Data: 2011-06-20 23:27:59 | |
Autor: Inc | |
Eurokompromitacja bandy ryżego oszusta | |
– Chcemy zdecydowanie sprawniej kontynuować zaplanowane inwestycje i bardzo ambitnie będziemy stawiać kolejne cele infrastrukturalne – mówił w exposé premier Donald Tusk. Cele rzeczywiście postawiono. Gorzej z ich realizacją. Duża część zaplanowanych przez rząd inwestycji nie ma szans na sfinalizowanie przed Euro 2012. Autostrady donikąd Cztery lata temu przekonywano, że do Euro w Polsce powstanie ponad 3 tys. km nowych dróg: 900 km autostrad i ponad 2100 km dróg ekspresowych. Sieć szybkich tras miała przede wszystkim połączyć miasta, w których będą rozgrywane mecze. Latem 2009 roku minister infrastruktury Cezary Grabarczyk zapowiadał już jednak: „Oceniam, że zbudujemy 2 tys. km dróg”. Pytany wówczas o kluczowy odcinek autostrady Warszawa – Łódź odpowiedział: „Nie będzie niespodzianek. Zdążymy z nim na Euro”. Dziś wiadomo, że prawdopodobnie się pomylił. Chińska firma Covec, która budowała dwa fragmenty drogi, nie płaciła podwykonawcom. Po rozmowach z Chińczykami Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) wypowiedziała umowę i będzie się domagać 740 mln zł odszkodowania. Ale to tylko jedna z wielu niespodzianek, jakie spotkały rząd i resort infrastruktury. W 2009 roku zerwano umowę z firmą Alpine Bau na budowę liczącego 18,3 km odcinka trasy A1 ze Świerklan do Gorzyczek. Miesiąc później okazało się, że firma Autostrada Południe nie zdobyła pieniędzy na sfinansowanie budowy fragmentu trasy (180 km) A1 ze Strykowa do Pyrzowic i straciła rządową koncesję. W rządowych założeniach dotyczących budowy dróg na lata 2011–2015 zapisano już, że do Euro nie powstanie m.in. autostrada A1 z Tuszyna do Pyrzowic, a także autostrada A2 z Warszawy do wschodniej granicy. Potem z budowy 20-kilometrowego odcinka autostrady A4 (ze wschodu na zachód Polski) zrezygnowało polsko-macedońskie konsorcjum NDI i SB Granit. W połowie maja wybuchła sprawa chińskiego Covecu. A to prawdopodobnie nie koniec. W ubiegłym tygodniu media donosiły o problemach na budowie trasy A1. Na odcinku Czerniewice – Brzezie roboty stoją od ponad trzech miesięcy. Trwa bowiem konflikt polsko-irlandzkiego konsorcjum SRB Civil Engineering z GDDKiA. GDDKiA nie zgadza się na technologię, którą chcieli wykorzystać Irlandczycy, twierdząc, że nie spełnia wymogów technicznych. Tymczasem, jak pisze „Rzeczpospolita”, na innych odcinkach tej trasy GDDKiA taką technologię zaaprobowała. Według opublikowanego niedawno raportu NIK, która na przełomie 2010 i 2011 roku przeprowadziła kontrolę prac związanych z Euro 2012, nie uda się przed mistrzostwami oddać do użytku 14 odcinków dróg o łącznej długości 403,9 km, m.in. siedmiu odcinków autostrad, określonych jako kluczowe i siedmiu odcinków dróg ekspresowych uznanych za ważne. Nie zostaną także oddane trzy odcinki na autostradzie A18 oraz sześć odcinków na drodze ekspresowej S5. W związku z tym pojawiło się nowe rozwiązanie, które charakteryzuje termin „przejezdność trasy” . To stan, w którym droga nie jest skończona, ale podczas Euro można będzie po niej jeździć. Drogowcy przerwą prace na niej na czas turnieju, a po jego zakończeniu dokończą budowę. To jednak kontrowersyjny pomysł. – Kompletnie tego nie rozumiem. Jak można oddawać trasę, na której nie ma przejść dla pieszych, świateł na skrzyżowaniach lub węzłach, czy specjalnych barier energochłonnych? – dziwi się Andrzej Adamczyk, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury. Mamy prawo do szybkich pociągów? NIK oceniła również, że z uwagi na brak możliwości ukończenia budowy dróg ekspresowych S8 i S5, kluczowych dla połączeń między Warszawą i Wrocławiem oraz Gdańskiem i Poznaniem, konieczne może być wdrożenie przygotowanego przez PKP PLK S.A. programu rewitalizacji połączeń kolejowych między tymi miastami. Premier mówił o niej już cztery lata temu: „Modernizacji, i to jest także priorytet mojego rządu, modernizacji wymaga infrastruktura polskich kolei. Pasażerowie mają prawo do czystych dworców, punktualnych szybkich pociągów, a kolejowy transport towarowy musi mieć warunki do konkurowania z innymi formami przewozu”. W obecnej sytuacji kolej może być nie tylko alternatywą, ale jedyną możliwością przemieszczania się podczas turnieju po kraju. Ale PKP ma problem z realizacją tego planu. PKP Polskie Linie Kolejowe, odpowiedzialne za budowę i utrzymanie torów, planowały modernizację 652 km tras. W 2012 roku pociągi z Warszawy do Gdańska miały jechać 3,5 godziny, do Poznania 2 godz. 20 minut. Podróż z Gdańska do Poznania miała trwać 3 godz. 20 minut, a z Poznania do Wrocławia – 2 godziny. Dziś Zbigniew Szafrański, prezes PKP PLK przyznaje, że ustalając plany modernizacji przeszacowano możliwości i do Euro nie uda się zmodernizować w całości żadnego z długich odcinków tras. Obecnie plan przewiduje, że podróż z Gdyni do Warszawy wyniesie ok. 4 godzin. Większość tras w 2012 roku będzie jednak ciągle w budowie. Na czas turnieju mają zostać przerwane. Prawdopodobnie również komfort jazdy pociągami nie będzie najwyższy. Podczas Euro miały już jeździć po polskich torach szybkie pociągi Pendolino. Kłopoty z finansowaniem sprawiły, że umowę na zakup taboru podpisano dopiero w maju tego roku i pierwsze Pendolino pojawią się w Polsce pod koniec 2013 roku. Resort infrastruktury wycofał się także z pomysłu, by wagony pożyczyć od przewoźników z Niemiec, Czech i Słowacji, o czym donosiły media na początku tego roku. NIK stwierdziła, że zaawansowanie remontów dworców Warszawa Centralna, Warszawa Wschodnia oraz stacji we Wrocławiu, Krakowie, Gdyni i Katowicach daje duże szanse na zakończenie ich w terminie. Jednak w stosunku do tego, co planowano cztery lata temu, remonty niektórych dworców (np. Warszawy Centralnej) to tak naprawdę tylko ich odświeżenie. Mała jest natomiast według NIK szansa na ukończenie modernizacji dworców w Poznaniu oraz Warszawa Zachodnia, na którym – jak podkreśliła Izba - nie rozpoczęto nawet prac rozbiórkowych. Czekamy na stadiony Na szczęście prawdopodobnie z lotniskami nie będziemy mieć większych problemów. Powstaną też stadiony, na których odbywać się będą mecze. Nie obędzie się jednak bez opóźnień. Wszystkie miały być gotowe do końca czerwca, a dziś nie ma ani jednego, do którego nie można byłoby się przyczepić. Stadion w Poznaniu już działa. Problem jest murawą. Była wymieniana w ciągu półtora roku już pięć razy, za każdym razem koszt wynosił co najmniej 300 tys. zł, a trawa i tak nie rośnie. Eksperci twierdzą, że winna jest gleba, która ma nieprawidłowe właściwości chemiczne. Prawdopodobnie wymienione więc będzie całe podłoże, a to może kosztować nawet półtora miliona euro. Stadion Narodowy, na którym do dziś miały odbyć się już dwie imprezy, nie jest jeszcze gotowy. Premier obiecuje, że obiekt będzie gotowy 30 listopada. Czyli już po wyborach. Jak dowiedziała się „Rz” plan jest jednak inny. Listopadową datę przyjęto dla bezpieczeństwa, żeby nie było poślizgu i wstydu. Ale rząd chce zakończyć budowę wcześniej, aby jeszcze przed wyborami móc się pochwalić gotową areną. Nawet jeśli uda się ogłosić wykonanie planu przed terminem, czasu na sprawdzenie areny przed mistrzostwami będzie niewiele. A jak przekonują doniesienia francuskiej prasy po niedawnym meczu Polska–Francja na stadionie Legii Warszawa (pisano, że nie wszystkim kibicom, którzy kupili bilety, udało się wejść na stadion, przy wejściach były ogromne zatory), sprawdzenie stadionu przed tak ważną imprezą jest konieczne. Nie wiadomo także, czy uda się uporządkować teren wokół stadionu. A nie jest dobrze. Dziennikarz niemieckiego dziennika „Berliner Zeitung” tak go pisał : „W okolicy pełno jest ciemnych zaułków. Co chwilę w asfalcie można zauważyć metrowy krater. Wygląda to bardziej jak tło do horroru niż miejsce, gdzie odbędzie się festiwal radosnego futbolu". Gdański stadion ma być chlubą i duma premiera. Niestety, i na bursztynie są rysy. Arena miała być gotowa do końca grudnia 2010 roku, potem w kwietniu 2011, ostatnio 2 czerwca. Żadnego terminu nie udało się dotrzymać. Teraz stadion ma być gotowy do końca czerwca. Podobne opóźnienia wystąpiły we Wrocławiu. Stadion, który miał być oddany do końca 2010 roku, ukończony zostanie najprawdopodobniej pod koniec lipca lub w sierpniu. Kto jest winien? Opinia publiczna najczęściej jest informowana, że opóźnienia wynikają z błędów wykonawców lub podwykonawców. Ale jest ich zbyt dużo, aby mówić jedynie o wpadkach poszczególnych firm. Eurodeputowany PSL Jarosław Kalinowski przyznał niedawno, że odpowiedzialność za stan inwestycji spada na rząd. Według doradcy prezydenta Henryka Wujca, sytuacja pokazała, że nie radzimy sobie z dużymi inwestycjami. Andrzej Adamczyk z kolei mówi: – To niedopuszczalne, aby sejmowa komisja sportu przyjmowała raport ministerstwa sportu, w którym podane terminy realizacji dróg ekspresowych i autostrad, już w momencie przyjmowania tego dokumentu są nierealne. I przypomina, że PiS już w 2009 roku złożyło wniosek o wotum nieufności dla ministra Cezarego Grabarczyka. – Każdy dzień, w którym minister Cezary Grabarczyk wraz ze swoim zespołem stara się naprawić wcześniejsze błędy, jest dniem straconym. Ciężar odpowiedzialności za ten cywilizacyjny skok go przytłacza. Barbara Michałowska Andrzej Adamczyk, poseł PiS, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury: Wszystko, co rząd zrobił do tej pory w sprawie przygotowania do Euro 2012 to eurokompromitacja. Teraz ministrowie panicznie szukają podstaw do tego, by wymigać się od odpowiedzialności, przykryć ignorancję. To, że na Euro nie przejedziemy m.in. drogą A2, A4 koło Brzeska, A1 ze Śląska na południe, to pochodna złych decyzji z lat poprzednich. W stosunku do tego, co zapowiadano na początku rządów obecnej ekipy, w 2009 roku zmodyfikowano plany dotyczące dróg o 50 proc. Ile z nich uda się dokończyć na Euro? Tego nie wie nawet premier Donald Tusk. Dla mnie ważne jest, aby powstały trasy, którymi będziemy mogli przejechać, ciąg autostrad. Jeśli do zakończenia budowy autostrady brakuje trzech odcinków o łącznej długości, powiedzmy 70 km, to ona nie jest ukończona. Rząd może mówić, że zbudował tyle a tyle kilometrów autostrad, ale co z tego, skoro jest nieprzejezdna. Tak jest np. z A1. Rząd wciąż obiecuje, że prace na A2 zostaną wznowione już w sierpniu. To absurd. Przecież jest ustawa o zamówieniach publicznych, musi być przetarg. To potrwa. A w przyszłym roku będzie już po wyborach i komu będzie zależało na dokończeniu dróg? Obyśmy tylko za kilka nie było w Polsce tak, jak za Gierka, kiedy latami straszyły nas nieskończone wiadukty i fragmenty dróg. |
|