Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Co mówił Remigiusz Muś w smoleńskim ś ledztwie

Co mówił Remigiusz Muś w smoleńskim ś ledztwie

Data: 2012-11-28 18:14:58
Autor: u2
Co mówił Remigiusz Muś w smoleńskim ś ledztwie
.... obszerne fragmenty zeznań. Opis miejsca katastrofy godzinę po
zdarzeniu :

http://wpolityce.pl/wydarzenia/39465-ujawniamy-co-mowil-remigiusz-mus-w-smolenskim-sledztwie-obszerne-fragmenty-zeznan-opis-miejsca-katastrofy-godzine-po-zdarzeniu

23 czerwca 2010 r. śp. Remigiusz Muś ponownie zeznawał w smoleńskim
śledztwie. Pierwszy raz został przesłuchany już 10 kwietnia. W czerwcu
podtrzymał wcześniejsze zeznania i dodał kilka faktów w odpowiedzi na
pytania ppłk. Karola Kopczyka, najważniejszego prokuratora w śledztwie
smoleńskim, pierwszego referenta w tej sprawie.

Publikujemy obszerne fragmenty tego przesłuchania (treść oryginalna,
poprawione jedynie błędy ortograficzne). To być może jedno z
najważniejszych zeznań, świadectwo osoby będącej na lotnisku w czasie
katastrofy, relacja jedynego Polaka, który słyszał, jak 10 kwietnia
wyglądała korespondencja smoleńskiej wieży z załogą TU-154M.

Zdecydowaliśmy się opublikować te zeznania w obliczu nagłej i zagadkowej
śmierci chorążego.

Cześć jego pamięci!

    Jeżeli chodzi o wskazania radiolatarni dalszej znajdującej się przed
lotniskiem w Smoleńsku, to nie miałem żadnych zastrzeżeń co do ich
wiarygodności. Wskazania tego urządzenia były prawidłowe. Po przelocie
nad dalsza radiolatarnią, por. Wosztyl powinien kontynuować lot na
bliższa radiolatarnię. Przełączył się na bliższa radiolatarnię i po
przełączeniu por. Wosztyl stwierdził, że nie podobają mu się wskazani
bliższej radiolatarni. Ja wtedy spojrzałem na wskaźnik NPP (będący ba
wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU. Stwierdziłem, że
wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają
na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z
bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. Wosztyl przełączył się na
wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej
wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe.

    Ponadto opieraliśmy się na wskazaniach GPS. Chciałbym w tym miejscu
zeznać, że wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej
radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS,
to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa. Jeżeli chodzi
o GPS do niego wprowadziliśmy dane z tzw. karty podejścia. (…) Określają
one topografię lotniska i sposób podejścia i sposób podejścia do
lądownia na tym lotnisku, tzn. Siewiernyj w Smoleńsku. Na karcie (…) w
lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod
nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na
pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane –
współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te
dane byłyby prawidłowe, to GPS  wskazywałby odchylenia w lewą stronę od
osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10.04.2010r.  W trakcie lotu
wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i
IKU nakazywał nam korygować w prawo. Ostatecznie na wysokości bliższej
radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z
prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. Wosztyl skorygował wtedy lot.
Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy. Podczas lądowania
widoczność wynosiła 1500 metrów. Na zadane pytanie zeznaję: podczas
podchodzenia do lądowania ja nie widziałem żadnego innego oświetlenia
oprócz APM. Na zadane pytanie: podczas podchodzenia do lądowania ja nie
przypominam sobie aby ze strony kontrolera z lotniska padały
jakiekolwiek informacje, takiego typu jak jaką mamy odległość od pasa,
na jakiej jesteśmy wysokości, czy jesteśmy na kursie. Kontroler wydał
nam tylko zgodę na zajście do lądowania i po naszym potwierdzeniu, że
jesteśmy na prostej, wydał zgodę na lądowanie. W trakcie ostatniej fazy
lotu nie podawał żadnych komend. Ja nie słyszałem komendy ze strony
kontrolera, aby nakazał nam odejście na drugi krąg. Po wylądowaniu
kontroler pochwalił nas : „maładiec, abarot 180 rulitie na stajaniu”.

    Następnie ustawiliśmy się na drodze kołowania równoległej do pasa
300 metrów od jej końca, blokując ją w ten sposób. Na zadane pytanie
zeznaję: słyszałem komendy podawane przez kontrolera IŁ, który lądował
po nas. Przypuszczam, iż IŁ lądował korzystając z RSBN. Urządzenie to
emituje fale radiowe, które pozwalają załodze samolotu ustalić kierunek
i odległość od pasa. JAK-40 i TU-154M w takie urządzenie, tzn. odbiornik
nie jest wyposażony. Urządzenie to jest dokładniejsze i przydatniejsze
przy lądowaniu niż wskazania bliższej i dalszej radiolatarni.

    W trakcie podejścia IŁ, korespondencja pomiędzy nim a wieżą była
prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu, to załoga IŁ-a podawała
kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa. Kontroler
mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do
odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów.

Dalej chorąży zeznał, iż na ok. 12 minut przed katastrofą słyszał
korespondencję wieży z załogą TU-154M. Znów padają słowa o 50 metrach,
do jakich nakazali zniżyć się załodze kontrolerzy:

    W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga
odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na
podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i
odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że
mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż
50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a.

Ważna dla ustalenia, co działo się na miejscu katastrofy, gdy tylko
Rosjanie mieli do niego dostęp, jest następna część relacji por. Musia:

    Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej
zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby
ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami
samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części
ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie
interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15
minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk,
utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było
tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to
stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali
się ludzie.

A zatem to kolejny dowód na to, że Rosjanie nie postąpili właściwie z
wrakiem TU-154M. Zamiast dokumentować nietknięte miejsce katastrofy,
natychmiast zaczęto niszczyć ślady poprzez przemieszczanie szczątków
maszyny. Godzinę po zdarzeniu! Można przypuszczać, że natychmiast po
przybyciu na miejsce odpowiednich służb.

Zwraca także uwagę informacja o potwornych obrażeniach ofiar.

Warto też przypomnieć inne słowa śp. Remigiusza Musia, z wywiadu dla
tvn24.pl z 6 lipca 2010r. Wtedy również potwierdził, iż słyszał, jak
kontrolerzy mówili załodze tupolewa o zejściu do 50 metrów:

    - A słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie
TU-154: „Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg”?

    - Tak, ale ja słyszałem „50”. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie
i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera
komendę „50 metrów i być gotowym do odejścia”. Podczas pierwszego i
drugiego podejścia.

    (…)

    słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i
być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy
nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram?

    - Dwóch różnych komend kontrolera, który by raz mówił „bądźcie
gotowi do odejścia przy 100 metrach”, a w innym momencie „bądźcie gotowi
przy 50 metrach” Pan nie słyszał?

    - Nie, nie słyszałem. Była jedna komenda.

    - I jedyną osobą, poza kontrolerem i dowódcą TU-154, który ją
słyszał był właśnie Pan?

    - Tak. Artur i Robert mogli tylko potwierdzić moją wersję. Jeśli
kontroler wszystkich traktował równo, to logiczne, że im też wydał
komendę z wysokością 50 metrów.

    - A jak było z wami, tzn. z lądowaniem Jaka-40?

    - Nam również kontroler powiedział, że mamy zejść do wysokości 50
metrów.

Remigiusz Muś potwierdził również, że załoga Jaka uzyskała zgodę wieży
na lądowanie:

    - Czy wy uzyskaliście zgodę na lądowanie?

    - Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że
jesteśmy na prostej.

    - Kontrolerzy ze Smoleńska mieli zeznać, że nie wydali waszemu
JAK-owi zgody na lądowanie. Uzyskaliście ją, czy nie?

    - Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że
jesteśmy na prostej.

    - Porównując to do sytuacji Tu-154: to był mniej więcej ten moment,
kiedy w stenogramach występuje po sobie tych siedem niezrozumiałych
wypowiedzi?

    - No tak. Im został jeszcze czwarty zakręt, ale po pierwsze w
przypadku Tu-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element – nie
robi się między nimi wyrównania. Poza tym to jest większa i szybsza
maszyna. Mogli się wcześniej dogadać, lub nie dogadać, na lądowanie.
Tych komend w stenogramach brakuje najbardziej. Zaznaczam, że nie wiem,
co zostało wypowiedziane w tych siedmiu niezrozumiałych komendach. Wiem,
co powinno paść: zgoda, albo niezgoda na lądowanie. Wiadomo tylko, że
kontroler sprowadzał ich nadal.

Zapytany, czy przysłuchiwał się rozmowom wieży z dowódcą Iła, odpowiedział:

    Tak, ale to byli dwaj Rosjanie i często mówili niezrozumiale dla
mnie. Ciężko było słuchać tej korespondencji. Tamtej komendy jestem
jednak pewien.

    Zresztą to jest do sprawdzenia, bo na naszym (JAK-a) magnetofonie,
który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów,
nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą. Po tym jak Rosjanie
odeszli na inne lotnisko magnetofon, tak jak wiele innych odbiorników,
wyłączyliśmy. Byliśmy tam bez akumulatorów a nie wiedzieliśmy, czy
dojedzie zasilanie lotniskowe. Później włączyliśmy już tylko naszą
radiostację, bez magnetofonu. Szkoda.

Jeśli te słowa się potwierdzą i okaże się, że Remigiusz Muś się nie
przesłyszał, a magnetofon z Jaka-40 zarejestrował polecenie kontrolera
zejścia załogom do 50 metrów, będzie to solidny dowód na fałszerstwo
rosyjskich stenogramów, a może nawet zapisów czarnej skrzynki z TU-154M.

Prokuratura powinna jak najszybciej odnieść się do tej sprawy i
upublicznić treść zapisów magnetofonu z Jaka-40.

Marek Pyza

CZYTAJ TAKŻE:

"Nasz Dziennik": Nie żyje technik pokładowy z samolotu Jak-40, który
lądował 10/04 w Smoleńsku

Kiedy państwo polskie odwróciło się od nas plecami, państwo rosyjskie i
jego służby robią w Polsce co chcą. Dosłownie

Data: 2012-11-26 09:14:27
Autor: pluton_
Co mwi Remigiusz Mu w smoleskim ledztwie
od dzis nie czytam ani nie komentuje zadnego goowna smolenskiego.

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Co mówił Remigiusz Muś w smoleńskim ś ledztwie

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona