Kurde, coraz trudniej mi za tym wszystkim nadšżyć i się połapać.

Do niejakiego czasu, na przykład, wiadomo było, że antysemityzm na tym polega, iże taki antysemita u różnych osób żydowskiego pochodzenia odkrywa ich żydowskie pochodzenie i upublicznia, demaskuje, że, powiedzmy, babcia takiego a takiego nazywała się z domu Rosenkranc.
Tzw. homofobia (cóż za kretyńskie słowo!) z kolei polegać miała na tym, że się wytykało temu czy owemu nietypowe upodobania seksualne, które powinny pozostać jego sprawš prywatnš, bo przecież nie one decydujš, co człowiek wart, podobnie jak i nie pochodzenie.

Ale od niejakiego czasu okazuje się, że właœnie odwrotnie: to zawodowi łowcy antysemitów i „homofobów” zajmujš się przypisywaniem rozmaitym sławnym postaciom żydostwa i homoseksualizmu i w głos oskarżajš podręczniki i w ogóle cały tradycyjny dyskurs o antysemityzm i homofobię na tej podstawie, że o czyimœ żydostwie tudzież pedalstwie dotšd nie wspominały!

Przy czym oczywiœcie nie chodzi o odkrycie jakiejœ nieznanej prawdy, bo rewelacje te nie majš absolutne żadnych merytorycznych podstaw ani nawet poważnych przesłanek.
Insynuowanie homoseksualizmu autorce najbardziej znanej obok hymnu narodowego polskiej pieœni patriotycznej albo bohaterskiemu żołnierzowi „Szarych Szeregów”, a wczeœniej działaczowi ONR, służy tylko i wyłšcznie temu, by Polakowi-patriocie jeszcze raz napluć w oczy.

Ciekawa jest dezynwoltura, z jakš potrafiš różni dranie traktować głoszone przez samych siebie zasady.
Dezynwoltura w stylu aktora, dajšcego twarz głupiemu, zakłamujšcego historię filmidłu, które wielokrotnie reklamował on frazesami, że trzeba, prawda, te bolesnš prawdę o polskim antysemityzmie, wreszcie, prawda, pokazać, jak to było naprawdę - a kiedy go w końcu w którymœ tam wywiadzie przyciœnięto, że naprawdę to takie zdarzenia nigdy miejsca nie miały, oznajmił beztrosko: „oj tam, no przecież to tylko taki thriller, rozrywkowa historyjka, to nie żaden poważny historyczny film, o co wam chodzi?”

WeŸmy, skoro już sięgnšłem po temat perwersów, takš fundamentalnš dla ich oceny sprawę.
Cała wieloletnia kampania rehabilitacji homoseksualizmu i obrony praw ludzi tš odmiennoœciš dotkniętych, oparta została na zanegowaniu tradycyjnego przekonania, że homoseksualizm jest formš rozpusty.
Że, znaczy, bierze się z tego, iż się komuœ już tak we łbie i w de przewróciło, i tak już nie wie, gdzie by tu jeszcze wetknšć, że zaczyna się dobierać do własnej płci. Nic podobnego, przekonywali homoseksualiœci przez wiele lat, my tacy po prostu jesteœmy od urodzenia, to nie sprawa wyboru, to geny.
I wszystkich, poczynajšc od Œwiatowej Organizacji Zdrowia, która to przegłosowała, przekonali.

A teraz, jak już przegłosowali, to nagle leci potężne „gejowskie” lobby w narrację dokładnie odwrotnš.
Nagle się okazuje, że orientację seksualnš człowiek sobie wybiera, i w tym cały homolobbing, żeby rodzice nie przeszkadzali dzieciom wybrać tej, którš wpływowi pederaœci sš zainteresowani.
Bo „pedałowanie” (to akurat ulubione okreœlenie p. Jacykowa, jak ktoœ uważa, że „homofobiczne”, proszę z pretensjami do niego) to wybór stylu życia, zresztš nawet płeć jest kwestiš wyboru, i trzeba ustawowo obniżyć prawo tegoż wyboru dokonywania.

A więc jednak?

No, jeœli tak, to tak - jak mawiał Wielki Szu.
Jeœli to jednak wybór, a nie geny, to wybór, w przeciwieństwie do wrodzonej odmiennoœci, podlega ocenie.
Moje œwięte homofobiczne prawo uważać wasz wybór za zły, i nawet się nim brzydzić.
I przede wszystkim dopilnować, żeby z moim dzieckiem nie miał kontaktu żaden perwers, na przykład jako nauczyciel, który by mógł je „nakłaniać” do podjęcia w tej kwestii wyboru przeze mnie nie akceptowanego.

Nic nie jest w dzisiejszych czasach pewne.
Nawet to, że - jak pokazały kampanie œwiętego oburzenia po słowach Wałęsy czy Szczepkowskiej - w dyskursie publicznym wybaczona zostanie każda podłoœć i głupota, ale nie cokolwiek, co godzi w perwersów.
Tak się składa, że scenarzystš filmu, który o Wałęsie robi, robi i cišgle nie może zrobić Wajda (teraz pewnie znowu się premiera opóŸni, bo trzeba trzasnšć kolejne dokrętki w temacie „gejów”) jest Janusz Głowacki.
Człowiek politycznie arcypoprawny, gotów na jedno zmarszczenie brwi Michnika zjeœć własne pantofle.
A tenże Głowacki wyprodukował nie tak dawno temu bestsellerowš powieœć „Good Night Dżerzi”, w której pisze jasno jak w pysk, iż swe powodzenie w USA zawdzięcza tylko temu, iż nieœwiadomie ubrał się do zdjęcia po pedalsku i możny literacki agent, ujrzawszy je przypadkiem, wzišł go za „kuzyna”.
Mniejsza, czy to prawdziwe wspomnienie, czy jeno literacka fikcja, chodzi o tę jednoznacznš sugestię, że o sukcesie w amerykańskim teatrze decydujš układy, jak to mówiš nasze aktorki, „przez lupę”.
Czy Michnik bšdŸ któryœ z jego awatarów zmarszczył wtedy na Głowackiego brwi?
Bynajmniej.
Więc jeœli powiada Szczepkowska, że w Polsce jest z tym dokładnie tak samo, jak na Broadwayu, to salony powinny się cieszyć, że wreszcie nadšżamy, a samš Szczepkowskš chwalić.
A tu „Wyborcza” odmówiła druku i jeszcze rozpętano przeciwko aktorce nagonkę.

Gdzie w tym wszystkim logika?
Przeczytałem w fachowej, medycznej gazecie, że w USA, skoro o tym kraju i o perwersjach już mi się zgadało, głównš przyczynš nadumieralnoœci mężczyzn - od dłuższego już czasu wyprzedzajšc raka płuc - jest pewien rodzaj nowotworu jamy ustnej.
Ten nowotwór wywoływany jest przez wirusa, który u znacznej częœci kobiet żyje na narzšdach rodnych, nie powodujšc żadnych objawów.
Nie dłużšc, gwałtowny wzrost zachorowań na ten zabójczy nowotwór jest oczywistym skutkiem upowszechnienia się zwyczaju uprawiania seksu oralnego.

No i co?
Z każdej strony łupiš człowieka w łeb ostrzeżenia przed paleniem, z każdej dowiaduje się, jak niegodziwe sš koncerny tytoniowe, które nie doœć, że wpychajš ludziom œmiercionoœny towar, to jeszcze sponsorujš Partię Republikańskš - a słyszał kto bodaj jednš przestrogę, że aktywnoœć zwana po staropolsku minetš, zwłaszcza z przypadkowymi partnerkami, niesie za sobš proporcjonalnie większe œmierci na raka niż dymek?
Kto widział bodaj słówko potępienia dla przemysłu pornograficznego za upowszechnianie tak niebezpiecznych nawyków?

Może za wiele się domagam, skoro nawet uważany za poważne pismo „The Economist” podaje - w tonie ciekawostki - że, głupia sprawa, akurat od czasu, jak zaczęła się na Zachodzie histeria ograniczania emisji CO2 jako rzekomej przyczyny „globalnego ocieplenia”, emisja ta wzrosła wielokrotnie, a proces „ocieplania” wręcz przeciwnie, zatrzymał się kompletnie, i nie przeszkadza mu to jednoczeœnie wspierać unijnš „politykę klimatycznš” ze wszystkimi jej idiotyzmami?

Albo porównajmy takie dwie sprawy - sprzeciw wobec rozwijania technik rozrodu in vitro i wobec genetycznego modyfikowania żywnoœci.
W obu wypadkach idzie wszak dokładnie o to samo.
O obawę przed otwarciem puszki Pandory.
Nie wiemy, jakie będš dalekosiężne skutki takiej drogi na skróty, nie wiemy, czy nie okażš się one katastrofalne, i to powinno przeważyć nad argumentacjš, że chodzi wszak o leczenie czy o nakarmienie głodnych.

Tymczasem postępowcy jednoczeœnie uważajš za swojš œwiętš misję walkę z GMO i wspieranie in vitro.
Ba, oddane im media uparcie usiłujš tak wykręcić kota ogonem, że niby jakoby sprzeciw wobec in vitro to nietolerancja, forma rasizmu, że wynika on z pogardy dla poczętych tš metodš i zagrożonych bruzdš dotykowš dzieci.
Doskonale można by i walkę przeciw GMO przedstawić jako formę nietolerancji dla „jedzšcych inaczej”.
A nawet klasowej nienawiœci i pogardy, zważywszy, że zdrowš żywnoœciš napycha się tylko tych parę procent najlepiej sytuowanych, gdy na wtranżalanie genetycznie modyfikowanej soi, uniwersalnego zapychacza współczesnego przemysłu spożywczego, skazana jest biedota kupujšca jš w formie wędlin, serów czy innych wiktuałów w dyskontach.

Trudno się połapać.
Sš dwie możliwoœci – albo staroœć kładzie się już cieniem na moich mózgowych szlejach i stšd nie nadšżam, albo cywilizacja mediów elektronicznych wychowała cała masę nowoczesnej ciemnoty - funkcjonalnych analfabetów, kompletnie wyzutych z daru i umiejętnoœci rozumowania.
Nie potrafišcych dostrzegać zwišzku przyczyny i skutku, podobieństw i różnic, organicznie wypranych z logiki, kontemplujšcych jedynie bezmyœlnie migajšce obrazki.
I na dodatek przekonanych, że sš strasznie mšdrzy, bo potrafiš powtórzyć to, co im podrzuca do powtarzania telewizja.

Nie chcę przesšdzać, ale, powiem szczerze - stary się nie czuję.
Rafał A. Ziemkiewicz
Ÿródło http://dorzeczy.pl/felieton-rozpasany-seksualnie/

mkarwan pisze na pl.soc.polityka w dniu sobota, 6 kwietnia 2013 18:07:

Kurde, coraz trudniej mi za tym wszystkim nadążyć i się połapać.

Nie chcę przesądzać, ale, powiem szczerze - stary się nie czuję.
Rafał A. Ziemkiewicz
źródło http://dorzeczy.pl/felieton-rozpasany-seksualnie/

Powinno być zamienione miejscami, ale co tam. :)