Data: 2014-02-22 06:15:51 | |
Autor: stevep | |
Adieu ciapku wyblad?y, opierdol k... co ci ?ycie zjad?y. | |
# - Starałem się przekonać Radę Majdanu, że powinna przyjąć porozumienie z Janukowyczem, używając wszystkich argumentów, także tych emocjonalnych z naszej polskiej historii, udanych i nieudanych zrywów wolnościowych - mówi minister spraw zagranicznych w rozmowie z Renatą Grochal.
Renata Grochal: Jaka była atmosfera tych dwudniowych negocjacji z prezydentem Wiktorem Janukowyczem? Radosław Sikorski: Raz lepsza, raz gorsza. Ale wszyscy pracowaliśmy pod brzemieniem olbrzymich ofiar - zaledwie kilkanaście metrów od nas. Janukowycz był przestraszony, że to jego koniec? - W pewnym momencie rozmowy zbladł. To jest dla niego stresujący czas, oby wykorzystał tę kolejną szansę, którą ma, na rozpoczęcie reform w jego kraju. Przypominam, że w ostatnim wywiadzie dla "Wyborczej" sugerowałem, że umowa stowarzyszeniowa z UE była jego największą szansą, jaką miał od Boga i Europy. Mógł być wielki, stać się ojcem epokowego wyboru Ukrainy. Szkoda, że z tego nie skorzystał. Bo mimo wszystkich trudności i bojkotów dzisiaj stałby na czele w miarę zjednoczonego kraju, który kroczyłby drogą, którą przebyła Polska. Dzisiaj jego możliwości są nieporównanie mniejsze. Właśnie dotarła do mnie informacja, że punkt pierwszy porozumienia jest realizowany - Rada Najwyższa uchwaliła już przywrócenie konstytucji z 2004 roku, a więc drastyczne ograniczenie prerogatyw prezydenckich na Ukrainie. To z pewnością nie jest ten scenariusz, który prezydent Janukowycz sobie zaplanował dwa miesiące temu. Przekonywaliście Janukowycza, by ustąpił już teraz, a nie w grudniu, czego domagał się Majdan? - Na to nie było szans. To porozumienie to maksimum tego, czego można było oczekiwać, i więcej, niż się spodziewałem jeszcze 48 godzin temu. Były informacje, że w czwartek Janukowycz przerwał rozmowę, by zadzwonić do Moskwy i poprosić o azyl. - Prezydent Ukrainy kilkakrotnie wychodził na rozmowy z prezydentem Putinem, z kanclerz Merkel, z wiceprezydentem Bidenem i innymi. To była dynamiczna sytuacja, w trakcie której on zmienił zdanie. Udało się go przekonać do tego, na co na początku absolutnie nie chciał się zgodzić, czyli skrócenie kadencji. Był moment, że proponował swój wyjazd do Rosji? - Nie. Jak zachowywał się wysłannik Putina, Łukin? Niektórzy mówią, że to był dobry wybór, bo on nie jest twardogłowy. - Profesor Łukin był konstruktywnym i użytecznym członkiem naszej ekipy, czyli świadków porozumienia. W dwóch czy trzech momentach przyczynił się do przełamania impasu. Najtrudniejsze było redagowanie punktu piątego związanego z "logistyką deeskalacji konfliktu". Przedstawiciel Rosji miał tu dobre pomysły. To był twórczy wkład doświadczonego dyplomaty. W porozumieniu precyzyjnie jest napisane, gdzie mają się udać siły bezpieczeństwa. Ku mojej satysfakcji w ciągu kilkudziesięciu minut od podpisania tego porozumienia siły bezpieczeństwa zaczęły opuszczać nawet bezpośrednie sąsiedztwo pałacu prezydenckiego. Obie strony zobowiązały się do tego, że już nie będzie rozlewu krwi, a w szczególności zobowiązała się władza, która dysponuje większymi możliwościami. Janukowycz obiecywał to już wielokrotnie, potem oddziały Berkutu atakowały protestujących. - Zdziwiłbym się, gdyby się znalazł teraz dowódca Berkutu czy wojsk wewnętrznych, który chciałby ryzykować swoją przyszłą karierę albo odpowiedzialność karną dla prezydenta, który jednak będzie kończył karierę już w tym roku. Czy Janukowycz zadeklarował, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich? - Nie było takiej deklaracji. Majdan początkowo skandował: "Nie dla porozumienia". Jak was przyjęto, kiedy poszliście do protestujących? - Jeden z najbardziej emocjonujących i dramatycznych momentów był w piątek wczesnym popołudniem, gdy porozumienie mogło się wywrócić. Przewodniczący Kliczko poprosił ministra Steinmeiera i mnie na spotkanie z Radą Majdanu, gdzie nastroje wcale nie sprzyjały porozumieniu. To było przecież zaraz po wielkiej akcji sił represji. Stąd wielka i zrozumiała podejrzliwość. Musieliśmy odpowiedzieć na wiele pytań. Używając wszystkich argumentów, także tych emocjonalnych z naszej polskiej historii, udanych i nieudanych zrywów wolnościowych, starałem się przekonać Radę Majdanu, że powinna to porozumienie przyjąć. Po naszym wyjściu odbyło się głosowanie, w którym - ku naszej satysfakcji - 34 osoby głosowały za porozumieniem, dwie były przeciw. Majdan będzie się zwijał? - W porozumieniu jest zapis, że władza i opozycja będą dążyły do normalizacji sytuacji w miastach, we wsiach, na ulicach i skwerach. Ale tu nie ma twardych terminów. Trzeba liczyć na to, że w miarę jak proces konstytucyjny będzie postępował, będzie nowy rząd, to sami protestujący mogą dojść do wniosku, że ich postulaty mogą być wypełnione. Ktoś w ogóle panuje nad Majdanem? - Majdan ma więcej powodów do wiary w opozycję teraz niż jeszcze kilkanaście godzin temu, bo opozycja doprowadziła do odwołania dyktatorskiej konstytucji i drastycznego ograniczenia prerogatyw prezydenta. Myślę, że autorytet przywódców opozycji powinien teraz wzrastać. Nie ma pan obaw, że to porozumienie może być pułapką dla opozycji? Zostanie wciągnięta do rządu, a jeśli naród nie będzie widział szybkich zmian gospodarczo-ekonomicznych, na co nie ma szans, to za chwilę nastroje społeczne mogą się obrócić przeciwko opozycji? - W dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazła się Ukraina, aby kraj pchnąć na lepszą drogę, wszyscy musieli podjąć ryzyko, opozycja też. Ale to ryzyko jest znacznie mniejsze dzięki przywróceniu konstytucji z 2004 roku. Myśli pan, że podpisane porozumienie może oznaczać powrót Ukrainy na drogę współpracy z UE? - Jesteśmy dorośli, znamy Ukrainę, znamy historię nieudanych negocjacji i niewypełnionych umów. Realistycznie będziemy się przyglądać wdrożeniu tego porozumienia i monitorować ten proces. Ambasadorowie UE, Polski, Niemiec i Francji będą w trybie codziennym monitorować i raportować wdrożenie umowy, a wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej UE już mnie poinformowała, że ustanowi specjalnego wysłannika. Sam też nie wykluczam powrotu do Kijowa z kolegami francuskim i niemieckim, by pomóc stronom we wdrożeniu umowy. To jest oczywiście początek procesu politycznego, a nie jego koniec. On umożliwia stworzenie rządu, który odzyska sterowność i zdobędzie tyle autorytetu, by rozpocząć reformy. A to z kolei może doprowadzić do uruchomienia środków finansowych dla Ukrainy, które są niezbędne, i powrotu na ścieżkę europejską. # Ze strony: http://tnij.org/7zfz172 -- stevep -- -- - Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|