Kaczyńskiego
17 grudnia 1981 r. drukuje będący u szczytu popularności tygodnik "Nie".
Kaczyński odpowiada, że wydrukowana lojalka to ordynarna fałszywka. -
Powycinano litery z pisma, w którym podpisania lojalki odmówiłem.
Dostarczono też sfałszowaną notatkę o rzekomym podpisaniu przez mnie
lojalki ze sfałszowanymi podpisami nieżyjących oficerów - mówi dziś "GP".
Proces wytoczony przez Kaczyńskiego gazecie Jerzego Urbana trwał 6 lat.
Jeszcze w 1996 r. Marek Barański dostarczył do sądu nowe dokumenty.
Dopiero
w 1997 roku oświadczył, że on i jego pismo padli ofiarą prowokacji, gdyż
ktoś dostarczył im sfałszowany dokument. Ostatecznie sąd skazał
Barańskiego
na 10 tys. zł grzywny.
Kopia fałszywki odnalazła się w szafie płk. Jana Lesiaka, odpowiadającego
za inwigilację prawicy. Znaleziono tam też próbki pisma Kaczyńskiego,
którymi próbowano uprawdopodobnić autentyczność dokumentu.
Czerwiec 1990 r. Podczas posiedzenia Komitetu Obywatelskiego Lech Wałęsa w
obcesowym tonie wypowiada się o będącym w podeszłym wieku Jerzym
Turowiczu.
"Panie Turowicz, Polska czeka na pańskie pretensje do Wałęsy i do
demokracji" - nawołuje. Zachowanie Wałęsy jest powszechnie potępiane.
W mediach pojawia się informacja, że jedynym, który klaskał po
niestosownym
zachowaniu Wałęsy był Jarosław Kaczyński. - Potem TVP zmontowała nawet
materiał, w którym pokazano, jak biję brawo. Rzecz w tym, że tego dnia
zaspałem i w tym momencie na sali w ogóle mnie nie było - wyjaśnia sam
zainteresowany.
W 1991 r. "Kurier Polski" oskarżył Lecha Kaczyńskiego o to, że będąc w
Waszyngtonie podjął rozmowy mające ułatwić amerykańską akceptację dla
odwołania Leszka Balcerowicza. Lech Kaczyński nie był wtedy w Waszyngtonie
ani w ogóle w Stanach Zjednoczonych.
Powodem brutalnych ataków na Kaczyńskich jest konflikt z najsilniejszymi
na
scenie politycznej siłami. Nie tylko komunistami, ale także z tymi
środowiskami z dawnej "Solidarności", które poszły z nimi na układy.
27 września 1989 r. Lech Wałęsa podejmuje decyzję o tym, że to Jarosław
Kaczyński będzie redaktorem naczelnym "Tygodnika Solidarność". Rozpoczyna
się frontalny atak mediów oburzonych, że gazeta wymyka się z rąk ludzi
Unii
Demokratycznej. Z "Tygodnika Solidarność" odchodzi większość
podbuntowanych
przeciwko Kaczyńskiemu dziennikarzy. To wydarzenie jest prawdziwym
początkiem "wojny na górze". Ataki wzmagają się, gdy Kaczyński zakłada
Porozumienie Centrum, które wysuwa kandydaturę Wałęsy na prezydenta.
Kaczyński jest głównym twórcą programu Wałęsy i Porozumienia Centrum.
Wkrótce po wygraniu wyborów Wałęsa rezygnuje z jego głównych postulatów.
Kaczyński, który odszedł od Wałęsy, wkrótce potem, stara się doprowadzić
do
realizacji programu. Postulaty takie jak dekomunizacja, lustracja,
rozbicie
postkomunistycznych układów na styku państwa i biznesu czy - początkowo -
nasze wstąpienie do NATO i sojusz z Ameryką, pozostają w sprzeczności z
interesami układu.
W czasach PC powszechnie stosowaną przeciw Kaczyńskim metodą były
rozsiewane przez służby specjalne plotki. - Rozpowszechniano plotkę, że
jesteśmy przysposobionymi przez rodziców dziećmi jakichś lumpów - wspomina
Jarosław Kaczyński.
Niestworzone rzeczy opowiadano o majątku zgromadzonym przez ówczesnego
lidera PC. Miał być właścicielem masarni, fabryki i banku. W tym samym
czasie mieszkał w jednym mieszkaniu z rodzicami. Chwilami przypominało to
sceny z Mrożka. Do Kaczyńskiego dzwoniono ze skargami, że samochody jego
firmy zakłócają rano ludziom spokój. Polityk tłumaczył, że nie ma żadnej
firmy. Po jakimś czasie dotarły do niego podziękowania, że samochody już
nie hałasują.
Najostrzejsze działania przeciwko Kaczyńskim i ich politycznym sojusznikom
podjęte zostały w czasie tzw. inwigilacji prawicy po obaleniu wspieranego
przez PC rządu Jana Olszewskiego. Określenie "inwigilacja" nie do końca
oddaje jednak charakter tych działań. - To było coś więcej niż inwigilacja
czy obserwowanie. Grupa Lesiaka działała po to, żeby nas rozbić i
zniszczyć
- mówi Kaczyński.
W latach 1991-1997 w gabinecie szefa UOP działała grupa pod nazwą Zespół
Inspekcyjno-Operacyjny. Szefem zespołu był Jan Lesiak, były funkcjonariusz
Służby Bezpieczeństwa. Lesiak od drugiej połowy lat 70. pracował w
Departamencie III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zajmującym się
działalnością opozycji. Rozpracowywał Komitet Obrony Robotników. W 1990 r.
został negatywnie zweryfikowany, jednak uwzględniono jego odwołanie.
Byłymi
funkcjonariuszami SB byli także najbliżsi współpracownicy Lesiaka.
Według pokrzywdzonych, którzy widzieli akta inwigilacji prawicy, jej
inspiratorami byli ludzie związani z kancelarią Wałęsy i z wszechwładnym
Mieczysławem Wachowskim.
Dziennikarstwo inspirowane
Sprawę inwigilacji prawicy nagłośnił w 1997 r. Zbigniew Siemiątkowski,
eseldowski koordynator ds. służb specjalnych. Jak ujawnił, ludzie Lesiaka
analizowali, jak skutecznie skłócić liderów tych partii. Podjęli też
działania mające na celu ich kompromitację. Plan dotyczący Jarosława
Kaczyńskiego liczył około 30 punktów.
UOP korzystał z agentów ulokowanych w otoczeniu kierownictw inwigilowanych
ugrupowań. Niektórzy agenci działali od czasów PRL. Nierzadko w III RP
mieli inwigilować tych samych polityków, na których donosili w latach 80.
Gdy inspirowana przez Belweder grupa Lesiaka rozpowszechniała plotki na
ten
temat homoseksualizmu Kaczyńskiego, Wałęsa zapraszał do Belwederu "Lecha z
żoną i Jarka z mężem". UOP wszczął też postępowanie przeciwko sekretarce
Jarosława Kaczyńskiego, którą podejrzewać miano o nadużycia finansowe.
Według Kaczyńskiego, prowadzenie śledztwa w sprawie sekretarki umożliwiało
zainstalowanie legalnego podsłuchu w siedzibie PC.
Akta inwigilacji prawicy dowodzą także, że artykuły w prasie dotyczące
Kaczyńskich były inspirowane przez służby. Znaleziono nawet gotowe szkice
artykułów. Grupa Lesiaka miała swoich ludzi w "Kurierze Polskim",
"Rzeczpospolitej", "Życiu Warszawy", "Polityce", "Wprost" i telewizji.
W marcu 1993 r. Jarosław Kaczyński ujawnił tajną instrukcję UOP nr 0015/92
wydaną w październiku 1992 r., przewidującą inwigilację członków partii
politycznych i pozyskanie płatnych informatorów. Ujawnienie tajnej
instrukcji spowodowało wytoczenie Kaczyńskiemu sprawy prokuratorskiej.
Była to jedna z trzech spraw karnych prowadzonych przez prokuraturę wobec
Kaczyńskiego. Podejrzewała go ona także o pomówienie Wachowskiego oraz
nieprawidłowości w Fundacji Prasowej "Solidarności". Wszystkie sprawy
skończyły się na niczym.
Gdy rzecznik Lecha Wałęsy Andrzej Drzycimski oskarżył polityków PC o
ostrzeżenie właścicieli firmy Art B o czekającym ich aresztowaniu,
Kaczyńscy wytoczyli mu proces. Jak wspomina Jarosław Kaczyński, sądy
przetrzymywały sprawę tak długo, aż ulegała przedawnieniu.
Ampułki z gazem jako argument w sporze
Wypadek samochodowy Jarosława Kaczyńskiego nie był jedynym. Podobne
historie przeżyło wielu ówczesnych jego sojuszników. Samochód Jana Parysa
wpadł do rowu po przecięciu przewodów hamulcowych. Przewody hamulcowe
przecięte zostały także w samochodach Adama Glapińskiego, Piotra
Jedlińskiego, szefa oficyny Editions Spotkania, która wydała książkę "Lewy
czerwcowy" i Andrzeja Gelberga, redaktora naczelnego "Tygodnika
Solidarność". W lutym 1993 r. niezidentyfikowany samochód zepchnął z drogi
auto Jacka Kurskiego, współautora "Lewego czerwcowego". Cudem uniknął on
śmierci.
W wielu miastach właściciele sal, w których miała odbywać się promocja
"Lewego czerwcowego" byli zastraszani, pojawiały się telefony o podłożonej
bombie. Do niebezpiecznego wydarzenia doszło w Elblągu. - W drzwiach
umieszczono ampułki z gazem. Gdyby wybuchły, to w tak zatłoczonej sali nie
obyłoby się bez ofiar śmiertelnych - wspomina Jarosław Kaczyński.
Zastraszaniu poddany był także Lech Kaczyński, w latach 1992-1995 prezes
NIK. Gdy obecny prezydent jako szef NIK rozpoczął walkę ze zorganizowaną
przestępczością, mafia podjęła próbę zastraszenia go. Gdy wyjeżdżał z
wywiadu telewizyjnego, został otoczony. - Samochód brata obstawiły wozy
ludzi z mafii pruszkowskiej. Później ustaliliśmy, że byli w nich nie
szeregowi żołnierze, a znaczący gangsterzy - wspomina Jarosław Kaczyński.
Działania zespołu Lesiaka przyniosły częściowy sukces. PC znalazło się na
marginesie sceny politycznej. Brakowało pieniędzy na opłacenie rachunków.
Wtedy nagle znaleźli się dobroczyńcy. - Dwaj faceci z firmy paliwowej
przynieśli walizkę z pieniędzmi. Miliard osiemset milionów ówczesnych
złotych. Chcieli nam je przekazać rzekomo z szacunku dla nas. To była
ewidentna prowokacja - wspomina Jarosław Kaczyński.
Prowokacja z Olgą Lipińską w tle
W 1997 r. Jarosław Kaczyński został wybrany posłem z listy Ruchu Odbudowy
Polski. W czasie rządów Akcji Wyborczej "Solidarność" był posłem
niezależnym.
Ataki rozpoczęły się na nowo po sukcesach Lecha Kaczyńskiego, który pod
koniec rządów Jerzego Buzka był ministrem sprawiedliwości. Dzięki udanemu
sprawowaniu urzędu nowa partia Kaczyńskich zaczęła wkrótce liczyć się w
sondażach. Wtedy rządzona przez Roberta Kwiatkowskiego TVP przygotowała
atakujący Kaczyńskich film. Odgrzewał on zarzuty stawiane PC w czasie
inwigilacji prawicy, w tym związki z aferą FOZZ. Głównym świadkiem
przeciwko Kaczyńskim miał być poszukiwany biznesmen Pineiro.
- Pineiro widziałem w życiu raz i w ogóle bym tego nie pamiętał, gdyby nie
fakt, że był wychowankiem znanych aktorów - wspomina Jarosław Kaczyński.
Lech Kaczyński nie widział Pineiry na oczy w ogóle.
Paszkwil potępiło m.in. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w TVP,
stwierdzając, że "telewizja publiczna miała być rzetelna i bezstronna.
Nigdy jeszcze w ostatnim dziesięcioleciu nie odeszliśmy od tych wartości i
standardów tak daleko".
W nagłośnieniu filmu miał wziąć udział kabaret Olgi Lipińskiej.
"Rzeczpospolitej" udało się zdobyć słowa piosenki z kabaretu, napisane
jeszcze przed emisją filmu: "Hej, jadą z forsą wory\ Hej, a na nich
kaczory\ Hej, jadą po raz drugi\ Hej, znów się forsa zgubi!".
Zwycięskie dla PiS wybory parlamentarne i prezydenckie spowodowały, że
Kaczyńscy znów znaleźli się pod ostrzałem. Lider PiS atakowany jest
mocniej
niż pozostali politycy tej partii. Oliwy do ognia dolał także sam
niezręczną wypowiedzią o tym, że w Polsce nie ma wolnych mediów.
Wśród krytyki pojawiły się obok merytorycznych także zarzuty rodem z
czasów
inwigilacji prawicy. Do prowokacji pomawiających Kaczyńskiego o
homoseksualizm nawiązała niedawna manipulacja Mikołaja Kunicy,
dziennikarza
"Wiadomości". W swym materiale Kunica pytał ministra Wojciecha
Jasińskiego,
czy razem z Jarosławem Kaczyńskim chodzili na piwo. "Owszem" -
odpowiedział
Jasiński. "Koleżanki?" - dopytywał reporter. "To akurat z Jarosławem
Kaczyńskim nie".
Tymczasem w rzeczywistości wypowiedź brzmiała: "To akurat z Jarosławem
Kaczyńskim nie... nie chodziłem na koleżanki. Ja zagustowałem bardzo
wcześnie... moja żona obecna mieszkała w sąsiednim akademiku, tak że ja...
już nie chodziłem na koleżanki, jak byłem na studiach".
|