Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?

Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?

Data: 2010-01-23 08:28:08
Autor: Artur Borubar
Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?
Ksiądz wychodzi do ludzi i przemawia hermetyczną nowomową. Używa się wielkich słów, a pospolitość skrzeczy. Rozmowa z ks. Robert Nęckiem, rzecznikiem kardynała Stanisława Dziwisza*
Małgorzata Skowrońska: Ksiądz chodzi czy kroczy?

Ks. Robert Nęcek: Do pewnego czasu kroczyłem. Teraz wolę chodzić. Tak jak wolę kochać, a nie miłować albo robić, a nie czynić i nie rychło, ale szybko. To wszystko przez dziennikarzy...

A co my mamy z tym wspólnego?

- Język mediów jest przekazem powszechnie zrozumiałym. Media mają wpływ na to, o czym ludzie myślą, a nawet mówią i jak działają. Nie chodzi o to, żeby mówić do ludzi językiem tabloidów, choć ich popularność bierze się m.in. z prostoty przekazu i języka obrazkowego. To bardziej komiksy niż gazety z prawdziwego zdarzenia.

Warto, aby język kaznodziejski był medialny nie w sensie obrazkowym, ale obrazowym. Proszę zauważyć, że język Ewangelii - choć w wydaniu Janowym jest językiem pojęć - to jednak w zdecydowanej większości język obrazu, przenośni i porównań.

Ale język Kościoła jest anachroniczny. Księża lubią miłować, kroczyć, czynić i to rychło.

- W naszym księżowskim żargonie to się nazywa "łamanie słowem". Wychodzi się do ludzi i zaczyna się przemawiać hermetyczną nowomową. Używa się wielkich słów, a pospolitość skrzeczy. Dzisiaj tak piękne słowa jak miłość, miłosierdzie, służba, pokora, solidarność uległy dewaluacji i przeżywają poważny kryzys. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa bardzo oszczędnie posługiwano się wielkimi słowami. Kard. Ratzinger, dzisiaj znany jako Benedykt XVI, w książce "Służyć prawdzie" napisał, że używanie wielkich słów, które nie mają pokrycia w codziennej postawie mówiącego, staje się bezowocne. Słowa podlegają inflacji.

Nie same słowa, ale przede wszystkim nasza wrażliwość na ludzkie problemy rodzi zaufanie. Media nie używają wielkich słów, a posłuch mają ogromny. Przywoływany już papież wręcz nakazuje wsłuchiwać się w język mediów. Podkreślę jeszcze raz: nie chodzi o prymitywizm medialny w stylu talk-show, ale obrazowy przekaz poważnych dziennikarzy, których nie brakuje. Mnie dziennikarze wyleczyli z hermetycznej nowomowy.

I nie zdarza się już księdzu rychło czynić...

- Bardzo się pilnuję, ale zdarza mi się popłynąć.

Bardzo proszę popłynąć. Sprawdzimy, czy ksiądz potrafi jeszcze posługiwać się nowomową. Proszę powiedzieć po księżowsku zdanie: "Bóg kocha człowieka".

- Może tak: "Człowiek jest jedyną istotą, którą Bóg umiłował od samego początku i złożył w jego serce swoje serce".

Dobre. Gdzie można się nauczyć tak mówić? W seminarium?

- W niektórych pewnie tak. W wielu przypadkach nowomowa to maska, za którą mówiący się chowa. W ten sposób tuszuje swoją nieśmiałość albo podnosi sobie poczucie własnej wartości. Nie jest łatwo stanąć przed ludźmi podczas niedzielnej mszy i zacząć do nich mówić. To trudne zadanie, które wymaga wielorakich umiejętności i zdolności oratorskich, a także dobrej dykcji. Tutaj mistrzem był ks. Karol Wojtyła, który fantastycznie posługiwał się językiem i wiedział, jak mówić, by skupić uwagę.

W krakowskim seminarium homiletyki uczył mnie ks. prof. Edward Staniek. Po skończeniu kursu powiedział, żebyśmy wzięli te nasze napakowane wiedzą teologiczną kuferki i wynieśli na Rynek Główny. Kazał nam wyrzucić ich zawartość i wyuczone pojęcia ułożyć na nowo tak, żeby ludzie zrozumieli. Od niego dowiedziałem się, że na kazaniu nie ubija się jaj, czyli się nie improwizuje, ale podaje gotową jajecznicę. Nie każdy rodzi się z darem mówienia, ale każdy, kto decyduje się być księdzem, musi nauczyć się posługiwać językiem w taki sposób, żeby nie stwarzać niepotrzebnej bariery między sobą a słuchaczami.

Zgadzam się, ale gdy słyszę "Światło Ducha Świętego odbija się w nas światłem wiecznym, którego owocami duchowymi nakarmi nas Bóg" - to cytat z kazania - to zastanawiam się, czy to wciąż jest język polski.

- Wyzwaniem dla nas, księży, jest obowiązek poznawania i posługiwania się językiem powszechnie zrozumiałym. Warto więcej czytać. O czytaniu gazet już mówiłem. Węgierski biskup Tihamer Toth miał następującą zasadę kaznodziejską - w prawej ręce Biblia, a w lewej gazeta. W ten sposób nauczanie Ewangelii tłumaczył w kontekście codziennych ludzkich problemów.

Ja wychowałem się na "Gościu Niedzielnym" i "Tygodniku Powszechnym". Mój tata zawsze te dwa tytuły przynosił do domu. Po ich lekturze zaczynała się dyskusja. Jest jeszcze literatura. Klasyka i proza współczesna. Lektury pomagają pracować nad językiem obrazowym, który jest bardziej zrozumiały niż filozoficzne i teologiczne wywody.

Warto osiągnąć taki stopień swobody językowej, który pozwoli na luzie operować słowem. Do tego potrzebna jest wiedza, bo jak się tylko pływa po temacie, to niewiele z kazania wynika. I jeszcze odrobina poczucia humoru oraz dystansu do siebie. Bardzo dobrym przykładem duchownego, który świetnie posługuje się językiem, jest abp Józef Życiński. Na KUL-u powstawały nawet magisterki zajmujące się specyfiką jego medialnego przekazu.

Arcybiskup mówił na przykład o uprawianiu happeningów w kontekście zdejmowania krzyży. To przykład języka medialnego - najpierw zaintrygować, a później wyjaśnić. Metropolita lubelski potrafi też dostosować język do odbiorcy. Słyszałem jego kazanie do fizyków i matematyków, w którym żartował z hermetyzmu językowego. Żartował tak: unikajmy matematycznej definicji miłości jako limes uczucia dzielonego przez rozsądek, przy czym rozsądek dąży do zera. Od niego pochodzi też żart, który mówi, aby duch górował nad literą prawa. W przeciwnym bowiem razie modlitwa "Ojcze nasz" będzie modlitwą jedynie dla wegetarian, gdyż jest w niej prośba o chleb, ale nie ma prośby o mięso...

Z tym poczuciem humoru wśród księży nie jest łatwo. O ile potrafią żartować w sytuacjach prywatnych, o tyle na ambonie stają się surowymi nauczycielami. Straszą, grożą, utyskują nad moralnym upadkiem świata.

- Straszenie jest prostsze. To, co negatywne, łatwiej opisać niż to, co pozytywne. Istnieje tendencja do spłaszczania problemów społecznych i przedstawiania ich w czarno-białych kolorach. Warto mieć świadomość wielości kolorystycznej, o czym mówi już Stary Testament

Jan Paweł II w "Evangelium Vitae" pisze o tym, że zobowiązani jesteśmy dawać wykładnię etyczną, ale rozwiązania polityczne i społeczne wymagają kompromisu. Chodzi o to, że na płaszczyźnie etycznej obowiązuje bezkompromisowość, ale na płaszczyźnie społecznej - jak mówił Benedykt XVI - kompromisowość jest prawdziwą moralnością. Bo może nie być większości i wtedy trzeba działać krok po kroku, a nie zamykać się w skrajnych enklawach.

W kościele słyszę, że in vitro to moralne zło. Duchowni wychodzą z założenia, że sztuczne zapłodnienie to grzech, a każdy, kto ma wątpliwości albo chce dyskutować nie jest katolikiem. Katolik ma słuchać.

- Zapominamy, że nie wystarczy powiedzieć, że coś jest złe. Ks. Józef Tischner mówił tak w kontekście aborcji. Trzeba jeszcze powiedzieć: przyjdź, pomożemy ci! Poprawa ludzi dokonuje się od poprawiania samego siebie. Gdy zaczynamy pracować nad sobą, zauważamy, że pewne sprawy łatwiej jest wyśpiewać, niż wykonać. A wtedy człowiek studzi skrajne oceny.

Jeden kaznodzieja powie w systemie nakazowo-rozdzielczym, że trzeba szanować rodziców. Inny opowie o Korolianie i jego matce Wenturii. Korolian był rzymskim oficerem, dowódcą wojskowym, który mimo młodego wieku robił błyskawiczną karierę. Nie spodobało się to wpływowym senatorom i wygnali go z Rzymu. Młodzian przystał do obozu wrogów Rzymu, taboru Wolsków, którzy natychmiast rozpoznali jego talenty przywódcze i powierzyli mu funkcję wodza po to, aby wykorzystując jego talent i gniew, zdobyć Rzym.

Gdy wojska zbliżały się do miasta, rzymscy senatorowie wysłali poselstwo, by dogadać się z nim. Nic nie wskórali. Wysłali kufer pełen złota, ale jeszcze bardziej go obrazili. W końcu wysłali jego matkę. Korolian wziął ją za rękę i powiedział: "Matko, ocaliłaś Rzym, ale straciłaś syna". Uczynił odwrót wojsk, bo jako osoba tak bardzo kochał matkę. Został zamordowany przez zawiedzionych w nadziejach Wolsków .Co pani notuje?

"Młodzian uczynił odwrót wojsk, bo jako osoba kochał matkę..."

- Przyłapała mnie pani. A miałem się pilnować. Cóż, każda grupa zawodowa tworzy swój język.

* Ks. Robert Nęcek - jest doktorem teologii, wykładowcą nauki społecznej Kościoła oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, a także rzecznikiem kardynała Stanisława Dziwisza


http://wyborcza.pl/1,75515,7472576,Czy_ksiadz_chodzi__czy_kroczy_.html?as=1&ias=2&startsz=x


Przemek

Po południu pójdę nawiedzic grób moich rodziców.....

--
 Z dokumentu wynika, że w CBA nie było jasnych
kryteriów, według których przyznawano nagrody i premie. Premiowymi
rekordzistami byli dwaj zastępcy Mariusza Kamińskiego, w ciągu trzech lat
jeden z nich dostał 63 100 zł premii, a drugi 64 100 zł.

Data: 2010-01-23 09:00:34
Autor: Wlodzimierz Zabotynski
Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?

"Artur Borubar" <brońmy RP przed pisem@op.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:hje8ec$u07$1news.onet.pl...

Przemek

Po południu pójdę nawiedzic grób moich rodziców.....


  Jesli kiedykolwiek miales jakichkolwiek.

  AR

Data: 2010-01-23 12:40:07
Autor: Artur Borubar
Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?

Uzytkownik "Wlodzimierz Zabotynski" <a_rem@poczta.onet.pl> napisal w wiadomosci news:1c9$4b5aacf8$54702a04$15502news.chello.at...

"Artur Borubar" <brońmy RP przed pisem@op.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:hje8ec$u07$1news.onet.pl...

Przemek

Po południu pójdę nawiedzic grób moich rodziców.....


 Jesli kiedykolwiek miales jakichkolwiek.

ty sieroto tez miales,tylko jak cie zobaczyli, to sie pozbyli potworka.

Przemek
--
 Z dokumentu wynika, ze w CBA nie bylo jasnych
kryteriów, wedlug których przyznawano nagrody i premie. Premiowymi
rekordzistami byli dwaj zastepcy Mariusza Kaminskiego, w ciagu trzech lat
jeden z nich dostal 63 100 zl premii, a drugi 64 100 zl

Data: 2010-01-23 11:48:09
Autor: #heÂŽsk#
Czy ksiÂądz chodzi, czy kroczy?
On Sat, 23 Jan 2010 08:28:08 +0100, "Artur Borubar" <brońmy RP przed
pisem@op.pl> wrote:

KsiÂądz wychodzi do ludzi i przemawia hermetycznÂą nowomowÂą. U?ywa si? wielkich s?Ăłw, a pospolitoÂś? skrzeczy. Rozmowa z ks. Robert N?ckiem, rzecznikiem kardyna?a Stanis?awa Dziwisza*
Ma?gorzata Skowro?ska: KsiÂądz chodzi czy kroczy?

 [litosciwie wyciete]

 interesuja cie krocza klechow ? no, no...


--

 HeSk

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Czy ksiądz chodzi, czy kroczy?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona